--Oki--
Następnego dnia jak wstaliśmy pojechaliśmy w miejsce, w którym umówiłem się z Jack'iem.
- Co za jeden? Skąd go znasz?
- Poznasz i dawne dzieje.
- Łal, się kurwa dowiedziałem... - burknął obrażony. W końcu dojechaliśmy. Parking w lesie, pusto. No, tylko mój przyjaciel, który czekał oparty o motor. Zaparkowałem obok.
O - Siema!
J - O proszę! Czyli mnie nie oszukali haha, witam w świecie cyklopów? - wyszedłem. Jacke, Trochę wyższy ode mnie, szczupły, czarnowłosy chłopak z materiałową opaską na włosach która zaktywała lewe oko.
O - Ja tak ostatnio myślałem... I doszedłem do wniosku, że nasza trójka musi się pobawić w trzech muszkieterów.
J - Że ja ty i Yet?
O - Jupp.
Ch - Dzień dobry - Chris wyszedł i oparł się o pickupa.
J - Christoph Howell. Dzień dobry.
Ch - Spodziewałem się trochę inaczej wyglądającej osoby
J - Ja w porównaniu do niego jestem w procencie hetero w roli ścisłości.
O - Mam wrażenie, że niektórym to nie przeszkadza
J - Spytaj Yeta.... Pfhaha - i obydwoje w śmiech
O - Dobra dość, nie o tym mieliśmy gadać.
J - Mamy dźwignąć papiery z urzędu miasta, co tu więcej wiedzieć.
O - Chris zrobi zadyme, żeby się tam łatwiej dostać
Ch - Co?
J - Musimy się dostać do archiwum.... a w nim trochę poszperać. Żeby tam wejść potrzebny będzie klucz, który ma babeczka z administracji. Siedzi w pokoju 106.
Ch - Kim jesteś i skąd to wszystko wiesz?
O - Jak myślisz? Dlaczego dopiero teraz się spotykamy? Musiał mieć czas, żeby się dowiedzieć.
Ch - Jedna noc?!
J - Wystarczająco - powiedział zadowolony
O - No. Więc... Skoro chcesz się przydać, to gwizdniesz jej klucz
Ch - Hum... A co jeśli nie chcę?
O - To ja to zrobię, żadna strata. - w sumie nie brałem na początku go pod uwagę.... Wymyśliłem mu robotę na biegu, bo i tak będzie chciał iść.... Ale mimo wszystko, my będziemy mogli się na spokojnie rozejrzeć, zanim zdobędzie klucz.
Ch - Yh... Oczywiście, że idę. - zapalił. To my też.
J - No i miodzio
O - W poniedziałek. Im szybciej tym lepiej
J - Jasne. A co do tych muszkieterów
Ch - Wyjaśni ktoś?
O - No, bo ja ślepy, on ślepy
J - Yet też ślepy
Ch - Klub jednookich?
O - No. A że Yet ma łajbę.
J - I załogę
O - To jak już ogarnę co mam do zrobienia, to z miłą chęcią znikne na trochę.
Ch - Uwaga bo ci pozwolę
O - Nikt cię o zdanie nie pyta
J - Haha! Nie znudziło się tobie Howell?
Ch - Co?
CZYTASZ
Dziki Pies
أدب الهواة"- Poczekaj..! - złapałem go za bluzę, którą przez "przypadek" trochę zsunąłem odsłaniając lewe ramię. Kaptur też opadł z jego głowy. - Hum? - popatrzył na mnie chłodnym wzrokiem. Ale oczy. a raczej oko... bo prawe całkowicie zakrywały włosy, które...