--Chris--
Wróciłem szybko do siebie i wsiadłem w samochód. Pojechałem po niego. Zwolniłem przy nim i otworzyłem szybę
- Gdzie ty idziesz? Wsiadaj...
- Jedź do domu Howell...! Zostaw mnie... - zajechałem mu drogę. - jebło cię całkiem..? Rozjechać mnie chcesz?
- Wsiadaj... - rzuciłem poirytowany. Ten tylko westchnął i wsiadł, jakby to była dla niego kara. - gdzie?
- Jedź główną. Za miasteczkiem pierwsza w lewo... - powiedział beznamiętnie patrząc w szybę. Nic nie mówił. Co jakiś czas się mocniej krzywił.... Ręka znowu mu drży... to przez ból... na to by wychodziło. Ale nawet jak go teraz zapytam to nie powie... Dotarliśmy w końcu. Mały domek modułowy. Podwórko, garaż. Na podjeździe pickup. Ładny stary seledynowy fordzik. Obok motocykl... yamaha R1M.. Młody musi dużo jeździć.. i ma dobry gust.... ciekawe co w garażu... Gdy ja rozmyślałem, on zdążył wyjść. Był już pod drzwiami. Trochę odludzie. Ale ma to swój urok. Wyszedłem do niego.
- Hej, nie uciekaj...
- Jedź już stąd...i... dzięki za podwózkę... - a mimo wszystko, kultura jest...hah... wziął klucze, ale nie mógł trafić do zamka.
- Daj... - zabrałem mu je i otworzyłem. Szybko wziął z powrotem. Widać było, że źle się z tym poczuł... Czyli to też się nie zmieniło. Wszystko sam.. tak jakby pomoc była czymś upokarzającym....
- Jedź już... za niedługo będzie padać... - i wchodzi do mieszkania. Nie pozwoliłem mu zamknąć drzwi i wszedłem za nim na siłę - serio chcesz mnie wkurwić jeszcze bardziej....? Zjeżdżaj stąd Howell..! Chce być sam... - ja zamknąłem drzwi za sobą i patrzę na niego. Co się działo malutki przez te 6 lat, że taki jesteś...? Ale nie odpowie mi... w tym problem. Muszę się dowiedzieć inaczej.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.... - i usłyszeliśmy grzmoty. - ow...
- Mówiłem.. Jedź póki jest jak... Tym swoim samochodzikiem się tu zakopiesz, jak zacznie lać... - i ruszył do aneksu.
Ładnie... przytulnie.. w sumie mały miał dobry gust. To mieszkanie w kamienicy też miał ładne. Jasne duże pomieszczenie. Po lewej długi aneks z wyspą... wszystko pod zabudowe. Po lewej szafy, telewizor, wie kanapy i dwa fotele dookoła stolika. Pod telewizorem kominek. Dywany... Antresola. Pewnie otwarta sypialnia. Pod nią cała ściana oszklona z widokiem na ogródek i las... Młody szykował się na spokojne życie, ale znowu nie wyszło? Czy kwestia gustu?
Wyciągnął tabletki i sporo bandaży. Ja się przyglądałem. Na ścianach trochę rzeczy. Bron.. część z rejonów Eskila... no.. Teraz już Holma i Horda. Czyli nadal mają kontakt.
- Jaką chcesz..? - usłyszałem nagle
- Co?
- Kawę... jaką...? - podszedłem. - z resztą masz se klikaj.. - i zostawił mnie przy ekspresie.
- Cynamon? Czekolada... full wypas co?
- Ta. Kliknij cynamonową moche jak już sobie zrobisz. - o proszę. Tego nie wiedziałem. Więc klikam. On położył wszystko na stole i poszedł na górę. Zszedł po chwili w czarnym przylegającym topie i bokserkach, trzymając spodnie w ręku. Dzieciaku... ja się próbuję pohamować, a ty wszystko rujnujesz... ale nie był już takim chucherkiem jak wcześniej. Coś tam mięsnie było widać. Usiadł i związał włosy. Zaczął odwijać bandaż. Ja postawiłem kawy na stole i też usiadłem. Patrzyłem co robi.
Pod bandażem poparzona skóra. W niektórych miejscach ropiejąca. Aż sam się trochę skrzywiłem na ten widok. A w miejscu gdzie dostał kijem od miotły skóra popękała i zalała się krwią i ropą...
CZYTASZ
Dziki Pies
Fanfiction"- Poczekaj..! - złapałem go za bluzę, którą przez "przypadek" trochę zsunąłem odsłaniając lewe ramię. Kaptur też opadł z jego głowy. - Hum? - popatrzył na mnie chłodnym wzrokiem. Ale oczy. a raczej oko... bo prawe całkowicie zakrywały włosy, które...