Rozdział 26 - Plany

92 12 6
                                    

--Chris--

Przed południem poszedłem do restauracji. A tam młody z tum swoim szefem.... Miałem wrócić na noc do domu... ale zostałem w hotelu... Z rana się wkurwiać. Yh... 

Ch - Dzień dobry

K - Dzień dobry 

O - Sie~m! - buja się na krześle

Ch - Zaraz polecisz

O - Tak tak. - i przyniesiono im jedzenie

K - Dosiądziesz się?

Ch - Ta... czemu nie - niechętnie, ale tak. - Wyspani?

K - Owszem.... 

O - Bożeeee! Jaki ty jesteś wkurwiającyyyyyy - i patrzy na mnie 

Ch - O chuj ci idzie...?

O - Jeszcze zacznij rozmawiać o pogodzie. To zawsze dobry temat jak chcesz zacząć gadać. Mówię ci 

Ch - Chyba zaczynam woleć, jak cię coś boli

O - Jak zwykle niezdecydowany~ - i zaczynaj jeść sałatkę. 

K - Jak wy wytrzymujecie razem w mieszkaniu

Ch - Nie ma z tym większego problemy

O - Też się zastanawiam.... - młody przegina... Zjadł szybko i wstał - Dobra bedzie tego. Zanim wrócimy obiecałem Aseo, że przyjdę do niej na plony. Powinienem wrócić, za max 2 godzinki 

K - Będę w pokoju - mały kiwnął głową z miłym... nie udawanym.... uśmiechem i poszedł. Kaler popatrzył na mnie - w końcu możemy pogadać bez osób trzecich

Ch - Trzeba było powiedzieć. 

K - Nie chciałem psuć chwili. Kai... Znaczy Okimiro.... wyglądał na zadowolonego, że widzi wszystkich razem. - Tak czy owak.... Chciałem się zapytać... czy nadal zajmujesz się niewolnikami...

Ch - Teoretycznie, owszem... W praktyce ma się to ostatnio trochę inaczej. Czemu pytasz

K - Potrzebuję kilku...

Ch - Dla siebie?

K - Nie.. do Dawet. Nie interesuje mnie niewolnictwo... Ja ich tylko sprowadzam, jeśli ktoś zapłaci... 

Ch - To po co ci malutki

K - Nie jest niewolnikiem

Ch - Mhm..... Jeśli liczysz na nich ode mnie, to nie dostaniesz nic innego niż od Joela. Ostatnio biore je od niego tylko do hotelu

K - Nie dla siebie?

Ch - Tak wyszło... że walczę z jednym od kilku ładnych lat i cały czas coś mi wchodzi w drogę

K - Hah.... Mam inne wrażenie... To nie walka a podchody.... A słyszałem, że nie należysz do najdelikatniejszych osób - nie mówił arogancko, albo złośliwie, był bardzo spokojny.

Ch - Póki co mamy inny priorytet.

K - No tak. Gato...

Ch - Owszem. 

K - Czyli co... po tym jak już dopniecie swego planujesz go zamknąć w piwnicy?

Ch - Hah.... Może - w sumie, tak... mam ochotę na taką zabawę... yh...

K - No nic.. Trudno, skoro tak to wygląda. - wstał. - dziękuję za rozmowę. Na pewno jeszcze się spotkamy - uśmiechnął się delikatnie i zaczął odchodzić. Poszedłem za nim

Ch - Malutki jest mój, więc lepiej trzymaj ręce przy sobie i uważaj co robisz.... nie lubie gdy się mi odbiera to, co mi się należy..... - rzuciłem, na chwilę stając na równi z nim, po czym ominąłem i wyszedłem na zewnątrz. 

Dziki PiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz