--Oki--
Ręka nakurwia, wszystko poszło się jebać. Jestem.. Wkurwiony.... z drugiej strony. Może i lepiej. Jutro się zbieramy. Wracamy do domu. Chociaż, strasznie boli mnie to, że pobyt tutaj był bez sensu. Skomplikowało to wszystko. Gato dobrze się bawi. Z pracowników robi mutanty, niezłą armię sobie już zrobił.... Nie jestem w stanie teraz mu nic z robić. Nawet gdyby poszedł ktoś ze mną.
Leżałem na kanapie i tak rozmyślałem. Byłem już po robocie, a Chrisa nie było. Z resztą jak często na ostatnich dniach. Ciekawiło mnie gdzie on tak wychodzi i czy w ogóle wraca. Bo przez cały tydzień widziałem go może ze 3 razy i to na chwilę.... I czym ja się przejmuję? W końcu mam spokój!
I tak zleciało mi do 20 przy książkach. W pewnym momencie usłyszałem drzwi do mieszkania, a po chwili Chris wszedł z jakimś chłopakiem na rękach lecąc w ślimaka. No no, i się wyjaśniło gdzie był przez ten czas. Zerknąłem znad książki. Chłopak mnie przyuważył, bo Chris był skupiony na czymś innym.
? - Chris?
Ch - Hmmm?
? - Bo tu ktoś jest....
Ch - Co..? - I teraz popatrzył na mnie
O - Nie przeszkadzajcie sobie - machnąłem niedbale ręką - w sumie to bardzo ucieszył mnie ten widok. W końcu mogę stwierdzić, że mam święty spokój - popatrzyłem Chrisowi w oczy
Ch - Hum... - i po prostu poszedł do pokoju na górę. No, to chociaż jedno z Monto na plus hah...Chociaż... Mam wrażenie, że widziałem już gdzieś tego chłopaka.... Nie ważne.
Typ darł japę całą noc.... Dobrze, że jest ten balkon... położyłem sie na huśtawce
B - Czyżby Howell znalazł sobie inną zabawkę kicia? Czujesz się zdrazony? - A no tak, jeszcze on tu jest...
O - Nie. Czuję się wręcz wyśmienicie. A raczej czułem, dopóki cie nie usłyszałem.
B - Kicia~ Zawsze możesz do mnie przyjść
O - Po moim trupie
B - Też się nada hehe
O - Czemu żyję pomiędzy takimi dziwakami... - przykryłem się kocem i w końcu zasnąłem.
Wstałem. W środku Chris siedział i pił kawę.
- Było za głośno? - zapytał wrednie
- Trochę - też kawa - Zaraz się zbieramy. Chcę być już u siebie.
- Strasznie ci się spieszy
- Owszem. - i cisza, aż wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Overrain.
- Czyli co. Dasz mi znać, kiedy będziemy mogli juz do niego iść tak?
- Ta.
- Dawet?
- Raczej tak. Ale najpierw muszę tu trochę ogarnąć sprawy ze sklepem.
- Nie rozumiem po co ci on. Nie potrzebujesz tego....
- Niby tak. A jakoś nie umiem go nikomu oddać.
- Co tam masz niby do zrobienia i tak nie siedzisz tam jak wcześniej
- Księgowa się pochorowała, mam dużo papierologii do ogarnięcia. - i nagle rozmowny. hah.
- Nie potrafię cię zrozumieć..... - podjechałem pod jego dom
- Chris. Uważaj. - rzuciłem gdy wysiadał
- Martwisz się o mnie?
- Nie. O siebie się martwię...
CZYTASZ
Dziki Pies
Fanfic"- Poczekaj..! - złapałem go za bluzę, którą przez "przypadek" trochę zsunąłem odsłaniając lewe ramię. Kaptur też opadł z jego głowy. - Hum? - popatrzył na mnie chłodnym wzrokiem. Ale oczy. a raczej oko... bo prawe całkowicie zakrywały włosy, które...