Rozdział 63 - Bal

80 9 4
                                    

--Rascal--

Pomyślmy. Kundelek grzeczny, tabletki gotowe, tylko przetestować, a problematyczne osoby przestał się mieszać. Coś za kolorowo. Byłem przekonany, że ten dzieciak będzie nadal coś kombinował. Na pewno tak jest, muszę się dowiedzieć co.  Tamta dwójka się nie pokazuje, ale nie oznacza, że się wynieśli z Dawet... Moi ludzie mają być na nich wyczuleni. Tak czy siak, prędzej czy później z czymś wyskoczą. Kundelek chcąc czy nie chcąc, sam się ich pozbędzie, jeśli będzie taka potrzeba. A teraz do rzeczy ważnych...

Wszedłem do laboratorium. Tam już czekał Gato z Okim 

O - No dobra, a to po co?

G - NIE DOTYKAJ!

O - No weź, chociaż ty bądź ten miły no, Merlin mi nie daje nic dotykać!

G - I się wcale nie dziwię!

O - Chcesz się znowu nie lubić?!

G - Przestań psuć, to nie będę - stanąłem w progu i odchrząknąłem. Popatrzyli na mnie. Gato zmieszany, a dzieciak po prostu, ale ręką próbował wziąć cokolwiek, co leży na blacie.

R - Radzę posłuchać Gato. To co wziąłeś jest naprawdę mocnym kwasem i może przeżreć metal, z którego jest twoja proteza. 

G - Co?! - i popatrzył na młodego, który szybko dał ręce za siebie 

O - Ja nic nie robię...! 

G - Grabisz sobie mały...!

R - Co z tym co jest nam potrzebne? - i wyjął z szuflady fiolkę. Dał ją kundelkowi

O - A jaką mam pewność, że to nie jakieś twoje magiczne proszki? - popatrzył podejrzliwie na Gato

R - Masz moją pewność, ona powinna ci wystarczyć. 

O - Skoro tak... Jedną dwie? Cała flaszka?

G - Jedną!  - i wziął

O - I co teraz? Dostanę jakieś super moce? Dar widzenia, czy inny bajer?

G - Jak dobrze pójdzie, to nie będę miał czego macać.... - i zaczął go dotykać po uszach

O - Proszę, zadziałaj...! Życie, pokaż mi, że ten człowiek coś potrafi!

R - Jeszcze nie tak dawno nie chciałeś go widzieć... - nie odpowiada mi to, że sie dogadali

O - Wyjaśniliśmy sobie to i owo, i póki co jakoś go znoszę

R - Świetnie, w takim razie tu zostaniesz, na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. - i wyszedłem, zanim usłyszałem słowa sprzeciwu. Poszedłem do swojego prywatnego pomieszczenia i zająłem się tym, nad czym pracowałem, od dłuższego czasu.

--Oki--

- Za ile to zadziała? Już? No weź? A jak zjem więcej to będzie szybciej?

- Już zapomniałem ile ty potrafisz gadać. Ale ostatnio byłeś mimo wszystko mniej rozgadany. - usiadłem na blacie obok gada. On coś tam mieszał w szkiełkach.

- To nie tak.

- A jak? Nadal będzie moja wina?

- Owszem. Bo równie dobrze, zamiast mnie narkotyzować i ruchać, mogłeś powiedzieć co planujesz sam z siebie

- Wybacz, że nie przewidziałem, tak szybkiego ruchu z twojej strony.

- Yh...

- Wiec?

- Jak nakurwia cię ząb, to masz dobry humor i chce ci się gadać?

- Nie.

- To połącz fakty

Dziki PiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz