--Oki--
Wkurwia mnie. Jebne mu kiedyś, naprawdę! Polazł za mną do kuchni, gnój jeden!
O - Naprawdę?
Ch - Ty przyszedłeś pierwszy, to czemu się złościsz?
O - Bo leźć za mną nie musiałeś...! - wszedłem do pomieszczenia - kaaawa~ - i do czajnika. Chris usiadł i patrzy na mnie wyczekująco - rączki do dupy przyrosły?
Ch - Nie, ale mogą się przykleić - wrednie się uśmiechną
O - Macie tu siekierę? Musicie gdzieś mieć - popatrzyłem na służki.
Ch - Znowu zabierasz robotę ludziom... Myślę, że Rascal jest tego samego zdania
O - A ty nadal jesteś tym samym Chrisem, który lubi się wysługiwać innymi
Ch - No raczej - i tak mu też zrobiłem. Postawiłem na stoliku. Dziewczyny były spięte przez jego obecność.
O - Ja już mówiłem, że teko kalosza się bać nie trzeba - pokazałem łyżeczką na Howella
L - Zrobiłabym.... - ta dziewczyna... jest całkiem w porządku, ale mam wrażanie, że za bardzo chce się odwdzięczyć za tamto... Zaczyna mnie irytować.
O - Daj już spokój... Mówiłem, że to nic takiego... nie musisz usługiwać, jeśli to nie jest konieczne, nie lubię tego..
Ch - Tamto?
O - A bo mimo wszystko, różnica między tobą a Rascalem jest taka, że ty swoich ludzi jakkolwiek szanujesz.
Ch - Jestem za mało wymagający?
O - Jesteś leniwy...
Ch - Uważaj co szczekasz
O - Prawdę....!
Ch - Malutki~ nie drażnij mnie
L - Pfhihi - popatrzyłem na nią pytająco - nic nic... to wcale nie tak, że ci to pasuje
Ch - Już ją lubię. Posłuchaj jej i to zapamiętaj, a najlepiej wytatuuj. Albo jeszcze lepszy plan, jka to zrobię
O - Tknij mnie, a odgryzę ci rękę!
Ch - Czekam - popatrzył wyzywająco na mnie i się napił.
O - To powodzenia... - też się napiłem patrząc na niego z wyrzutem.
Ch - A teraz poważnie. Od kiedy twój szefo dobrze się czuje w takich miejscach co?
O - Odkąd mógł tu wrócić.... - sapnąłem - też na początku nie mogłem się przyzwyczaić. I do otoczenia i do... zachowania Rascala...
Ch - Rozumiem, że tu jest bezpiecznie
O - One nic nie powiedzie, kwestia tego czy stary nie zacznie mnie tu szukać. Nie powinien, ale mimo wszystko ty tu jesteś, więc jakaś tam czerwona lampka mu isę w głowie pali
Ch - Nie przeszkadzało mu nic wcześniej.
O - Ty wcześniej też nie wyglądałeś na kogoś, kto się przestraszy i się usunie - uśmiechnąłem się delikatnie wrednie.
Ch - To nie tak.
O - To jak? - ciekawi mnie, co mu powiedział. Nie zależy mi! Ale to do niego nie podobne, żeby nic nie napisał, nie zadzwonił i nie zawracał mi głowy byciem sobą...
Ch - Mówił, że mu przeszkadzam... - oparł się i skrzywił - cholernie niewygodne te krzesła... jakiś twój pokój? Cokolwiek?
O - Pfhahaha! Mój? Haha!
CZYTASZ
Dziki Pies
Fiksi Penggemar"- Poczekaj..! - złapałem go za bluzę, którą przez "przypadek" trochę zsunąłem odsłaniając lewe ramię. Kaptur też opadł z jego głowy. - Hum? - popatrzył na mnie chłodnym wzrokiem. Ale oczy. a raczej oko... bo prawe całkowicie zakrywały włosy, które...