Rozdział 38 - Lekcja historii

76 9 12
                                    

--Oki--

Obudziłem się. Okno zamknięte. Ja pod kołdrą.... Nie zasypiałem tak na pewno. Książka na stoliku. Na pewno zasnąłem czytając. Czyli był tu stary, on zawsze wszystko poukładane i na swoim miejscu.... a to ja niby jestem pedantyczny hah.... Wstałem i wyszedłem do kuchni po kawę.

- Już nie śpisz? 

- Jak widać.... - Chris... jakoś. Nie mam ochoty z nim rozmawiać.

- Wybacz za wczoraj... Nie myślę tak.

- Mhm.. - nawet na niego nie patrzyłem. Stanął za mną 

- Naprawdę... 

- Zrozumiałem. Ale ja mówiłem to co myślę. Później będę dzwonił po przewoźnika. Powiem ci kiedy ustalę co i jak. - powiedziałem poważnie, wziąłem kubek i ruszyłem do siebie

- Uparty jesteś.... - powiedział poirytowany, ale mimo wszystko się zaśmiał.  

- Nie, jestem tylko Kundlem Rascala, pozbawionym uczuć, moralności i mający wszystkich za nic... - popatrzyłem na niego w progu. 

- Mówię, że nie myś...

- Skoro to powiedziałeś, to musisz tak uważać. Jak jesteś zdenerwowany to mówisz to co ci siedzi w głowie... Może i jest tak jak sądzisz. - i wyszedłem z kuchni. Położyłem kubek u siebie przy łóżku i jebnąłem się twarzą w poduszki. Ciężkie to wszystko.... Usłyszałem zamek w drzwiach. Popatrzyłem w ich stronę

- Żeby tym razem nikt nie proszony nie przyszedł... - Chris powiedział z irytacją i podszedł bliżej

- Ale jesteś natrętny.... - podniosłem się, a on przewrócił mnie na plecy i zakrył usta dłonią 

- Siedź cicho. Chyba, że twój wczorajszy objaw troski też był udawany.... - Popatrzył mi w oczy i zabierając rekę przejechał kciukiem po ustach - irytujące.... Jak cholera.... 

- Mogę zgadywać?

- Co?

- " Nie wyjadę stąd póki nie będzie mój chociaż na chwilę"... albo coś w tym stylu

- Czytać w myślach też potrafisz? - teraz się uśmiechnął. Zmiany nastroju u niego to coś nie do opisania

- Głupi stary Howell- mówiliśmy półgłosem 

- Szczeniak nie mądrzejszy. 

- Przyszedłeś po to, żeby tak wisieć nade mną?

- Nie. Na pewno nie

- Nie powinno cię tu być...- popatrzyłem na drzwi. Rascal może w każdej chwili chceć tu wejść... ja się nigdy nie zamykam....

- Od kiedy się tak nim bardzo przejmujesz?

- Od zawsze....? Znaczy... nie o to chodzi.... po prostu.... mówiłem ci wczoraj... naprawdę nie chcę żeby - i mnie pocałował nie dając dokończyć

- Żeby co? 

- Żeby..?! - i znowu to samo

- Żeby? - i tym razem natkałem mu usta dłońmi

- Żeby nic ni nie zrobił czego do cholery nie pojmujesz, przygłupie...! - warknąłem poirytowany. Miałem powiedzieć "żeby stary się wkurwił".... ale wyszło co innego.  Patrzyłem mu w oczy i wziąłem dłonie. Ale jak zobaczyłem jego uśmiech to znowu zakryłem - wkurwiający jesteś.... - wział moje ręce i dał na boki przytrzymując w nadgarstkach i dobiera sie do szyi

- Na razie nikt nie puka~ 

- Upośledzony jesteś czy jak? - i mnie ujebał...! - ej...!

- Nie mocno, śladów zbrodni nie zostawię 

Dziki PiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz