Rozdział 48 - Gorsze słodkie kłamstewko.... [+18]

141 12 13
                                    

--Oki--

Chciałem się wymknąć do chłopaków..... Dziwnie łatwo się wydostałem z łóżka.... ciągnę za klamkę.... i zamknięte.... kurwa!....

- I gdzie miałeś zamiar iść? Co? - aż mnie dreszcz przeszedł po kręgosłupie

- Siku...? - powiedziałem nie odwracając się 

- Mhm... Na pewno... Nie okłamuj mnie. Wracaj tu. 

- Nie miałem kiedy z nimi pogadać.... 

- Nie potrzebujesz rozmowy z nimi.... jeśli czegoś potrzebujesz, powiedz. - popatrzyłem w stronę łóżka. Podpierał głowę na ramieniu 

- Potrzebuję... pogadać z nimi....

- Definitywnie nie.... Chodź tu. Kładź się.

- Nie chce mi się spać.... - podszedłem do okna.... właśnie. a gdyby tak nim wyjść?

- Nawet o tym nie myśl... - cholera.... czuję się jak dziecko pod nadzorem.

- Przecież nic nie robię....!

- Mhm....

- A zapalić przez okno mogę? Czy też nie?

- Możesz. I takiego układu się trzymajmy.

- Ja pytam i oczekuję odpowiedzi tak albo nie? 

- Dokładnie

- Nie podoba mi się....

- Mi się wiele rzeczy nie podoba kundelku. Ale je znoszę.... cierpliwie....

- Niby co...? Chciałeś odzyskać dom... udało ci się....

- Owszem...

- Chciałeś, żeby Ogar cierpiał....

- Tak. - to usłyszałem bliżej siebie. Podszedł do mnie. Patrzyłem na na panoramę Dawet. Jesteśmy sporo od niego, jak tak teraz patrzę.

- Chciałeś pozbyć się Howella.... też jak widać ci się udało.... - ta... odką nawiedził nas podczas śniegu, nie odezwał się ani razu....

- Dokładnie - oparł się o futrynę ze mną między ramionami 

- Przecież, nie jestem ci do niczego tu potrzebny.

- Mylisz sie.... - położył głowę na mój bark - potrzebuję dla satysfakcji. 

- Co? 

- Tak. I do kontrolowania tego miasta. Już mówiłem, chcę kogoś kto będzie stał obok mnie kundelku. Tak się składa, że ty byłbyś odpowiednią osobą. I w kwestii myślenia, jak i anatomicznej... fizycznej.... 

- Tak tak.... zrozumiałem... - bo możesz robić co ci się podoba.....! ... wiem przecież.... 

- Więc dlaczego tego nie weźmiesz, tylko odpychasz jak najdalej od siebie? Nie chce nic w zamian, po za posłuszeństwem. Nie każ mi brać tego siłą. Nie chcę tego. - nienawidzę jak tak mówi... nisko, spokojnie.... prosto do ucha... okropny....ale jednocześnie się mi to podoba. Okropne....AAAh..! 

- Nie odpycham... ale też nie biorę.

- Stojąc po środku nic nie zmienisz. 

- Miałbym udawać, że jest wszystko w porządku, słuchając każdego twojego zawołania?

- I tak to robisz kundelku. Wiec co za różnica - wolałem, jak mniej gadał.... - zmienisz za niedługo zdanie. Poczekam...

------

Minęło kilka dni.... Rascal niby dawał rzeczy mi do roboty, ale zawsze jak chciałem iść sam, albo z nimi to było "masz od tego ludzi" albo "poradzą sobie bez ciebie"... więc byłem zdany na niego i na jego treningi.... W końcu przyszedł dzień, w którym oznajmił, że czas na... "udoskonalenia"

Dziki PiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz