Rozdział 36 - Odcięty [+18]

114 8 9
                                    

--Oki--

Chris wyszedł. Stary zamknął za nim drzwi i patrzył na mnie wyczekująco.

- Nie mam się z czego tłumaczyć - powiedziałem opierając się o parapet

- Oczywiście, że nie... Ale mam wrażenie, że się ostatnio nie zrozumieliśmy. - podszedł do mojej szafy. Otworzył i zaczął przeglądać. Przecież on mi je tu dał.. co on chce sprawdzać.

- Na to wygląda, bo naprawdę nie wiem do czego pijesz... - zaczął wyrzucać na podłogę to co na mój gust było po prostu wygodne, a na jego nie wyglądające dobrze.

- Człowiek, który to tu przyniósł też mnie nie zrozumiał... - mówił spokojnie. Nie był kimś kto podnosił głos. Raczej trzymał emocje dobrze schowane.... Chociaż tutaj czuje się bardziej jak u siebie niż w Over... 

- Nie wiem co z nimi nie tak... - patrzyłem na stertę, która rosła na moich oczach.

- Trzymaj się od Howella z dala na tyle ile to możliwe kundelku. - no... i dię dobrał do bielizny... tego to nawet nie przebierał. Po prostu hurtem rzucił na ziemię.

- Co? - nie, żebym mi zależało... - Dlaczego?

- Jego chłopaczek już mu działa na nerwy. Wiesz o tym. Nie bez powodu tu przyszedł.... za dużo czasu z nim spędziłeś. 

- Irytuje cię, bo mamy wspólnych sprzymierzeńców. I to, że zamiast mścić się na nim, to się z nim po prostu dogaduję?

- To także. Nie bez powodu wczoraj powiedziałem ci czego oczekuję i dlaczego do nikogo się nie zbliżałem.

- Nie oczekuj, że będę myślał podobnie - zapaliłem

- Nie pal tyle... - on wyrzucił prawie wszystko co można było... dobrał się do biżuterii. Wziął w rękę sztangę która wyglądała jak kość i już widziałem, że chce ją rzucić na ziemię 

- O nienie nie~ - złapałem ją w trakcie

- Jest paskudna. 

- Jest od Dezego!.... - popatrzyłem na niego z wyrzutem 

- To tylko przedmiot. I to bez wartości

- Materialnej może nie... - ale inną ma.... dla mnie do cholery...! 

- Nie noś tego... - lubie ją... nie pasuje do wszystkiego ale ją lubię....! - grzebie dalej.

- A to od Vadusa... - nausznica. Srebrna, na łańcuszkach odlewy zwierzęcych czaszek...

- Ta.... 

- Też jej nie noś.... - co jest....?

- Próbujesz się pozbyć wszystkiego co mi się podoba

- Nie prawda. Pozbywam się tego co mi się nie podoba. 

- Nie muszę tego nosić przy tobie... ale zostaw. - powiedziałem poirytowany.

- A co od Howella? 

- Nic... 

- Mhm... tyle dobrze. 

- Myślałem, że ci nie przeszkadza.

- Nie przeszkadzał, bo myślałem, że jednak dał sobie spokój.

- Wcześniej też ci nie przeszkadzał.

- Byłeś głupim dzieckiem, ale wiedziałem, że się nie dogadacie. Nie jesteś kimś, kto tańczy jak mu się zagra. A przynajmniej on nie był kimś kto gra. 

- Nie pierwsze skrzypce. To na pewno. One zawsze należały do ciebie.... 

- Owszem

- Ale Instrumenty się psują. A struny mogą pociąć twarz gdy się zerwą.... - warknąłem cicho ostatnie zdanie

Dziki PiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz