--Chris--
Za godzinę będziemy w Monto. Młody zasnął leżąc obok mnie hehe. Mógł nie zaczynać.
- Hej. Malutki, rozbudzają się. Prowadź do NASZEGO mieszkania hehe
- mhm... Daj spać.... - zatrzymałem się na poboczu
- Rozumiem że mam cię inaczej obudzić - i przysunalem się do niego
- Zabieraj ten ryj ode mnie! - i z łokcia po szczęce
- Au...
- Jedziesz kurwa czy ja mam prowadzić?!
- Jadę, jadę..... Yh... - i ruszyliśmy dalej.
W końcu dotarliśmy do wieżowca. Parking podziemny.... Młody nie szczędził kasy na lokum....
- Które piętro malutki? - zapytałem w windzie
- 16.... W roli wyjaśnienia. Mieszkanie jest twoje i spłacasz kredyt. Ja tu jestem na doczepkę żeby ci łatwiej bylo
- Jasne. Współlokatorze hehe - i jedziemy. W końcu wparowalismy na to mieszkanie. Duże, ładne. Na półpiętrze pokoje. Na dole salon z kuchnią.... Młody widać lubi taki układ. W swoich mieszkaniach też tak ma...
- Kawy~
- Oj tak.
- Nie mamy~ trzeba iść do sklepa~
- No to już. Na co czekasz - rozłożyłem się na kanapie
- No ty chyba śmieszny jestes, że będę ci kurwa na zakupy chodził... Zbieraj ta starą leniwą dupę i idziesz ze mną kurwa cię mać....
- Już już... Nie ujadają.... - no to się kurwa zebrałem. Ale nie chciało mi się. Zakupy? Brzmi jak abstrakcja.... W sensie takie większe...
- No to już. Kawy chce.... - no to na za kupy.
Poszliśmy do pierwszego marketu jaki był. W sumie to przez ulicę heh. Sklep większy niż młodego. Dużo większy. No ale co się dziwić. Monto jest prawie tak samo duże jak nasze Overr...
- Dobra. Po kolei. Papu, kawa, coś na chatem.... - ja to robiłem za kierowcę wózka. Młody wrzucał rzeczy.
- Małe zakupy.. tsaaaa
- Ej. Tam nic nie ma po za garnkami.... Ale jest ekspres. Taki jak u mnie. He he..
- Dla mnie bomba. .... - i stanąłem przy słodyczach. W sumie.... I zacząłem wybierać.
- Ty to na żelkach będziesz jechał?
- Ty resztę bierzesz. Ja się nie wtrącam
- Ja nie wiem co będziesz jadł. Ja mam swoje. - popatrzyłem w wózek.
- Oh... - płyn do naczyń... Gąbki.. inne środki czystości. Coś do kompieli. Kawa, herbaty.... Przyprawy... Sałata pomidory i śmietana.... - jedzenie?
- No mówię że ja mam
- Ty to królik? Czym ty żyjesz? - i go szturcham palcami po żebrach
- N-nie ale na to mam ochotę - i się odsuwa trzymając mnie za nadgarstek żebym nie mógł znowu go szturchnąć.
Nagle młody jak poparzony ruszył do palety, którą jakaś babka wiozła. Przytrzymał tyl, który prawie poleciał na niego.... No głupi....
O - Leci z tyłu
? - Oh... Dzięki
O - Jedź. Przytrzymam. - laska kiwnęła głową.... Szczeniaku... To nie twój sklep.... Powinien to olać.... Poszedłem po JEDZENIE .... Mięsko, jajka. Chleb... Co się jeszcze je? Albo zamawiałem, albo służba robiła.... Rzadko robiłem coś sam.... Mlody... Masz przejebane... Będziesz mi gotował hehe
CZYTASZ
Dziki Pies
Fanfic"- Poczekaj..! - złapałem go za bluzę, którą przez "przypadek" trochę zsunąłem odsłaniając lewe ramię. Kaptur też opadł z jego głowy. - Hum? - popatrzył na mnie chłodnym wzrokiem. Ale oczy. a raczej oko... bo prawe całkowicie zakrywały włosy, które...