24 |Krew i krople deszczu

46 4 5
                                    

Ciemność była ciężka i lepiąca

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Ciemność była ciężka i lepiąca. Czułam ją na całym ciele, jakby spływała po nim niczym gęsty, duszący dym. Z początku nie wiedziałam, gdzie jestem. Cichy szum odległych ulic wydawał się przytłumiony, jakby dochodził zza grubej zasłony, która oddzielała mnie od świata. Moje powieki drgały, lecz nie miałam siły ich podnieść. Pod palcami czułam szorstki asfalt, zimny i nieprzyjemny. Chciałam się ruszyć, ale ból przeszył mnie na wskroś, jakby wszystkie kości w moim ciele były zniszczone. Charlie... Jego imię pojawiło się w moich myślach jak bolesny sztylet.

Leżałam na opuszczonym parkingu, między brudnymi, zapomnianymi budynkami, które kiedyś były pełne życia, a teraz stały się niczym groby wspomnień. Światła latarni rzucały słabe, złamane promienie na moje bezwładne ciało. Deszcz zaczął padać, krople uderzały o asfalt i moją skórę, zlewając się z krwią na moim policzku. Nie mogłam krzyczeć. Głos uwięzł gdzieś głęboko, pochłonięty przez tę bezdenną otchłań, w której się znalazłam.

Wtem głuchą ciszę przeszył dźwięk, nie byle jaki była to piosenka, którą już kiedyś gdzieś słyszałam. Spokojna melodia niosła się echem w mojej głowie. Czyżby próbowała zagłuszyć ból poobijanego ciała? Zamglony umysł błądził, próbując uchwycić wspomnienie. Ale wtedy je odnalazł, to ta sama melodia, która grała tego wieczoru w knajpie na skraju lasu, grała kiedy byłam tam z nim. Automatycznie poczułam się jakby spokojniejsza.

Potem słyszałam zgrzytanie ziaren żwiru, zupełnie jakby ktoś chodził nam moim ciałem, ale moje powieki były tak ciężkie, nie byłam w stanie ich otworzyć mimo, że naprawdę chciałam to zrobić. Dźwięk był tak wyraźny, tak bliski, że wydawało się, że ktoś stoi nade mną, obserwując. Ktoś czuwał. Ale kto? Czy to możliwe, że byłam sama? Poczułam delikatny dotyk na swojej skórze, zupełnie jakby ktoś gładził moją skórę, jeździł opuszkami palców, w górę mojej dłoni, od przedramienia aż po zgięcie łokcia, a muzyka w mojej głowie narastała, narastała do tego stopnia, że wreszcie wygrałam walkę z własnym ciałem, powoli otworzyłam oczy, w pomieszczeniu, światło było przygaszone, obejrzałam się dookoła dostrzegając, że moje ciało było starannie przykryte. Znajdowałam się w szpitalu, nie mogłam się poruszyć ani o milimetr, czułam, że jestem cała zdrętwiała, a ból żeber dodatkowo utrudniał jakikolwiek ruch. Słyszałam jak ktoś chodzi po pomieszczeniu, za szpitalną kozetką w pierwszej chwili pomyślałam sobie, że to Charlie, dlatego złapałam za brzeg swojej pościeli delikatnie ją z siebie ściągając. Nabrałam powietrza, przytrzymując je w płucach gdy próbowałam się podnieść. Ból był silny, promieniujący, przeszywał moje ciało, ale wola walki chyba była silniejsza, bo już po chwili udało mi się wstać na nogi.

Przysięgałam sobie wtedy, że go zabiję. Ledwo stałam na nogach, czułam jak mimowolnie drgają, ale stawiałam krok za krokiem, wtedy doszedł do mnie jej głos.

- Przestańcie do mnie wydzwaniać - syknęła do słuchawki telefonu. - To ty mnie posłuchaj - dodała po chwili - jeśli on zbliży się do chociażby do jej osiedla osobiście dopilnuje by znalazł się ponownie w Europie - z kim mogła rozmawiać? - Jeżeli zobaczę Aidena bądź ciebie w tym cholernym szpitalu nie zawaham się przed wezwaniem policji.

- Liv - wychrypiałam na co dziewczyna niemal nie dostała zawału, obróciła się w moją stronę, wciąż trzymając komórkę w dłoniach.

- Obudziła się - wyszeptała po czym rozłączyła się. - Dlaczego wstałaś? - zapytała podchodząc bliżej. Byłam jeszcze skołowana, przed momentem leżałam na ziemi pośrodku parkingu, a teraz obudziłam się w szpitalu.

Przyjaciółka pochwyciła mnie pod ramie, zaprowadzając do łóżka, pomogła mi się położyć po czym zajęła miejsce na krześle obok.

- Jak się tutaj znalazłam? - zapytałam.

- Podobno ktoś znalazł cię nieprzytomną na tym cholernym parkingu, kiedy do ciebie dzwoniłam bo nie odpowiadałaś na moje wiadomości odebrał ratownik, Tak bardzo się bałam. - pochwyciła moją dłoń gładząc ją delikatnie. - Co się wydarzyło? Ktoś cię napadł?

- Dzwonił Matteo prawda? - dopytałam pomimo tego, że wiedziałam, iż to właśnie od dzwonił na co dziewczyna pokiwała głową - On wrócił - wychrypiałam po chwili zawahania.

Zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu tego dłużej ukrywać, potrzebowałam pomocy. Nie spałam po nocach, chodziłam zestresowana, i obawiałam się, każdego dnia, że czyha na mnie tuż za rogiem. Olivia zasługiwała na prawdę, wszyscy na nią zasługiwali.

- Kto wrócił? - ścisnęła moja dłoń tak jakby dawała mi znak, że jest tuż obok i mogę powiedzieć jej wszystko.

- Charlie - na dźwięk jego imienia Olivia automatycznie się spięła.

Potem opowiedziałam jej wszystko, opowiedziałam jej kiedy dokładnie pojawił się tamtego deszczowego dnia pod moim mieszkaniem, pokazałam wiadomości, i wyjawiłam, że to on napadł mnie tej nocy. Widziałam jak po tym dziewczyna na mnie patrzyła, posyłała mi pełne zrozumienia spojrzenie ale wiedziałam, że w środku bolało ją to, że nie wiedziała o tym wcześniej.

Następnie obiecała, że wróci do mnie najszybciej jak to możliwe, pojedzie tylko po świeże ubrania do domu i spędzi noc w szpitalu wraz ze mną.

Gdy zostałam sama miałam czas by odpocząć, ale moje myśli błądziły wokół faktu, że na dniach będę musiała złożyć zawiadomienie na policji, ponownie będę musiała przechodzić przez to samo, ale obiecałam sobie, że tym razem wygram, pozbędę się Charliego ze swojego życia raz na zawsze, nawet jeśli będę musiała stanąć z nim oko w oko ponownie.

Epilog na dniach misiaki!!!!

The Darkest NightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz