Epilog

56 6 7
                                    

Wyjście ze szpitala wiązało się z nowymi przeszkodami na mojej drodze do spokoju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Wyjście ze szpitala wiązało się z nowymi przeszkodami na mojej drodze do spokoju. Musiałam stawić się jutro rano na komisariacie by złożyć zeznania, a bardzo dobrze pamiętałam jak przeżyłam je ostatnim razem. Łącznie trzymali mnie tu trzy dni. Dlatego od kiedy tylko wstałam i zaczęłam zbierać swoje ciuchy do torby, którą przywiozła mi Olivia, drżałam z przerażenia. Zeznania przynosiły mi naprawdę sporo stresu ale chciałam jak najszybciej opuścić szpital. 

Na szczęście lekarz nie stwierdził żadnego złamania, byłam tylko mocno poobijana. Gdy brałam prysznic przyglądałam się ogromnym siniakom na swoich żebrach, były okropne, sino-purpurowe. Nie mogłam też się schylać ponieważ przysparzało mi to sporo bólu. Ale wiedziałam, że musze zacisnąć zęby i nie dać innym poznać, że cierpię. Nie zniosę litości ze strony innych, cała ta sytuacja wynikała z mojej winy, gdybym od razu zgłosiła się na policję nie byłabym teraz w takim stanie. 

Przyglądałam się Liv, która właśnie rozmawiała z lekarzem, nie opuszczała mnie na krok i pilnowała, nawet w nocy. Siedziała wtedy przy moim łóżku szpitalnym trzymając mnie kurczowo za rękę. Obie zdecydowałyśmy nie informować Leona o całym zajściu, był na wakacjach i nie zamierzałam zepsuć mu wyjazdu całą tą sytuacją. Matteo wciąż wydzwaniał do Liv, widziałam jak odrzucała ukradkiem jego połączenia. Tylko raz poruszyłyśmy temat braci, było to wczorajszej nocy. Zapytała mnie wtedy co będzie dalej, ale nie znałam odpowiedzi na to pytanie, chciałam znać prawdę, chciałam by chłopak wszystko mi wytłumaczył, głupio liczyłam, że może te cholerne artykuły dotyczyły czegoś innego, ale zdjęcia mówiły same za siebie. 

Aiden Castelli już nie był mi obojętny, i musiałam się do tego przyznać, nie wiedziałam, czy odtrącenie chłopaka całkowicie będzie dobrym pomysłem. Ale nie wyobrażałam sobie również tej rozmowy, co jeśli prawda będzie gorsza od kłamstwa? 

- Gotowa? - zapytała dziewczyna zabierając mi torbę sprzed nosa. 

- Oddaj, dam radę zanieść ją do sam.. - zanim zdążyłam dokończyć dziewczyna zgromiła mnie wzrokiem. 

- Jeszcze słowo - ostrzegła. - Lekarz kazał ci się oszczędzać - upomniała mnie. 

Tak więc Olivia robiła za niańkę, i to nie tak, że byłam niewdzięczna, po prostu nie chciałam by się nade mną litowała. Nie chciałam też robić jej problemów. Ale ona była uparta, wiedziałam, że z nią nie wygram. Dlatego to ona niosła moją torbę do samochodu, oczywiście pasy też mi zapięła, upewniła się, że fotel mam idealnie ustawiony, po drodze zatrzymała się na stacji benzynowej i kupiła mi kanapkę. Nie ruszyłyśmy dopóki jej nie zjadłam. 

Gdy dotarłyśmy do mojego mieszkania, spędziła ze mną dobre trzy godziny. Pomogła mi się przebrać. Smarowała moje siniaki specjalnym kremem przepisanym od lekarza. Nawet rozczesała mi włosy. Wieczór zastał nas szybciej niż się spodziewałyśmy. 

- Słuchaj - wychyliła się z kuchni. - Muszę wrócić do siebie na dosłownie dwie godzinki, w tym czasie nigdzie się nie ruszaj. Przywiozę nam coś dobrego na kolację, i zanim cokolwiek powiesz, tak spędzę tutaj noc, nie ma mowy bym zostawiła cię samą. - Pokiwałam głową zrezygnowana, tej bitwy z nią nie wygram. - w razie czego dzwoń i nie otwieraj nikomu. - Gdy już miała wstać by odprowadzić ją do drzwi dziewczyna dodała - Siadaj! Przecież trafię do wyjścia, zamknę za sobą. 

Tak więc zostałam sama, miałam chwilę dla siebie dlatego włączyłam koszmar z ulicy wiązów i pogrążyłam się w swoich myślach, ale gdy po czasie już zasypiałam usłyszałam dzwonek do drzwi, słowa Liv krzyczały w mojej głowie bym nie wstawała, i nie otwierała drzwi. Dlatego nie zamierzałam tego robić, ale dzwonek nie ustępował, wreszcie zza drewnianych drzwi usłyszałam głos. 

- Cassandro? Proszę otwórz drzwi - spokojny głos dobiegł do moich uszu. Wstałam z kanapy i powoli przeszłam do przedpokoju, zawahałam się, spojrzałam przez wizjer dostrzegając osobę po drugiej stronie.

- Aiden? - byłam w szoku, chłopak przecież był w Europie.

Ale zanim mogłabym zamknąć mu drzwi przed nosem, i krzyczeć zza nich, że ma się wynosić. Chłopak wyminął mnie wchodząc do środka, z włosów kapała mu woda, nic dziwnego, od południa w całej Atlancie lało jak z cebra. Ciągnął się za nim zapach papierosów. Ruszyłam za nim ledwie dając radę wziąć oddech. Stanął pośrodku salonu, jego wyraz twarzy był niepewny, nie zdradzał wiele, za to oczy. Te oczy, które patrzyły na mnie z taką cholerną troską, te same oczy, które sprawiały, że moje serce waliło jak oszalałe. Teraz widziałam w nich gniew, widziałam jak jego klatka piersiowa unosi się w szybkim tempie. Podeszłam bliżej, milcząc, czekałam.

- Przyleciałem tak szybko jak to możliwe - wychrypiał. - Olivia nie chciała nic mówić, nie wiedziałem co się dzieje.

- Wiem o wszystkim - wtrąciłam się. - Wiem, że wasz ojciec siedzi w więzieniu - Aiden oparł się o komodę stojącą w salonie, nie patrzył przez chwilę na mnie, wzrok utkwił w podłodze wiedziałam, że muszę to wyjaśnić, chciałam wreszcie zaznać spokoju. - Dlatego nigdy nie poruszałeś tematu rodziny? 

- To skomplikowane - odezwał się po chwili - Nie jestem taki jak mój ociec, a on odpowiada właśnie za swoje grzechy. 

- Kurwa - sapnęłam - Widziałam te wszystkie artykuły rozumiesz? - Już raz wpuściłam do swojego życia nieodpowiednią osobę, i spójrz jak skończyłam - podniosłam materiał swojej bluzki ukazując siniaki na swoim ciele - Prawie by mnie zabił rozumiesz?! Męczyłam się z nim tyle czasu, że gdy wreszcie zdobyłam się na odwagę by odejść musiałam uczęszczać na pierdoloną terapię. - chłopak przymknął powieki zupełnie jakby nie chciał patrzeć na sino-purpurowe ślady.

- Nigdy nie zrobiłbym ci krzywy - wtrącił - Nigdy. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że mógłbym coś takiego zrobić. - zrobił krok w moją stronę. - Pozwól mi wszystko wytłumaczyć, proszę Cassandro. 

- Nie wiem czy potrafię ci zaufać, twoja rodzina jest powiązana w jakieś nielegalne rzeczy Aiden. 

- Jeśli chcesz bym cię błagał zrobię to, upadnę przed tobą i będę błagał zrobię wszystko o co mnie poprosisz. Podpaliłbym dla ciebie cały świat jeśli tylko byś tego chciała.

- Ja potrzebuję czasu - wydukałam. - Potrzebuję zostać sama. 

Dzwonek mojego telefonu rozniósł się echem po całym mieszkaniu, zanim jednak ruszyłam się z miejsca spojrzałam raz jeszcze na Aidena, wyglądał podobnie jak wtedy gdy przyszedł wyciągnąć mnie z mieszkania, wyglądał wtedy jakby nie spał od kilku dni. Pochwyciłam urządzenie w dłonie, dzwoniła Olivia, nacisnęłam zieloną słuchawkę i przystawiłam telefon do ucha. 

- Cass? - jej głos był przytłumiony, ale wyczułam w nim też zmartwienie. - Oglądałaś telewizję? - zapytała, ale zanim zdążyłam cokolwiek jej odpowiedzieć dodała - Charlie nie żyje, znaleziono jego ciało na obrzeżach miasta, właśnie na miejscu pracują służby. 

Czas dla mnie się zatrzymał, już nie słyszałam Olivii krzyczącej w słuchawce telefonu, nie docierał do mnie nawet głos Aidena, mój obraz powoli się zamazywał, umysł doznał szoku, ta wiadomość nie docierała do mnie, albo nie chciałam by tam dotarła? Żółć podeszła mi do gardła, a uczucie pustki ogarnęło całe moje ciało. Charlie Anderson nie żyje, koszmar który nawiedzał mnie nocami właśnie odszedł. Ale za to kolejny miał nadejść jeszcze szybciej. 


Koniec części pierwszej 

The Darkest NightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz