Rozdział 22.

99 5 0
                                    

WINTER

Lasair.

Czy to możliwe?

Winter nie potrafi pozbyć się tej myśli. Lód pod jej łyżwami zacina się i prószy. Przecięła go tyle razy, że stał się nierówny i niewygodny do jeżdżenia. Królowa unosi dłoń gestem przypominającym taneczną pozę, po czym wypełnia wyżłobione luki. Tafla wygładza się idealnie, jakby nie rysowała go przez cały wieczór. Winter musiała jednak uspokoić huragan, który zapanował w jej głowie.

Kiedy Biały Dwór przybył do zdewastowanej stolicy, minęła doba od zamachu. Na miejscu pałacu zastano dogasające zgliszcza. Przetrwała jedynie fontanna, starannie wystawiona na pokaz, by przypadkiem jej nie przeoczyli. Ogień strawił wszystko wokół, lecz nie sięgnął skóry swojej królowej. Wierny do końca.

Zmasakrowane ciało do tej pory prześladuje Winter w koszmarach. Woń rozkładu. Poderżnięte gardło. Umazana ziemią twarz. Kruki krążące nad jej głową. Tak, Winter skupiła się na szczegółach nawet wtedy, gdy inni odwracali wzrok. Zapamiętywała. Przysięgała zemstę.

Dużo później powiedziano jej, że ciał Llyra i Lasair nie odnaleziono. Mogli się łudzić, że zostały rozszarpane przez zwierzęta albo pochłonęły je płomienie, ale chyba nikt w to tak naprawdę nie wierzył. Wystawili Penarę na pokaz, zatem  prawdopodobnie to samo zrobili z pozostałymi członkami jej rodziny. Tylko nie tutaj. Tam, pod ziemią. Sycili barbarzyńskie oczy martwym królem i księżniczką.

Winter bardzo szybko przestała być religijna, mimo to brak pochówku najbliższych przyjęła niczym najcięższy cios. Nikt nie może mieć jej zatem za złe, że teraz nie szanuje podziemskich zwłok. Nie po czymś takim.

Przyjęła do wiadomości śmierć swojej rodziny. Naprawdę. Oswoiła się z bólem i pustką. To nie tak, że była całkowicie sama, prawda? Miała wsparcie Selardi. Miała Rose, Nika i Willa. Czasem miała też pomoc Asha, choć on nigdy nie pozwalał jej się traktować jak rodzina, nawet jeśli krwią im do tego najbliżej. Winter nauczyła się tęsknić rzadko i spokojnie. Bez łez żałoba szybko stała się nostalgią. A jej zemsta na Podziemiu...jak Will to nazwał? Krucjatą, tak.

I nagle nieznajoma ostrzega Willa przed wybuchem, rudowłosa dziewczyna gubi królewski sygnet i jakiś Elementalista wysadza ratusz. Wszystko tego samego wieczoru. By ledwo dwa dni później Winter nawiedziła wizja.

Więc Winter pyta siebie jeszcze raz, cicho, nieśmiało i bojaźliwie, czy to możliwe, że Lasair przez cały ten czas żyła? Ukryli ją głęboko pod ziemią, zmanipulowali, zaklęli, zmusili, aby dla nich pracowała i Winter nie mogła jej pomóc?

– Na bogów, Win, zlituj się, dochodzi dwudziesta druga – dobiega ją głos Willa.

Nie zauważyła, kiedy się zjawił.

Królowa zatrzymuje się na środku lodowiska, jej osobistego widzi mi się umieszczonego w prywatnej części ogrodów, i spogląda na niego. Książę powietrza, owinięty w grube futro, z fioletowym szalikiem pod szyją i grubymi rękawiczkami, wygląda dziecinnie rozkosznie. Jego niezbyt postawna budowa bynajmniej nie pomaga.

– Potrzebowałam oczyścić umysł – odpowiada i podjeżdża na skraj lodowiska, gdzie wspiera się o barierkę.

Will kiwa głową i zapada między nimi wyczekująca cisza. Którą on dosyć szybko przerywa. Jego cierpliwość kończy się poza ścianami jego laboratorium.

– No więc? – ponagla, podchodząc bliżej.

– Chcę ją odnaleźć.

Słowa opuszczają jej usta bezwiednie, są jak obietnica rzucona w mroźną noc. Winter stwierdza jednak, że szczerze podsumowują jej dotychczasowe przemyślenia.

Maskarada żywiołów: Carole przesileniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz