15 róż

87 9 8
                                    

Następnego dnia Helen mogła już wrócić do domu.

Specjalnie szybciej zwolniłam się
z pracy aby odebrać ją ze szpitala,
a ona podczas drogi do domu zamieniła ze mną dwa zdania.
Rodzice wracali dopiero za tydzień, więc dalej do dyspozycji miałam ich samochód.

Po przekroczeniu progu mieszkania, poinformowała, że idzie dalej spać
i zamknęła się w pokoju.

No nic, do rozmowy jej nie zmuszę.

Położyłam się na łóżku. Nadal nie rozmawiałam z Joosttem.

W notatkach w telefonie już przygotowywałam scenariusze rozmów i to co chciałabym mu powiedzieć.

- dawanie ci takich znaków było błędem i tego żałuję

- nadal nie wyleczyłam się z tego, gdy ten mężczyzna mnie molestował i nie chce być dotykana w taki sposób (bez mojej zgody)

- szczerze mówiąc nie zamieniłabym wtedy niczego,
w nocy i wieczorem było mi miło, ale gdy się obudziłam czułam się okropnie niekomfoto

- nadal chcę się z tobą przyjaźnić
i kontynuować naszą relację, po prostu to dla mnie za szybko, znamy się zbyt krótko

- wbrew temu co powiedziałam, gdy od ciebie uciekałam, nie chce zapominać

To główne rzeczy, które chce mu powiedzieć.

Jak na razie nie zbiera się na to, bym sama do niego napisała, postawiła pierwszy krok.

Bałam się, że mimo wszystkiego, przez te wydarzenia nasza relacja już nigdy nie będzie taka sama.

Nie chciałam tego.

____
W środę wróciłam do pracy po jednodniowej przerwie.

Myłam podłogę, gdy ktoś nagle wszedł do środka.

-Już zamknięte!- burknęłam wściekle. Czy ludzie nie potrafią patrzeć na godziny otwarcia, które wielkimi cyframi są napisane na drzwiach?

Obróciłam się i niemal wypuściłam mopa z dłoni.

To był Joost.

Zmarszczyłam brwi, próbójąc ukryć narastające zdenerwowanie, przez które miałam ochotę zacząć krzyczeć  i płakać.

Nie wiem, czy podobało mi się to, że przyszedł.

-Cześć- przywitał się. W rękach trzymał bukiet róż.

-Cześć- wypaliłam, ściskając mocniej kij w palcach, by ukryć ich drżenie.

-Nie przeszkadzam?

-Joost...

Zawiesiłam głowę w dół, zamykając oczy.

-Proszę, wyjdź stąd.

Nic nie powiedział, nawet się nie ruszył.

Po dłuższej chwili usłyszałam szelest, dźwięk dzwonka, kroki i ponowne dzwonienie.

I znowu zostałam sama.

Powoli podniosłam oczy. Na stoliku, stojącym na środku sklepu, oprócz książek i notatników leżały też róże.

Łzy napłynęły mi do oczu.

Wracając do domu autobusem, smętnie patrzyłam za jego szybę.

Bukiet liczył piętnaście róż, które oznaczały "przepraszam".

[Stara Wersja] Uratuje Cię | Joost Klein FanfikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz