Rozdział 7

505 20 1
                                    


ALEXANDER

Gdy tak szedł w stronę, gdzie prawdopodobnie znajdowała się jego miłość pot zaczął mu spływać po plecach. Wiedział, że spieprzył. Wiedział, że nie będzie zachwycona jego widokiem. Ale nie mógł odpuścić. Już raz to zrobił i ją stracił. Nie pozwoli na to po raz kolejny. Usłyszał krzyki gdy zaczęli podchodzić pod scenę. 

- Hola, Hola. - odparł strażnik zachodząc mu drogę. - Poproszę przepustkę VIP. 

- Moja przepustka nazywa się dwadzieścia tysięcy dolarów. Od ręki. - odparł z sarkastycznym uśmiechem. 

- Nie ma tak dobrze. Przekupstwo nie wchodzi w grę.

- Skoro tak stawiasz sprawę. Dwieście tysięcy dolarów. - wyczekiwał już z poważnym wyrazem twarzy odpowiedzi ochroniarza. Wiedział. że go przepuści. Wyraz twarzy go zdradzał. 

- Od ręki? - zapytał niedowierzając. 

- Zaraz zrobię przelew. Pieniądze dostaniesz w minutę. - odparł po czym zrobił to co obiecał. Ochroniarz otrzymując powiadomienie o wpływie na konto, zerknął w telefon i oczy prawie wyszły mu z orbit.

- Proszę bardzo. - Odparł odsuwając  się od przejścia. 

Nie czekał. Od razu ruszył z zawrotną prędkością w stronę, gdzie dochodziły piski i wrzaski. 

Nagle wszystkie głosy jakby ucichły kiedy wszedł z hukiem do pomieszczenia, a ich oczy się spotkały. 

Zaniemówił. Z bliska wyglądała jeszcze piękniej. Jednak nadal uważał, że jej makijaż był za mocny i kompletnie nie potrzebny. 

- Alexander? - zapytała cicho, zupełnie tak jakby mówiła sama do siebie. 

- Rosalie. - odpowiedział kiwając głową. Jej wzrok od razu skierował się w kierunku Olivii.

Po jej wyrazie twarzy nie można było wywnioskować czy dziewczyna się cieszy, złości czy smuci. Nagle ich kontakt wzrokowy zanikł, a ona wróciła do dawania autografów. Mimo wszystko wszystko widział jak ta zerkała na niego. 

To dawało mu nadzieję, że może nie jest jeszcze za późno. 

Czekał cierpliwie, aż wszyscy fajni skończą się przytulać i prosić o autografy. Nagle przez drzwi wszedł jakiś mężczyzna w garniturze. 

- No dobra, dobra! Bo nam ją zamęczycie. Kochamy was pamiętajcie! - odparł ze sztucznym uśmiechem ciągnąc Rosalie za łokieć.

Zaczął widzieć na czerwono. Zarówno z powodu, że JEGO Rosalie jest dotykana przez jakiegoś "fagasa", i przez to, że przecież on z nią jeszcze nie porozmawiał. 

- Ja jeszcze tutaj jestem. 

Garniturek, bo tak nazywał go w głowie Alexander zmierzył go od góry do dołu z pogardą. On chyba nie zdawał sobie sprawy z kim ma do czynienia. 

- Przykro mi meet and greet już się skończyło. Może następnym razem.  - nadal trzymał ją za ten przeklęty łokieć. 

Ta jednak ku uciesze Alexandra wyrwała się z jego uścisku. 

- Jest ok. To moi starzy...- wzięła głęboki wdech patrząc na Alexa. - znajomi. 

Zabolało, ale w sumie i tak miło go nazwała po tym co jej zrobił. 

Natalie wpadła z hukiem w ramiona Rosalie.

Mężczyzna wziął głęboki wdech po czym spojrzał na piosenkarkę. 

- Rany boskie, ok! Ale idą z nami do pokoju bo wiesz co musisz jeszcze zrobić. 

W przeciągu dwudziestu minut dotarli do jej pokoju hotelowego, a raczej wynajętego apartamentowca. 

Całą drogę, w samochodzie panowała cisza. Ciężka i niezręczna. 

- Jak dobrze usiąść! teraz tylko praca przy komputerze. - odparł jak się okazuje "menadżer" Rosalie. 

W głębi serca dał nadzieję, że nie miał on żadnych głębszych relacji z jego ukochaną. 

Usiedli wszyscy razem w salonie i po raz kolejny nastąpiła tylko cisza. 

Rosalie wymownie spojrzała na swojego menadżera. Ten wziął głęboki wdech po czym zabrał swojego laptopa i udał się do góry. Zrozumiał aluzję. Natalie natomiast zachwycała się widokiem na miasto, a następnie pognała do zwiedzać apartamentowiec. 

- Rose. - zaczęła cicho Olivia. 

- Cieszę się, że tu jesteś. - odparła z uśmiechem patrząc tylko i wyłącznie na jego siostrę. 

Jesteś

Jesteś

Nie "jesteście". 

Olivia zapiszczała z radości po czym skoczyła z radością na dziewczynę. Tuliły się dłuższą chwilę. 

- Ja nie mogę na żywo o wiele fajniej cię widzieć. 

- No cóż...

Wyczekał na dobry moment, nie chciał w końcu przerwać Rosalie i jego siostrze ich pojednania. 

- Rosalie. - odezwał się, a ona delikatnie na niego spojrzała. 

Wzięła głęboki wdech po czym poprosiła Olivię czy ta mogłaby skoczyć do kuchni i zrobić im herbatę. Podała dokładną instrukcję gdzie co się znajdowało. 

Gdy opuściła salon, usłyszał od niej tylko siedem słów.

- Po co pan tu przyjechał, panie Santorio?

__________________________________________________

Ja wiem. Przegięłam z czasem oczekiwania, ale zmieniam pracę, dużo szkoleń itp. Obiecuję poprawę i proszę o wybaczenie!

Buziaki i do następnego!

Zostawcie coś po sobie! <3

Miłość w muzyceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz