ROK TRZECI,
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY:
REMUS LUPINPodczas lipca i sierpnia pełnie były wyjątkowo bolesne. Remus leżał przez następne parę dni w łóżku i nie mógł wstać. Potrzebował pomocy w przejściu chociażby paru kroków dalej. Kręciło mu się w głowie. Czuł się okropnie przez całe wakacje. Pamiętał tylko kłótnie jego rodziców. Lyall i Hope zawsze kłócili się o Remusa. Bo Lyall chciał żeby Remus kontynuował edukację w domu. Szczególnie po incydencie na koniec roku szkolnego. Hope i Lyall dostali od dyrektora list z zawiadomieniem, że trójka chłopców uciekała przed Remusem w lesie.
— Najwidoczniej i Remus jest zbyt głupi żeby tam być i oni są za głupi żeby z nim przebywać! — krzyczał Lyall. Głupi. To słyszał Remus przez całe wakacje. Ze jest głupi.
— On nie potrafi nad sobą kontrolować. — powiedziała Hope. — Mówił, że to jego przyjaciele. Mogli się martwić.
— Remus nie może mieć przyjaciół. Jest niebezpieczny dla innych. Nawet dla mnie i dla ciebie. — Lyall ściszył głos. — Mówiłem ci gdy został ugryziony co powinniśmy z nim zrobić.
Lyall nie wyszedł z samochodu gdy odwozili Remusa na peron. Pożegnał się z mamą i przeszedl przez przejście gdzie zobaczył pociąg.
— Remusie! — zawołał James machając do niego. — Remusie to ja! — Potter podbiegł do niego i pociągnął za rękę do osób, które, pomimo zmarszczek, wyglądali dokladnie jak on. — Mamo, tato, to jest Remus. Opowiadałem wam o nim.
— Witaj, Remusie. — tata Jamesa wyciągnął rękę do niego, a Remus niepewnie go uścisnął.
— Ojej, kochanie, co ci się stało na twarzy. — zapytała mama Jamesa. Remus natychmiast dotknął w dłonią rany, która nie była jeszcze porządnie zagojona.
— Mamo, przecież ci mówiłem...
— Wiem, skarbie. — uciszyła Jamesa jego mama. A on natychmiast zamilkł. Remus przez chwilę pomyślał, że chcialby żeby ta kobieta pojechała z nimi do Hogwartu. — Nie masz w domu maści?
— Nie, tata ich nie kupuje. — powiedział Remus. — Pani Pomfrey się mną zajmuje ale zostanie z tego blizna bo już za późno.
— Blizny wyglądają świetnie. Uwierz mi. Sam mam jedna. — powiedział tata Jamesa.
— Och. Patrzcie na czas! Musicie już iść. — James pożegnał się z rodzicami i weszli do pociągu.
— Remusie...
— Nie mów nic. Peter już wszedł?
— Tak. — powiedział James wchodząc do przedziału gdzie siedział Syriusz i Peter. Syriusz miał odrobinę dłuższe włosy niż zazwyczaj. I lekko kręciły mu się za uszami. Uśmiechnął się do Remusa i kiwnął mu głową.
Podczas podróży podzielili się jak wakacje. Remus nie miał za dużo do powiedzenia. Za dużo czasu spędził w łóżku.
— W przyszłym roku jedziecie do mnie i koniec. — powiedział James. — Prawda Peter?
Peter tylko wzruszył ramionami. Wyglądał na przygnębionego. Remus już miał pytać co jest nie tak, ale James zaczął opowiadać im jak minęły jego wakacje.
— Syriusz, jak Twoje wakacje? — zapytał James po godzinie gadania.
— Okropnie. Moi rodzice wykluczyli mnie z jakichkolwiek spotkań więc spędziłem całe wakacje w swoim pokoju gdy oni chwalili się osiągnięciami Regulusa. Jest coraz gorzej. Mam ich dość. — powiedział Syriusz.
Dojechali do Hogwartu. Remusa bolała głową na myśl, a jeszcze bardziej bolała gdy następnego dnia dostał swój plan lekcji i zobaczył, że pierwsza lekcją jaką ma to eliksiry. Marzył żeby już był rok szósty i nie musial się już z tym użerać.
— Witajcie uczniowie! Jesteście na swoim trzecim roku! — zawołał Slughorn na powitanie. — Dziś, na rozgrzewkę, zrobicie eliksir, dowolny, z tamtego roku. W parach. — dodał.
Remus wylądował z Jamesem w parze. James próbował z nim rozmawiać już od samego początku roku, ale Remus tak naprawdę nie był zły. Czyn Jamesa tylko oszczędził mu niezręcznego momentu, w którym musiałby powiedzieć przyjaciołom, że jest wilkołakiem.
— Ale super, że razem pracujemy. — powiedział James z najszczerszym uśmiechem jaki Remus kiedykolwiek widział. Remus poczuł ukłucie w sercu na myśl, że zaczyna tego chłopca faktycznie lubić. Wybrali eliksir. Jeden z łatwiejszych, bo Remus żadnego już nawet nie pamiętał. Remus spojrzał na Peter i Syriusza, którzy razem pracowali i stłumił śmiech. Syriusz już się krzywił na widok tego jak Peter kroi szczerze ogony.
— Tak, super. — przyznał Remus. Chwilę później Syriusz podniósł rękę do góry.
— Tak, panie Black?
— Chce zmienić partnera.
— Ej!
— A to dlaczego? — zapytał Slughorn.
— Nie wiem... nie jestem zadowolony..
Peter robi wszystko po swojemu.— Cóż, pan Pettigrew robi wszystko tak jak nakazałem. Wróćcie proszę do pracy. — powiedział Slughorn wracając do okrążania klasy aby obserwować innych uczniów.
— Okej, Remus, teraz wlej śluz gumochłona. — nakazał James.
— Muszę?
— Tak, ja pokroiłem lawendę. – powiedział James podając mu flakon. – Dwie krople.
Cała lekcją się dłużyła. Syriusz co chwilę podnosił rękę i narzekał na Petera, a James nie zamykał buzi chociażby na chwilę.
— Możemy w końcu porozmawiać? — zapytał James.
— O czym?
— O tym co się stało w czerwcu. — odparł James.
— Nie jestem zły. Nie było to mądre posunięcie ale najważniejsze, że nikomu się nic nie stało. — powiedział Remus.
— Dzięki... czytałem przez wakacje...
— Wow, to dla ciebie osiągnięcie. — powiedział Remus, a James go szturchnął.
— Są sposoby ci pomóc, wiesz? Co prawda są trudne ale...
— Nie musicie mu pomagać. Pani Pomfrey, że pomóc, mimo, że możliwa, ciężka do osiągnięcia, dlatego wystarczy, że nie będziecie mnie śledzić. — odparł Remus. — Ale dzięki, James. Nie... nie jesteś taki zły jak myślałeś. Masz serce w odpowiednim miejscu.
— No wiadomo, że tak.
CZYTASZ
I Know The End • The Marauders
FanfictionFanarty na okładce zostały zrobione przez @sophithil