ROZDZIAŁ 16: JAMES

74 10 0
                                    

ROK DRUGI:
ROZDZIAŁ SZESNASTY:
JAMES POTTER

Nadszedł listopad, a James Potter wciąż nie wierzył, że Remus Lupin może być wilkołakiem. Oczywiście, że James zauważył dziwne zachowanie swojego kolegi i oczywiście, że próbował dowiedzieć się czegoś więcej, ale mimo wszystko James wiedział, że przekroczenie granicy Remusa może wiązać się z wielkimi konsekwencjami, których James mimo wszystko nie chciał  znosić. Chciał się przyjaźnić z Remusem.  Chciał zostać jego przyjacielem, nie jego największym wrogiem. James nie mógł znieść, że Remus zbytnio zanim się nie przepadał. James nie wiedział dlaczego skoro sam uważał, że był najlepszą osobą jaką można było znać. James wiedział, że jest przyjazny, wspaniały i przyjaźń z nim to sama przyjemność. Miał dość słuchania tego, że musi być po prostu cierpliwy, a Remus sam go polubi.  Nie, James miał zamiar zrobić co w swoich siłach żeby Remus Lupin na koniec roku szkolnego został jego najlepszym przyjacielem.

W listopadzie miał być pierwszy mecz qudditcha. Mieli grać przeciwko ślizgonom. James był gotowy na wszystko. Długo się przygotowali i James wiedział, że drużyna Slytherinu nie jest taka silna bo w tamtym roku skończyło Hogwart wielu ślizgonów, którzy mieli naprawdę wielki talent do qudditcha.

— Remus, przyjdziesz na mój mecz, prawda? — zapytał James podbiegając do Remus gdy wracali do pokoju wspólnego.

— Nie.

— Dlaczego nie? Jesteś moim przyjacielem.

— Nie.

— Proszę, przyjdź. Będę naprawdę wdzięczny jeśli zobaczę tam Twoja buźkę.

— Nigdy więcej tak do mnie nie mów. — powiedział Remus.

— Okej, ale przyjdziesz?

— Nie wiem.

— Proszę przyjdź. — mówił James, a w jego głosie pojawiło się błaganie. Naprawdę zależało mu by Remus przyszedł na mecz.

— No dobra. Przyjdę, ale nie obiecuje, że będę się dobrze bawić. — powiedział Remus.

— Widzisz, tak trudno było powiedzieć, że tak?

— Nawet nie wiesz jak bardzo.

James się zastanawiał jak to się stało, że Syriusz i Peter zdołali się zaprzyjaźnić z Jamesem, a Jamesa Remus tylko tolerował.

W dzień meczu James się bardzo stresował, że nie podoła. Co prawda wiedział, że jest dobry i dobrze mu zawsze szło. Ale mimo wszystko bał się, że nagle zapomni jak się w ogóle kieruje miotłą. James naprawdę nie chciał już po pierwszym meczu trafić do szpitala. Oczywiście wiedział, że qudditch bez uszkodzeń na zdrowiu to nie qudditch, ale mimo wszystko miał nadzieję, że on sobie nic nie złamie. James nie znosił dobrze złamań. Kiedy był mały złamał sobie reke i bardzo przeżywał, że musiał mieć ja usztywniona. Oczywiście w Świętym Mungu szybko doprowadzili jego rękę do porządku, ale James i tak musiał mieć ja usztywnioną.

Frank Longbottom przedstawił wszystkich graczy, powitał nauczycieli oraz uczniów a gra się zaczęła.

James wrzucił pierwszego gola.

Maxa, ścigającego z ostatniego roku, trafił tłuczek w stopę.

James wrzucił drugiego gola.

Gracze Slytherinu wrzucili cztery następne i byli na prowadzeniu.

James spudłował.

Gdy była przerwa kapitan nie był zadowolony. Z jasnych powodów. Naprawdę kiepsko im szło a to Slytherin miał być gorszą drużyną tego dnia. James zaczął się denerwować. Miał wrażenie, że to jego wina.

Znów zbili się w powietrze.

Slytherinu zdobył kolejne dwa gole.

Było 6:2.

James zdobył kolejne dwa gole.

Gryffindor zdobył kolejne trzy.

6:7

— Michael Heartwood zdobywa gola dla Slytherinu! — komentował Frank Longbottom. — Alexis Marks leci w stronę Heartwooda... Nick Stevens... O! To musiało boleć. Marks dostaje od Stevensa tłuczkiem w plecy.

Alexis nie mogła już grać. Zamiast niej weszła Carla ale i tak to było słabsze ogniwo.

— James Potter zdobywa gola na Gryffindoru... Carla Johnson zdobywa gola dla Gryffindoru... Michael Hartwood zdobywa gola dla Slytherinu!

To był długi mecz.

Wkrótce już było 56:87 dla Gryffindoru. Byli już na prowadzeniu. Wystarczyło złapać znicza. James miał wielką nadzieję, że Gryffindor złapie znicza.

— Melody Wood łapie znicza! — zawolal Frank Longbottom. — Gryffindor wygrywa!

Na trybunach rozległ się wielki okrzyk radości. James rozejrzał się po trybunach. Remus nie wyszedł. Klaskał radośnie z dłonie najwidoczniej ciesząc się, że udało się wygrać. James poczuł się spełniony. Pierwszy mecz w jakim mógł brać udział został wygrany. Miał tylko nadzieje, ze każdy inny też taki będzie.

I Know The End • The Marauders Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz