ROK TRZECI,
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY: JAMES POTTERJeszcze przed świętami był mecz qudditcha, w którym Gryffindoru zwyciężył z Ravenclaw. Byli na dobrej drodze do wygranej. James cieszył, że Syriusz też jest teraz w drużynie i faktycznie mu się podoba. Razem chodzili na treningi i marudzili jeśli coś im się nie podobało. James dzięki temu mógł przestać myśleć o tym, że tegoroczne święta będzie musiał spędzić w Hogwarcie zamiast z rodzicami. Cieszył się, że spędzi je z przyjaciółmi ale miał nadzieję, że kiedyś uda mu się spędzić święta ze wszystkimi. James bardzo tęsknił za rodzicami. Był do nich bardzo przywiazany i czasami było mu głupio przy innych, że zawsze jako pierwsze to myśli o swoich rodzicach.
Ostatnie zajęcia przed przerwą było zielarstwo, a pani Sprout przyniosła magicznymi rodzaj jemioły, która jest bardzo rzadka i trzeba o nią bardzo dbać, bo istnieje możliwość, że za dziesięć lat nie będzie istniała. Ich zadaniem było pielęgnowanie jemioły.
— Mam pomysł na świąteczny żart dla ślizgonów. — powiedział James do Syriusza.
— Jaki? — zapytał Syriusz ledwo mówiąc, bo przez ostatni mecz źle się czuł. James się obejrzał wokół i zobaczył, że profesor Sprout ciągle na nich spogląda.
— Potem ci powiem. Za dużo tu ludzi. — powiedział James klepiąc Syriusz w plecy.
Wszyscy skończyli przed czasem i profesor Sprout ich wypuściła. Po obiedzie wrócili do pokoju wspólnego i większość poszła pakować swoje rzeczy. Chłopcy jako jedyni zostawali w Hogwarcie. Nawet Peter zostawał po tym jak mama wysłała mu ostatnie wyniki badań jego taty. James patrzył na swoich przyjaciół pisząc list do rodziców. Remus czytał książkę, Peter też pisał list do mamy, a Syriusz cały owinął się kocem i leżał na fotelu.
James napisał rodzicom wszystko co mógł. Ostatni mecz qudditcha, nawet podsumował jego ostatnie oceny. Naprawdę w tym okresie bardzo za nimi tęsknił. Zastanawiał się czy reszta jego przyjaciół też tak tęskni za rodzicami.
Połowa uczniów już zbierała się do wyjścia. James kazał Marlenie pozdrowić jej rodziców i powiedział, że jakby jego rodzice wrócili szybciej to ma ich odwiedzić.
— Wesołych świąt, Evans. — powiedział James do Lily. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie a ona wywróciła oczami. Nic nie odpowiedziała tylko przeszła dalej. James sądził, że jest ładna. Miała ładne włosy. I oczy. Zrobiło mu się przykro gdy nie odpowiedziała.
— Wzajemnie, James. —powiedziała Mary machając do niego.
— Dzięki, Mary. — uśmiechnął się do niej.
Święta dla Jamesa były czasem, który miał spędzić z rodziną. Jego przyjaciele byli dla niego jak rodziną jednak on nie czuł by było to, to samo.
W dzień świąteczny James zszedł na dół jako pierwszy w swojej świątecznej piżamie, którą dostał od mamy w tamtym roku. Rękawy były już trochę za krótkie, tak samo jak nogawki ale nie dziwiło to Jamesa, bo dość sporo urósł od ostatniego razu.
— Wesołych świąt! — zawołał James do przyjaciół.
— Co ty masz na sobie? — zapytał Remus uśmiechając się.
— Piżamę świąteczną! — zawołał James. — Moja mama zawsze daje mi taką na święta. Wam też dała.
Podzielili się prezentami i je otwierali. James ucieszył się na każdy. Nawet jeśli to były tylko cukierki od Remusa bo nie miał na więcej pieniędzy.
— Otwórz ode mnie. — powiedział James do Remusa lekko go szturchając, a on niepewnie zaczął otwierać prezent.
— Kupiłeś mi buty? — zapytał Remus patrząc na opakowanie trampek.
— Tak! Będziesz mógł je nosić dopiero we wiosnę ale twoje są zniszczone i nie chciałem byś w takich popsutych chodził. — powiedział James.
— A... dzięki, James. — powiedział Remus uśmiechając się do James, a on to odwzajemnił. — Są naprawdę ładne.
— Brązowy do ciebie pasuje. — powiedział James.
— Skąd znałeś mój rozmiar?
— Nie jest to ważne. — powiedział James.
— Śledzisz go? — zapytał Syriusz. — Beze mnie?
— Kazał mi sprawdzić rozmiar twoich butów jak będziesz spał. — powiedział Peter.
— Pete!
— Nie wiedziałem, że to taka wielka tajemnica. — powiedział Peter.
— Oddam ci za nie...
— To prezent, Remus. Nie będziesz mi nic oddawać. — powiedział James.
— James robisz o wiele za drogie prezenty. — stwierdził Peter patrząc na swoje nowe pióro. Eleganckie i jedne z tym droższych. Peterowi zawsze się podobało.
— Jestem bogaty. Nie macie się czym martwić. — James był wyjątkowo zadowolony z siebie. Uwielbiał robić najbliższym prezenty. — Kiedyś przyjedziecie na święta do mnie. Mówię wam, nikt nie robi lepszych świąt niż moi rodzice.
Każdy z nich na końcu otwarł piżamę od mamy Jamesa i założył ją na siebie. James wyjął aparat i zrobił im zdjęcie żeby wysłać mamie. Nawet Remus się uśmiechał na zdjęciu i wyglądał na bardziej szczęśliwego niż zwykle. Dzięki temu, że nie jest sam w zamku czuł trochę mniejszą tęsknotę za rodzicami.
CZYTASZ
I Know The End • The Marauders
FanfictionFanarty na okładce zostały zrobione przez @sophithil