ROK TRZECI,
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY:
PETER PETTIGREWPeter miał wrażenie, że każdy dzień mija zbyt szybko. Luty przyszedł bardzo szybko. Był mroźny i deszczowy. Peter chciał żeby zima się już skończyła. Żeby w końcu było ciepło.
Po wróżbiarstwie wszyscy zeszli drabina i ruszyli pod obronę przed czarną magią. Remus i Syriusz szli przodem rozmawiając o książkę, którą oboje czytali niedawno. Peter szedł obok Jamesa.
— Jak twój tata? — zapytał James patrząc na Petera.
— Chyba trochę lepiej, ale wciąż nie ma za dużo sił. — powiedział Peter. Wciąż bardzo martwiło go zdrowie swojego taty i miał wrażenie, że jego ciągle myślenie i tym pogarsza sprawę.
— Oby wszystko...
— James! — zawołała Mary Mcdonald podbiegając do nich. Za nimi szła Lily Evans.
— Mary, hej! — James się spieszył wymieniając spojrzenie z Peterem. James często mówił, że ta dziewczyna ma niezdrową obsesję na jego punkcie i ciągle za nim chodzi. — Co tam?
— Wszystko dobrze... chcę tylko powiedzieć, że byłeś świetny na ostatnim meczu. Zwycięstwo macie w kieszeni. — powiedziała obejmując jego rękę.
— Ta.. jeśli Slytherin przegra z Ravenclaw. Inaczej czeka nas dogrywka. — powiedział James.
— Na pewno przegrają i wy wygracie! — zawołała Mary. Syriusz i Remus aż się odwrócili na jej okrzyk.
— Tobie też się podoba nasza gra, Evans? — zapytał James patrząc na dziewczynę.
— Czasami. Jeśli się za bardzo nie puszysz. — powiedziała Lily. — I nie wyzywasz innych ludzi. Severus mi mówił, że nagle obudził się z mnóstwem kolorowych kropek na twarzy. Musiał iść do pani Pomfrey żeby to z niego zdjęła!
— Weź, to tylko żart, Evans.
— Tylko żart? Nawet nie jest zabawny. Kiedyś kogoś skrzywdzisz swoimi żartowali. Nie wiem jak Peter, Marlene i Remus mogą się z tobą przyjaźnić. — powiedziała Lily. — Chodź, Mary!
— Ale on jest taki cudowny! — powiedziała Mary niechętnie odchodząc od Jamesa, który zrobił się nadąsany. On i Lily mieli parę razy w tygodniu takie rozmowy i za każdym razem kończyło się tak samo.
— Ona ci się podoba? — zapytał Peter. James spojrzał na niego podnosząc brwi.
— Evans? Daj spokój. Tylko sobie z niej tak żartuje. Nigdy nie mógłbym się zakochać w dziewczynie, która sądzi, że wszystko wie. — powiedział James, ale jego twarz lekko poczerwieniała.
Dotarli pod klasę z obrony przed czarną magią i weszli do środka. Profesor Sylvester już siedział za biurkiem. Był to wysoki, chudy mężczyzna i skórze tak jasnej, że mogłoby się pomyśleć, że jest wampirem. Jego czarne włosy były krótko przycięte, a ona zawsze wyglądał na niezadowolonego.
— Zaczynamy zajęcia. — oznajmił w sekundzie gdy zadzwonił dzwonek oznajmiający lekcje. — Czy ktoś mi może powiedzieć kim jest wilkołak? — zapytał. Remus, który siedział ławkę obok zbladł. Lily podniosła rękę.
— Wilkołak to człowiek, który poprzez ugryzienie przez innego wilkołaka zamienią się w bestię przy każdej pełni księżyca. — powiedziała.
— Bardzo dobrze. Wilkołaki to krwiożercze bestie, którym nie powinno się ufać. Takie osoby zazwyczaj nie wiedzą co się z nimi dzieje i nie wiadomo co mogą zrobić. Nawet jeśli są przez większość życia człowiekiem, nie powinno się z nimi bratać. Takie osoby mogą zwiastować tylko i wyłącznie śmierć. — powiedział nauczyciel. Peter się trochę zezłościł. Dlaczego nauczyciel miałby sugerować takie rzeczy. Peter bał się spojrzeć na Remusa i jego reakcję.
— Ale, panie profesorze, z całym szacunkiem, ale wilkołaki nie są tak po prostu złe. — powiedział Syriusz.
— Oczywiście, że są. Są to groźne stworzenia. W czasach wojny czarodziejów zawsze chcą po czarnej stronie wilkołaki. Bo są brutalne. Nie mają serca. Są skazane na wieczną samotność. To ich złości. — powiedział nauczyciel.
— Nie każdy wilkołak jest skazany na wieczną samotność. Mogą mieć przyjaciół. — powiedział James.
— Chłopcy, doceniam waszą wiarę w tę rasę ale przejdźmy dalej do lekcji. Wilkołaki to potwory. — profesor Sylvester machnął różdżką i przed nimi pojawiły się notatki o wilkołakach. — Przejdźmy teraz do animagów. Czy ktoś wie kto to takie jak animag? — Remus uniósł rękę w górę.
— Jest to czarodziej, który ma możliwość w dobrowolnej chwili zmienić w zwierzę. — powiedział Remus trochę ciszej niż zwykle.
— Bardzo dobrze, panie Lupin. — powiedział uśmiechając się Remusa. — Jest to niezwykle złożony proces i tak naprawdę niewiele czarodziejów ma te zdolność. Niektórzy po prostu wybierają życie jako animag. Opowiem wam proces przemiany i nauki. Proces zaczyna się na przestrzeni jednego miesiąca, od pełni do pełni, należy nieprzerwanie trzymać w ustach jeden liść mandragory, nie można go połykać ani wyjmować z ust. Jeśli zostanie wyjęty cały proces należy zacząć od nowa. Ten liść bowiem należy użyć do eliksiru. Przy odpowiednich warunkach należy też wypowiedzieć zaklęcie, które trzeba recytować każdego dnia i wieczora oraz wypić gotowy eliksir.
— Co to za zaklęcie? — pytanie samo wypłynęło z ust Petera.
— Amato Animo Animato Animagus.
— Animagowie mogą porozumieć się ze zwierzętami. Nawet z wilkołakami. — powiedzial nauczyciel. — W tych czasach należy iść do Ministerstwa Magii gdzie trzeba się zarejestrować jako animag. Jest to bardzo ważne. — mówił.
— Czy Pan jest animagiem? — zapytał James.
— Nie, ale mam dużą wiedzę na ten temat. — wyjaśnił. — Animagami często zostają osoby, która są już dorosłe i w pełni rozwinięte cieleśnie i umysłowo.
Zadzwonił dzwonek i wszyscy wyszli z klasy i ruszyli na obiad. Tylko Remus uciekł w stronę dormitorium.
— Chyba musi być sam. — powiedział Syriusz.
— Czy nauczyciele nie wiedzą o... jego małym futerkowym problemie? — zapytał James.
— Wiedzą, ale najwidoczniej nie on. — powiedział Peter.
— Ej czy wy też... wpadliście na coś słysząc o animagach? — zapytał Syriusz.
— Tak, chyba tak. — powiedział Peter.
— Tak możemy mu pomóc. — stwierdził James.
— Musimy przemyśleć i poczytam o tym. Więc Remusowi ani słowa. — stwierdził Syriusz.
CZYTASZ
I Know The End • The Marauders
FanfictionFanarty na okładce zostały zrobione przez @sophithil