ROZDZIAŁ 20: JAMES

47 6 0
                                    

ROK DRUGI,
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY:
JAMES POTTER

Remus wyglądał blado. James ciągle mu się przyglądał i zastanawiał dlaczego. Już od początku tygodnia Remus wyglądał jakby nie czuł się najlepiej. Jamesa coraz bardziej to zastanawiało. I coraz bardziej zaczynał wierzyć, że Remus może być wilkołakiem. Na początku nie chciał w to wierzyć. Bo dlaczego by miał. Remus może po prostu mógł mieć słabą odporność. Ale to się działo raz w miesiącu. To zaczęło być, w oczach Jamesa, podejrzane. Dlatego postanowił zbadać sprawę. Na początku codziennie wypytywał Remusa czy wszystko w porządku. Remus w końcu się na niego zdenerwował, ale to tylko uświadomiło Jamesa w tym, że to poważna sprawa.

Dlatego gdy Remus wieczorem wyszedł z pokoju James wyszedł za nim. Skradał się po cichu nawet nie biorąc ze sobą peleryny niewidki. Dotarł aż do skrzydła szpitalnego.

— Oj ty biedaku, w tym miesiącu wyglądasz nawet gorzej. — powiedziała pani Pomfrey wychodząc z Remusem. James schował się za filarem.

— Myśli pani, że będzie to boleć? — zapytał Remus. Jego głos już coraz ciężej było dosłyszeć więc James ruszył za nimi.

— Być może... jesteś jeszcze młody, może Ci to sprawiać więcej bólu niż powinno. Gdy będziesz starszy będzie cię to mniej boleć... ale teraz będzie to większy ból. — mówiła. James się lekko wystraszył ale szedł dalej. Wyszli na dwór. James ukrył się za jednym z większych drzew jakie mógł zobaczyć. Patrzył jak Remus wchodzi do... drzewa? James nie mógł uwierzyc własnym oczom. Remus zatrzymał bijącą wierzbę i wszedł do środka. Wraz z panią Pomfrey. 

Po chwili pani Pomfrey wróciła do zamku, a James pobiegł do dormitorium.  Syriusz i Peter siedzieli w swoich łóżkach i byli zajęci sami sobą. James dyszał ciężko, a oni spojrzeli na niego nie mając pojęcia gdzie był i co się stało.

— Co jest, Potter? — zapytał Syriusz wstając z łóżka.

— Remus... on... poszedł z panią Pomfrey na dwór i wszedł do drzewa.

— Remus wszedł do drzewa? — zapytał zdezorientowany Peter.

— No on zatrzymał wierzbę bijącą i wszedł do niej. — James próbował im wyjaśnić zajście ale nie wiedział czy to co mowi ma w ogóle jakiś sens. — Po prostu chodźcie ze mną.

Razem wyszli na dwór i stanęli przed wierzbą bijącą, która znów się ruszała jak postrzelona.

— Przecież się rusza. — powiedział Syriusz.

— Ale Remus ją zatrzymał. — James starał się nie brzmieć jakby był szalony. Nic jednak nie szło na jego korzyść.

James podszedł bliżej drzewa ale gałąź machnęła odpychając go na bok. Chłopak poczuł jak robić mu się siniak na brzuchu. Wstał i podszedł do Syriusza i Petera.

— Nie rozumiem. — powiedział Peter.

— Dla ciebie nic nowego, Peter. Ale jeśli mam szczery, James, też nie rozumiem. — powiedzial Syriusz.

— Chodzmy do lasu.

— Do zakazanego lasu? — zapytał Peter blednąć na twarzy.

— No tak. Może tam jest Remus. — odparł James.

— Stary, czy ty nie pomyślałeś, że jeśli Remus naprawdę jest wilkołakiem to on nas zabiję jeśli tam jest. — powiedział Syriusz.

— No proszę was... ja bym to dla was zrobił.

James nie miał pojęcia jak, ale się zgodzili. Szli ostrożnie. Panowała kompletna ciemność, a tym bardziej w lesie. Peter oddychał za głośno, a Syriusz się co chwilę rozglądał. W końcu za nimi usłyszeli ciche warczenie. Sparaliżowani ledwo się odwrócili żeby zobaczyć, że to pies Hagrida.

— Na Merlina! — zawołał Syriusz.

— Cicho! — sapnął James.

— Wracaj do Hagrida. — rozkazał Sytiusz, a pies nagle uciekł. James się odwrócił i zobaczył ciemną postać, która biegła w ich kierunku.

Chłopcy rzucili się biegiem. Nie wiedzieli gdzie są i jak daleko do wyjścia z lasu. James nagle zaczął żałować, że śledził Remusa. Bo jeśli to był Remus to właśnie ich gonił w formie wilkołaka. Peter płakał. Syriusz krzyczał. James miał wrażenie, że obudzili połowę zamku. Warczenie było słychać coraz bliżej. James nie chciał umierać młodo. Nagle za ich plecami błysnęło jakieś zaklęcie i wilkołak został schwytany w sieć i uśpiony. Profesor McGonagall podeszła do nich bliżej.

— Pani profesor! — zawołał James.

— Czy wy zgłupieliście do reszty? — zapytała widocznie zdenerwowana. — To był wilkołak! Mogliscie umrzeć! Jak mogliscie wyjść o tej porze z dormitorium. W pełnię księżyca!

— My... — zaczął Syriusz.

—To moja wina, pani profesor. Ja... chciałem wiedzieć co robi Remus gdy znika. Więc go śledziłem. — powiedział James, zawstydzony. — Ja nie wierzyłem, że naprawdę może być wilkołakiem.

— Panie Potter... wilkołaki to okrutne stworzenia. Może i pan Lupin nie chciałby was zabić i zrobić wam krzywdy, ale to nie był Pan Lupin... to jego inna, niebezpieczna forma. On siebie nie kontroluje. — powiedziała McGonagall. — Idźcie do dormitorium.  A ostatnie tygodnie wakacji spędzicie sprzątając zamek z panem Filchem.

Następnego dnia po śniadaniu James wybrał się do skrzydła szpitalnego. Cały zamek wiedział, że Jamesa, Syriusza I Petera gonił wilkołak, ale nikt nie wiedział, że to Remus.

Lupin leżał na łóżku widocznie wykończony. James usiadł na krześle.

— Jesteś idiotą.

— Wiem. — powiedział James. — Przepraszam. Nie miałem pojęcia...

— James... nie chcę tego słuchać. — powiedział Remus.

— Jesteś zły?

— Tak, że cię nie zjadłem. — powiedział Remus i potarł czoło. — Nie myślę wtedy jak ja.

— Wiem.

— To co zrobiłeś było głupie. Następnym razem zamiast mnie śledzić to się mnie zapytaj. — powiedział Remus.

— I byś mi powiedział?

— Oczywiście, że nie. — powiedział Remus.

— Mogę coś zrobić?

— Nie ma nic co byś mógł zrobić by mi pomóc.

Wyzwanie przyjęte, pomyślał James.

I Know The End • The Marauders Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz