ROZDZIAŁ 8: JAMES

111 12 0
                                    

ROK PIERWSZY,
ROZDZIAŁ ÓSMY:
JAMES POTTER

J

ames wstał najszybciej ze wszystkich chłopców w dormitorium. Był bardzo podekscytowany bo jako pierwsze zajęcia we wtorki mieli latanie. James oczywiście był świetny z latania. Lubił latać wysoko ponad chmury i podziwiać wszystkich z góry. Nie wszyscy chłopcy podzielali jego zainteresowanie lataniem. Peter się trochę bał, Remus ciągle mowil ze gdyby on zaczął latać trzeba by było wzywać służby żeby mu pomóc, tylko Syriusz podzielal jego zainteresowanie. Ale niestety nie był zadowolony gdy James go obudził.

— Dzisiaj jest latania! Wstawajcie! — zawołał James.

— Zamknij się, Potter. — powiedział Syriusz. Peter wstał z łóżka i od razu poszedł do łazienki.

James podszedł do łóżka Remusa i szturchnął go parę razy żeby go obudzić.  Remus posłał mu spojrzenie, które jasno dalo mu do zrozumienia, że ma się zamknąć i nawet nie próbować go dalej budzić.

Gdy już wszyscy byli gotowi zeszli na śniadanie. James dalej był mocno podekscytowany. Pani Hooch obiecała mu na ostatnich zajęciach, że będzie mógł się przylecieć na miotle dłużej niż parę sekund. James stwierdził, że to wszystko dlatego że był tak świetny w lataniu, że jako jedyny dostanie tak wielkie wyróżnienie.

Początek marca był mroźny i tego dnia padał bardzo zimny deszcz. James przełknął ślinę z obawą, że przez pogodę pani Hooch nie pozwoli mu latać. Przyszła parę minut spóźnia i stanęła przed grupą trzęsących się z zimna pierwszaków.

— Z racji pogody nasze zajęcia niestety nie będą zbyt efektowne. Chciałabym z wami poćwiczyć latania i myślę, że dzisiaj będzie to możliwe z racji tego, że nie ma aż takiego wiatru. Usiądźcie na swoje miotły.

James jako pierwszy przełożył nogę miotle i od razu trochę wzbił się w powietrze. Mieli przylecieć jedno kółko wokół boiska. Wszyscy powoli zaczęli startować. Peter i Remus jako ostatni a James jako pierwszy.

— Bardzo ładnie panie Potter! — powiedziała pani Hooch klaszcząc w dłonie. James się wyprostował i uśmiechnął. Po jednym kółko pani Hooch zakończyła zajęcia i wysłała ich do środka bo było zbyt zimno na inne ćwiczenia. Wszyscy chłopcy poszli do biblioteki i otworzyli swoje książki. Mieli sprawdzenia wiedzy teoretycznej z zaklęć. Uczyli się już poprzedniego dnia ale postanowili jeszcze powtórzyć żeby na pewno dobrze ich poszło. James wciąż wracał myślami do latania. Bardzo chciał żeby znowu mógł wzbić się w powietrze i polatać chociaż pięć minut dłużej.

— W przyszłym roku już będziesz mógł startować do drużyny qudditcha. — zapewnił go Remus wciąż wpatrując się w swój podręcznik.

— Tak, wiem ale zanim zacznie się drugi rok minie trochę czasu. — powiedział James wzdychając.

— Nic na to ci nie poradzę. — powiedział Remus.

Wrócili przed klasę z zaklęć chwilę przed rozpoczęciem zajęć i weszli do klasy. Profesor Flitwick rozdał wszystkim pergaminy z dwudziestoma pytania dotyczący zaklęć których się już uczyli i James odpowiedział na wszystkie dwadzieścia. Był pewien że dostanie wysoka ocenę bo pytania były banalne.

Po sprawdzianie Profesor Flitwick rozmawiał o czym z uczniami z pierwszy ławki. James niezbyt dobrze słyszał ale wiedział, że chodziło o sprawdzian.

Następnego dnia mieli mieć pierwsze eliksiry. Remus nie pałał miłością do eliksirów i James wręcz widział jak bardzo jest zestresowany. Chcial go pocieszyć i zauważył, że na łóżku Remusa spoczywa mały pakunek.

— Co to takiego? — zapytał James a Peter i Syriusz również podeszli do łóżka Remusa który oblał się rumieńcem.

— Mam dzisiaj urodziny. — odparł cicho Remus.

— Masz dzisiaj urodziny i nam o tym nie powiedziałeś? — zapytał James — I jak niby miałem Ci kupić prezent?

— Nie musiałeś mi kupować prezentu. — powiedział Remus wywracając oczami.

— Ale...

— Wszystkiego najlepszego, Remus. — powiedział Syriusz uśmiechając się do Remusa.

— Dzięki.

— Najlepszego, Remus! — odparł Peter.

— Wszystkiego najlepszego. — powiedział James — Przytulas?

— Dzięki, nie nie chce twojego przytulasa James. Jeśli zaraz nie wyjedziemy będziemy spóźnieni na eliksiry.

Zjedli pospiesznie śniadanie i poszli na zajęcia. Odkąd Profesor Slughorn oddał wszystkim sprawdziany traktował zdecydowanie lepiej osoby które dostały pozytywne oceny. Dlatego osoby które dostały negatywne osoby nie były zbyt zadowolone na lekcji eliksirów i James im się nie dziwił. Sam by nie chciał być źle traktowany przez nauczyciela tylko dlatego ze nie poszedł mu jeden sprawdzian.

— Świetnie panie Black. — powiedział Slughorn zaglądając Syriuszowi przez ramię gdy eliksir nabierał odpowiedniej fioletowej barwy. James również miał fioletową i Remus miał trochę jaśniejszy fiolet.

— Hm... nie do końca panie Lupin, nie do końca. — powiedział Slughorn krzywiąc się — Może następnym razem Panu wyjdzie... Och Panno Evans idealnie! Rewelacyjnie!

James spojrzał na Remusa który widocznie był odrobinę tym poirytowany. Remus odwzajemnił wzrok Jamesa i ku zdziwioniu chłopca Remus posłał mu uśmiech.

— Było blisko. — powiedziała mu Syriusz po zajęciach — Slughorn zachowuje się jak dupek traktując cię w ten sposób. Przecież Evans miała bardzo podobna barwę do ciebie i jej konsystencja nie była do końca taka jak powinna.

Syriusz często tak mówił po eliksirach żeby poprawić Remusowi humor. James często do niego dołączał ale Remus wyglądał jakby tym razem miał trochę lepszy humor.

— Nie obrażał nauczyciela. — odparł Remus do Syriusza.

Wrócili po zajęciach do dormitorium I znowu wrócili do nauki. James Miał ostatnio wrażenie że nic tylko się uczą. Każdy nauczyciel chciał zrobić im sprawdzenie wiedzy więc mieli dużo na głowie. James chciał już wakacje.

I Know The End • The Marauders Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz