ROK PIERWSZY:
ROZDZIAŁ CZWARTY:
JAMES POTTERJames Potter był najlepszy we wszystkim co robił. Tak przynajmniej mówili mu rodzice przez całe dzieciństwo. Dla wielu arogancki chłopczyk z bogatego domu, który nie wiedział nic o prawdziwym życiu. Ale James miał jedenaście lat. Nie musiał jeszcze nic wiedzieć o życiu bo przecież był jeszcze dzieckiem wchodzącym w etap nastolatka. Tak więc sobie żył beztrosko. Nie zdając sobie sprawy, że się chwali, że bywa irytujący, arogancki, zarozumiały i wszyscy uważają, że ma się za lepszych od innych. Ale bądźmy szczerzy chociaż przez chwilę. James czasami miał się za lepszego za innych. Był przystojny, to wiedział na pewno, zawsze wyglądał dobrze, nauka też mu nieźle szła. Więc w gruncie rzeczy James był idealny chociaż czasami miał dni gdy taki się nie czuł.
Początek listopada zwiastował bardzo zimną zimę. A Syriusz miał urodziny. James kupił mu rzecz jasna prezent i w dodatku trafił w dziesiątkę. Uwielbiał Syriusza i wiedział, że przez to Peter jest zazdrosny. Ale uwielbiał tę uwagę, którą mu dawali. Uwielbiał jak prowadzili cichą wojnę kto będzie najlepszym przyjacielem Jamesa Pottera. Uwielbiał być w centrum uwagi. Uwielbiał jak ludzie się na niego patrzyli. Dla Jamesa świat kręcił się wokół niego i to on był w centrum wszystkiego. Tylko jedna osoba z ich dormitorium nieco odstawała i zdawała się jedynie tolerować Jamesa. Nieważne co robił i jak bardzo się starał. Remus Lupin zawsze tylko kiwnął głową na słowa Jamesa albo się lekko uśmiechnął. To zawsze James był najmądrzejszy. A teraz jest inny chłopiec który zdaje się być mądrzejszy od Jamesa. Nie był oczywiście zazdrosny o Remusie bo dlaczego miałby być? Nawet nie lubił go tak bardzo jak Syriusza albo Petera. Ale chciał, żeby Remus go podziwiał. Dlatego trochę się puszył na eliksirach. Jamesowi szło rewelacyjnie. A Remus nie potrafił załapać co się dzieje. I James widział, że Remus jest tym poirytowany. Dla Jamesa Remus był jakby przezroczysty, widział przez niego.
— Wiesz — zaczął James trochę przemądrzałym tonem głosu — mogę ci z tym pomóc, jeśli chcesz.
Remus spojrzał na niego widocznie poirytowany. Zawsze Był poirytowany. I zły. I smutny. I jakby miał kogoś zamordować.
— Okej. — powiedział Remus z siłą przesuwając wszystko do niego. James się uśmiechnął i wyprostował — Nie pusz się tak. To sprawia, że wyglądasz dziwnie. — James nagle poczuł się mały. Syriusz miał rację. Remus był wredny.
— Jeśli Ci nie pomogę, oblejesz. I wtedy nie będziesz sobie tak żartował. — powiedział James — Mi to idzie znacznie lepiej. Nie muszę Ci pomagać.
— To nie pomagaj.
James miał ochotę tupnąć nogą jak małe dziecko ale wtedy zauważył, że Remus się uśmiecha. Czyżby się tylko z nim drażnił?
— Daj spokój, Potter. Pomożesz mi czy nie? — zapytał Remus.
— Pomogę.
James nie wiedział jakim cudem tylko Peter mógł się z nim dogadać, ale taki już był los między nimi. James był Jamesem, a Remus Remusem. Dwa różne charaktery.
— Nie możesz się wkurzać na jakiegoś durnego chłopaka, który tylko się z tobą drażni, Jamie, nie bądź dzidzią. — powiedziała Marlene Mckinnon. We wrześniu ścięła sobie włosy. Zrobiła to krzywo. Teraz jej blond włosy były krzywo ścięte i wyglądały tragicznie ale jakimś cudem Marlene nie wyglądała tragicznie.
— Wiem, Mar, ale to nie takie łatwe. Nie znasz go. Jest wredny. — powiedział James — Ty też masz tak... że chcesz wrócić czasem do mamy?
— Och na Merlina, James! Nie mówisz mi chyba, że tęsknisz za swoją mamusią! — powiedziała Marlene. Wyglądała jakby miała wybuchnąć śmiechem. Jamesowi pojawiły się łzy w oczach. Tęsknił za mamą. I za tatą. Oni nie kwestionowali tego czy jest najlepszy czy nie. Marlene objęła go i przyciągnęła do siebie — Mam z nim pogadać?
— Nie. — wymamrotał pociągając nosem — Ale... chcę być jego przyjacielem! Chcę by mnie lubił i chcę go lubić ale on jest taki dziwny czasami! Syriusz i Peter są o niebo lepsi! Nie mają ciągle miny jakbym powiedział coś głupiego. — powiedział James.
Marlene westchnęła.
— Wiesz, czasami ludzie myślą, że jest cię za dużo. To nieprawda ale musisz dać im się poznać i nie możesz oczekiwać, że nagle każdy cię od razu polubi bo to jest niemożliwe, James. — powiedziała.
Na początku grudnia Remus znów zniknął z zamku ale tym razem nie powiedział dlaczego. Na transmutacji uczyli się coraz lepszych rzeczy i zbliżały się święta. A to znaczyło, że James niedługo wróci do swojej mamy. Tylko tego chciał. Powrotu do rodziców. Do domu, który ciągle pachniał wypiekami mamy.
— Ja zostaję w zamku. — powiedział Syriusz składając do buzi łyżkę z owsianką.
— Czemu? Nie chcesz zobaczyć rodziców? — zapytał James. Syriusz się zacząć głośno śmiać.
— Nie.
— Ja też chyba zostaję. — wymamrotał Peter. James wiedział jak wygląda sytuacja w domu Petera. Rodzice ciągle się kłócili. Jego tata często bił jego mamę i czasami podnosił rękę też na Petera. Nie raz widział siniaki na ciele przyjaciela w wakacje i często martwił się, że to robi się zbyt poważne. Rozmawiali o tym raz. Peter wtedy spał u Jamesa i zamiast się dobrze bawić płakał ponieważ jego tata znowu pobił jego mamę tak bardzo, że musiała być w szpitalu.
— Nonsens! Ty jedziesz do mnie. Mama od razu powiedziała, że Ty możesz przyjechać. Będziesz się tak dobrze bawił. — powiedział James.
— Tak? Dzięki James!
— Drobiazg. Dobrze o tym wiesz. — powiedział James uśmiechając się do Petera. Syriusz miał smutną minę ale James nie mógł go zaprosić. Jego rodzice go nie znali, ale poznają gdy James im wszystko opowie w święta i na pewno zaprosi go na wakacje — Na pewno nie będziesz całkiem sam, Syriuszu.
CZYTASZ
I Know The End • The Marauders
FanfictionFanarty na okładce zostały zrobione przez @sophithil