ROZDZIAŁ 25: REMUS

17 4 0
                                    

ROK TRZECI,
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY:
REMUS LUPIN

— To była straszna pełnia. — powiedział Remus do pani Pomfrey gdy ona nałożyła mu zimny okład na czoło. Remus czuł się tak jakby każdy mięsień jego ciała miał się rozerwać. Właściwie czuł się tak jak tuż przed przemianą w wilkołaka. Był strasznie obolały i na jego ciele pojawiły się nowe rany i siniaki. Remus nawet nie wiedział jak to się dzieje, że je ma. Nic nie pamięta. — Czy to kiedyś przestanie tak boleć?

— Pewnie tak, gdy przestaniesz rosnąć. — powiedziała pani Pomfrey gładząc jego wilgotne od potu włosów. — Tym razem będziesz musiał zostać dłużej w skrzydle szpitalnym.

Remus nie chciał zostawać dłużej w skrzydle szpitalnym. Była sobota. Miał być mecz qudditcha. Miał zobaczyć jak Syriusz i James grają. Remus pierwszy raz żałował, że ominie mecz qudditcha.

Jeszcze parę godzin przed meczem drzwi od skrzydła szpitalnego się otworzyły i Remus zauważył swoich przyjaciół przechodzących przez drzwi. Dostawili krzesła do łóżka Remus i przynieśli mu parę książek jakby mu się nudziło.

— Zdążysz wyjść na mecz?

— Nie. Nie wyjdę stąd tak szybko. — powiedział Remus. — Prawdopodobnie ominę parę lekcji.

— Było tak źle? — zapytał Syriusz, który siedział najbliżej.

— Tak. — powiedział Remus. — Jest coraz gorzej.

— Chłopcy! — zawołała pani Pomfrey. — Mówiłam wam, że jak odwiedzacie pana Lupina to któryś ma przyjść do mojego gabinetu i mnie poinformować. — powiedziała surowym głosem. Mimo to Remus wiedział, że cieszy się, że ktoś go odwiedził. Odwiedziali go od samego początku roku szkolnego.

— Jesteśmy! — powiedział James uśmiechając się radośnie.

— Widzę cię, panie Potter. — pani Pomfrey się uśmiechnęła do nich i odwróciła się by nalać jakiś zielony, gęsty eliksir i podała go Remusowi. — Nie krzyw się tak. Nie będzie cię tak bolało.

— Co to jest?

— To jest lek dzięki któremu Remus może się czuć trochę lepiej po pełni i odzyskać świadomość swojej osoby. —  powiedziała.

— Ty nie masz... świadomości swojej osoby? — zapytał Syriusz.

— Nie. Od razu po przemianie z powrotem do człowieka nie wiem kim jestem. — powiedział Remus.

— Dlatego ważne jest to żeby to pil, inaczej po pełni całkowicie zapomni o samym sobie i może się zgubić w lesie.

Remus chwycił za szklankę i wypił ją na raz. Substancja była obrzydliwa i tak dziwna, że Remus czuł się jakby połykał stado robaków.

— Hagrid mówił, że tej nocy Remus dotarł aż do pająków. Stąd te wszystkie rany na jego ciele. — powiedziała pani Pomfrey.

— Zaatakowałem...

— Nie zauważyłeś go. Nie przejmuj się. — powiedziała pani Pomfrey. — Za dziesięć minut musicie iść. Remus musi odpocząć.

Pani Pomfrey wróciła do swojego pokoju, a Remus opadł na poduszki czując jak poczucie winy wraca do niego z podwójną siła. Chłopcy wymienili spojrzenia.

— Wciąż szukam sposobu by... — zaczął James przyciszonym głosem.

— Nie ma sposobu, James. Uwierz mi, doceniam waszą próbę pomocy ale sami słyszeliście, atakuje wszystko, jak się budzę nie wiem kim jestem. — powiedział Remus. — Nie mam żadnej świadomości jako wilkołak. Chcę tylko atakować. Nie chciałbym żeby któryś z was został przeze mnie zaatakowany.

— Ej, nie denerwuj się, Remus. Tylko pogorszysz swój stan. — powiedział Syriusz. — Tylko chcemy ci pomóc.

Gdy poszli Remus siedział w ciszy. Bolała go głową i czuł jakby zaraz miał zemdleć. Nie miał nawet ochoty czytać, ale wziął jedną książkę z brzegu. Była to jakaś o obronie przed czarną magią i była całą popisana. Remus rozpoznał to pismo. Było to pismo Syriusza. Eleganckie. Każda litera była pisana z gracją jakby dużo znaczyła.

Czytałem tę książkę już parę miesięcy temu, myślę że ci się spodoba.
Syriusz.

Remus zaczął powoli czytać książkę i zanim gdy chłopcy przyszli po meczu prawie kończył. Syriusz się uśmiechnął do niego patrząc na okładkę. Gdy pani Pomfrey owijała bandażem rękę Jamesa gdy sobie ją lekko obił Syriusz usiadł obok Remusa

— Jest twoja. — powiedział Syriusz. — Te wszystkie notatki są dla ciebie.

— Serio?

— Tak. Ja mam inny egzemplarz...

— Musisz mi go dać. — powiedział Remus.

— Czemu?

— Bo też muszę Ci zostawić notatki. — stwierdził Remus, Syriusz się uśmiechnął i przybliżył do Remusa.

— Przyniosę Ci jutro z samego rana. — stwierdził. Remus się uśmiechnął do niego. Za każdym razem gdy rozmawiał z Syriuszem czuł się dziwne. Jego serce nagle przyspieszyło a on się stresował i ważył każde słowo, które do niego wymawiał. — Nie mogę się doczekać aż to przeczytam. Jesteś najmądrzejszą osobą jaką znam.

— Ty jesteś lepszy...

— Zwykle szczęście. — powiedział Syriusz wzruszając ramionami. Odsunął się nieznacznie od Remusa gdy Syriusz usiadł na krześle. Peter również doszedł do nich i wręczył każdemu czekoladę.

— Mówiłeś mu, że wygraliśmy?

— Oczywiście. — powiedział Syriusz. — Szkoda, że cię nie było Remus. James obdarł sobie rękę.

— Bolało!

— Wiem, że bolało, ale to nie był faul. — powiedział Syriusz odgarniając czarne włosy z twarzy.

— Czujesz się już lepiej? — zapytał Peter.

— Tak, dzięki, że pytasz, Peter. — powiedział James.

— Pytałem Remusa. — Peter posłał spojrzenie Jamesowi. — Ale to wspaniale, że Twoja obdarta ręką już czuje się lepiej.

— Czuje się lepiej. — powiedział Remus. — Ale czuję, że moja głowa zaraz pęknie.  Tak jest zawsze.

— Za dziesięć minut zaczyna się kolacja. — powiedziała pani Pomfrey. Peter i James pożegnali się z Remusem i poszli do Wielkiej Sali.

— Widzimy się jutro rano. — Syriusz puścił oczko do Remusa i dogonił Jamesa i Petera.

— Jego charyzma jest nie z tej ziemi. — powiedziała pani Pomfrey kręcąc głową.

I Know The End • The Marauders Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz