ROK DRUGI,
ROZDZIAŁ CZTERNASTY:
PETER PETTIGREWP
eter myślał, że zwariuje. Zgodził do pójść z Jamesem na testy przyjęcia do drużyny Qudditcha. Oczywiście miał siedzieć tylko na trybunach i wspierać przyjaciela stamtąd. Ale gdy szli na boisko James nie przestawał gadać. Nie zamykała mu się buzia. Peter wiedział, że to tylko ze stresu, ale James nie przyznał, że się stresował. Udawał wyluzowanego. Jak zawsze w takich sytuacjach. Peter twierdził, że życia Jamesa byłoby o wiele lepsze gdyby chociaż raz przyznał, że jest taki jak inni.
— Wybiorą mnie. Muszą mnie wybrać. — mowil James. Powtarzał to w kółko odkąd tylko wyszli. Peter żałował, że nie ma tu Remusa, który szybko by zgasił tak wielki zapal Jamesa i go trochę uciszył. — Wybiorą mnie, prawda Pete?
— Oczywiście, że Cię wybiorą... tylko, że wiesz, że mają duże oczekiwania, prawda? I, że to nie będzie łatwe? I, że być może trafisz jako rezerwowy?
— Brzmisz jak Remus, Peter. I dla twojej wiadomości gdy tylko zobaczą jaki jestem świetny i cudowny i jak dobrze mi idzie to od razu dadzą mnie na pozycję i już będę grał w pierwszym meczu.
Peter chciał mieć tą pewność siebie, którą miał James. Chciał być tak pewny siebie i tak wierzyć w swoje możliwości.
Peter wszedł na trybuny gdzie siedziało już parę osób. W tym zauważył Lily Evans z Gryffindoru. Widział Jamesa na dole i widział jak chlopak podchodzi do Marleny Mckinnon.
Peter się nudził. Najpierw patrzył jak wszyscy zawodnicy latają na swoich miotłach w kółko. Zauważył, że Lily przyniosła sobie książkę żeby tak się nie nudzić. James był jako pierwszy na mecie i jego krzyk radości było słychać chyba na całym terenie Hogwartu.
Potem były wybierane pierwsze osoby, które mogly zostac wybrane. Oczywiście James został.
Peter zauważył, że w połowie testów pojawił się Syriusz i Remus, którzy razem przyszli wspierać Jamesa. Znaleźli Petera na trybunach i usiedli obok niego.
— Jak mu idzie? — zainteresował się Syriusz.
— Chyba dobrze. Ma duże szanse. — powiedział Peter.
Remus miał pod oczami wory i wyglądał jakby się naprawdę źle czuł. Peter nie chciał się wtrącać w to jak czuje się jego przyjaciel. Wiedział, że na ten temat Remus robi się wyjątkowo drażliwy i nie lubi tego pytania. Ale Peter nie potrafił ulec ciekawości. Dlaczego Remus tak często źle się czuł i dlaczego tak często mijał zajęcia. Petera też ciekawiło dlaczego nauczyciele nie mają nic do tego, że Remusa tak często nie ma. Peter był ciekawski. Ale nie wtrącał się. Bo wiedział jak bardzo może to zdenerwować Remusa.
— Ile to jeszcze potrwa? — zapytał Peter. Było już mu zimno i zbierało się deszcz. Niby nie zostało dużo osób, ale teraz zaczynały się indywidualne egzaminy.
— James jest następny. — powiedział Syriusz wskazując palcem na Jamesa, który przygotowywał się do swojego testu.
Peter nie słyszał co kapitan do niego mówił, ale widział, że James był z siebie zadowolony. A to mogło tylko znaczyć tyle, że dobrze mu poszło i ma wielkie szanse.
Przez następne czterdzieści minut czekali na to aż reszcza odbędzie swój egzamin. A potem następne dziesięć na wyniki.
I na sam koniec James się dostał do drużyny. Tak jak mówił, na oficjalne miejsce. Nie na rezerwowego. Peter wiedział co go teraz czeka. Długi monol Jamesa na temat tego jaki jest niesamowity i jak to wiedział od samego początku, że się dostanie do drużyny.
To trwało półtorej godziny.
Remus zasnął podczas tego na kanapie.
— Ale Marlena się nie dostala. — powiedział James. — Nie brakowało jej dużo, ale powiedzieli, że ma spróbować na następny rok.
— Szkoda, że się nie dostala. — powiedział Peter.
— No tak, szkoda. Bo widać było, że się starała... ale do teraz dwa razy w tygodniu mam treningi qudditcha. — odparł James. — W wtorek i piątek. Pierwszy mecz jest za parę tygodni. I gramy przeciwko Slytherinowi. Na pewno wygramy, jesteśmy o wiele lepsi od nich.
— Nigdy nie wiesz co cie czeka na boisko. — powiedział Syriusz.
— Ej, Syriusz, za rok zwolnią się miejsca na pałkarza... nie chcesz wziąć udziału?
— Zobaczymy za rok. Nie chce jeszcze teraz decydować. — powiedział Syriusz wzruszając ramionami.
— Myślicie, że powinniśmy iść po panią Pomfrey? — zapytał Peter wskazując na Remusa.
— Chyba nie... nie wydaje mi się. Może po prostu był zbyt zmęczony. — stwierdził Syriusz.
Peter niby chciał w to wierzyć, ale nie mogl ukryć, że przywiązał się do Remusa. I chciał dbać o jego bezpieczeństwo. Zależało mu na przyjaźni z nim. Zależało mu na zdrowiu przyjaciela. Peter z bólem zauważył, że Remus stawał się dla niego bliższy niż James.
CZYTASZ
I Know The End • The Marauders
FanfictionFanarty na okładce zostały zrobione przez @sophithil