Czterdzieści sześć

4.1K 567 135
                                    


Ostatni rozdział... ciężko uwierzyć. Teraz już do końca po jednym, a mam trzy epilogi, więc w niedzielę kończymy. Możliwe, że będzie jeszcze jeden dodatkowy w poniedziałek, zobaczymy 


____________________

SETH

– To jedyny sposób, w jaki będziecie mnie teraz widywać – informuję zimno.

Znajdujemy się w chłodnym, wygłuszonym pomieszczeniu za szklanymi drzwiami oklejonymi mleczną folią. To kancelaria prawna. Oczywiście Clark nie zgodził się, by spotkać się w biurze mojego prawnika, a ja nie chciałem jak zwykle podkulać ogona, więc przełknąłem swoją dumę i oto jesteśmy w kancelarii prawnej, z którą współpracuje mój ojciec. Mój prawnik siedzi obok mnie, zupełnie niewzruszony. To Matthew Taudman. Został mi polecony przez Collinsa i zamierzam z nim współpracować na dłuższą metę, a będzie tego wspólnego czasu całkiem sporo, jak mniemam. Czekają mnie miesiące, być może lata walki z rodzicami, bo nie odpuszczę żadnego ich przewinienia.

Zamierzam zniszczyć każde ich przekonanie, że są w jakikolwiek sposób lepsi.

Matthew to poważny facet, prawie dziesięć lat starszy ode mnie, ale to też równy gość, gdy nie musi przywdziewać maski profesjonalisty. Zanim weszliśmy do tego pomieszczenia, skwitował to bardzo wymownym komentarzem: jebać ich.

Takiego właśnie ducha walki mamy wszyscy. Ja, Brayden, Rory, Beck, i przede wszystkim Grace. Staram się trzymać ją jak najdalej od całej tej farsy, ale moja siostra standardowo niczego się nie boi i nie odpuści tak łatwo, zwłaszcza teraz, gdy wie też już o wszystkim. Przede wszystkim zna prawdę o swojej historii i o tym, że gdyby nie moi rodzice, to nigdy by tak nie cierpiała. Ja bym tak nie cierpiał.

Ojciec nawet się nie odzywa.

Matka tym bardziej. Czasami widuję ją przerażoną, czasami po prostu zupełnie bez życia, ale dzisiaj jest wyraźnie poirytowana. Powinna jednak złościć się na swojego męża, a nie na nas. To szalone, że jedyna dwójka ich dzieci chce siedzieć naprzeciwko nich przy stole tylko w kancelarii prawnej.

– Warunki przez pana przedstawione niestety nie zostaną zaakceptowane przez moich klientów – oznajmia rzeczowo Taudman. – Nic, co zostało zaproponowane, nie podchodzi pod możliwość wykonania. Bardzo mi przykro, ale podtrzymujemy wydane już roszczenia.

Bo oprócz tego, że mój ojciec popełnił właściwie przestępstwa i będzie już za nie odpowiadał bezpośrednio przed sądem, powinien wypłacić nam pieniądze, i to najbardziej go boli. Nie chce oddać nam ani grosza, a jesteśmy jego dziećmi.

– A więc tak chcecie grać – odzywa się ojciec. – Szokujące. Seth, chyba jesteś do mnie bardziej podobny, niż ci się wydaje.

Dopiero to mnie rusza.

Nigdy nie będę taki, jak ty.

– Zobaczymy. Jak zrobisz sobie kiedyś dzieciaka, to wyjdzie z ciebie cały szlam.

Uderzam dłońmi w stół, ale nikt nie jest w stanie zareagować i przerwać mojego szaleństwa. Podnoszę się z krzesła, aż to leci trochę w tył i robi jeszcze dodatkowy szum.

– Możesz być, kurwa, pewien, że jak kiedykolwiek będę na tyle szczęścia, by zostać ojcem, zrobię wszystko, żeby nie przypominać ciebie nawet w najmniejszym stopniu – warczę. – Będę dawał mojej rodzinie wszystko, czego ty nie byłeś w stanie dać nigdy. Czy o tobie zapomnę? Nie. Nigdy. Ale tylko po to, by mieć przed oczami zachowanie, jakiego nigdy, przenigdy nie wolno powielać. Nie jestem jak ty. Nie jestem złym człowiekiem, gdy obok siebie mam tych dobrych.

For Our Future (Thin Ice Games #4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz