Epilog 1

4K 606 193
                                    



SETH

To uczucie, do którego zaczynam się przyzwyczajać, ale czasami, widząc Ollie na trybunach w bluzie z moim nazwiskiem, wciąż nie wierzę, że właśnie ja posiadam jej miłość, wsparcie, jej atencję.

Minął już praktycznie cały sezon. To miesiące kochania i bycia kochanym, miesiące ciężkiej pracy, niezliczonej ilości meczy, kąpieli w lodzie i pracy z fizjoterapeutami, by przetrwać codzienność rozgrywek. 

I to przede wszystkim miesiące tęsknoty za tym, co było, ale co trzeba też odpuścić.

Collinsa nie ma na naszym meczu finałowym. Nie byłby w stanie usiedzieć o tej porze na trybunach, nie miałby siły na wytrzymanie w hałasie, a poza tym jego odporność podczas chemioterapii mocno kuleje i jest to zbyt duże ryzyko dla organizmu. Nikt nie chce, by zachorował. W tym momencie spędza swoje dni w szpitalu w dobrych warunkach, ale wciąż samotnie.

Odwiedzamy go. Robimy wszystko, by wygospodarować ten czas, choć podczas sezonu nie jest łatwo. Ollie jest bardzo wyrozumiała, jeśli chodzi o moją nieobecność. Drużyna dużo podróżuje, zwiedzamy praktycznie całe Stany i Kanadę i nigdy nie będziemy w stanie tego ominąć... dopóki oczywiście nie przejdziemy na sportową emeryturę. Na to się jednak na razie jeszcze nie zanosi. Przede wszystkim w naszych głowach był jeden cholernie konkretny cel: chcieliśmy wygrać ten sezon.

Dla siebie samych.

Dla naszych dziewczyn.

Dla rodzin.

Dla Collinsa.

Nie może z nami być, ale chcemy, by był z nas dumny. To dzięki niemu mamy to wszystko, czym możemy się teraz chełpić. To dzięki niemu najpiękniejsza kobieta na świecie czeka na mnie zawsze w penthousie. Śpi w moim łóżku. Nosi koszulkę z numerem czterdzieści cztery. 

Dostrzegam ją ponownie na trybunach i ponownie nie wierzę, że ona jest tu właśnie dla mnie.

Posyła mi piękny, szeroki uśmiech.

Przywykliśmy do nowej rzeczywistości i do faktu, że Collins jest chory. Można powiedzieć, że w pewien sposób staramy się z tym pogodzić, chociaż to też nie jest łatwe. On ma jeszcze maksymalnie kilka lat życia, a my zamierzamy sprawić, że to będą po prostu dobre lata. Wszyscy razem. Chociaż fizycznie nie ma go z nami, jest w naszych sercach przy każdym meczu. Nowy trener, Chris Marshall, zdaje sobie sprawę z tego, że nigdy nie będzie dla nas tym, kim był Collins. Ale nowy trener też jest dobry. Ma swoje metody, lecz poddaje się naszym sugestiom. Wykorzystuje nasz potencjał i przede wszystkim ma czas i siłę na to, by nas szkolić, by nas wspierać. Z początku było ciężko się dogadać, bo informacja o chorobie Collinsa spadła na nas niczym bomba. Potrzebowaliśmy czasu, by to przetrawić.

Ale teraz zaczynamy mecz finałowy z jednym celem w głowie. Nie chodzi o samą wygraną... chodzi o to, by gra była napędzana myślą, że chcemy komuś przynieść sławę i dumę. Na każdej konferencji prasowej Brayden i Tanner podkreślają, że cała nasza gra dedykowana jest również Collinsowi. Chcemy, by świat cholernie mocno go zapamiętał, prawie tak, jak my.

I bywa ciężko, to prawda. Podczas wyjazdów, gdy jesteśmy z dala od domu i tylko w swoim towarzystwie, zdarzyło nam się spędzać wieczory na rozpamiętywaniu. Był jeden dzień, w którym za dużo wspominaliśmy i praktycznie wszyscy płakaliśmy, siedząc w jednym kręgu. Kurwa, może i jest to totalnie niemęskie, ale było oczyszczające. Później już powstały tylko przysięgi i zapewnienia.

For Our Future (Thin Ice Games #4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz