Dwa

3.4K 491 143
                                    

SETH

W ten weekend naprawdę jestem zajęty. 

Nie chciałem iść na żaden event, ale wiem, jak ważne jest to dla Collinsa, żeby przypadkiem komuś z rodziny tego chłystka, którego kiedyś szturchnęliśmy, nie zachciało się robić nam pod górkę. Rozumiem powagę sytuacji i nie będę uciekał przed konsekwencjami, ale…

Nie lubię takich sztucznych zgromadzeń. 

Nie lubię ich głównie przez moich rodziców, którzy w swoim życiu takich wydarzeń zorganizowali mnóstwo. Sztywne i pretensjonalne bankiety, przyjęcia rodzinne z piekła rodem albo wydarzenia u znajomych, na które ciągnęli mnie zawsze na siłę.  Mogliby mi już dać spokój, a jednak nigdy nie mogę się od nich uwolnić. 

I w tę sobotę wieczorem jestem umówiony właśnie z nimi. 

– Nie wyglądasz zbyt dobrze, synu – komentuje ojciec. – Czy to może znów przez opiekę nad Grace?

Krzywię się. 

– Nie muszę się nią już opiekować. Po pierwsze, to dorosła kobieta, ma już dwadzieścia dwa lata. A po drugie, Delgado opiekuje się nią aż za dobrze, możecie mi uwierzyć. 

Mama fuka pod nosem. 

– Z jednego hokeisty na drugiego – stwierdza. – Ta to potrafiła się ustawić. 

Czy mnie to obrzydza? 

Oczywiście, że tak. 

Czy mogę się z nimi pokłócić, wyjść i nigdy więcej nie wracać? 

Nie. 

– Przestańmy może skupiać się na tak nieistotnych osobach – ciągnie ojciec, wkurwiając mnie coraz bardziej – i zastanówmy się, dlaczego przychody na twoim koncie tak mocno spadły. 

Ach, tak, pieniądze. 

Miałem małe potyczki w mojej hokejowej karierze. Malutkie. 

Rzeczywiście nie zadbałem o to, żeby Grace była bezpieczna, ale to była tylko część tych wszystkich katastrof. Zaraz przed tym, jak to się wydarzyło, wszedłem z rodzicami w układ, którego żałuję do dzisiaj. I będę żałował jeszcze długo, bo nigdy się ich nie pozbędę ze swoich ramion, dopóki żyją. A mają się bardzo dobrze. 

– Nie jest rozchwytywany PR-owo – wtrąca mama. – I to jest największy problem. Musisz w końcu zaangażować się w jakieś kampanie reklamowe, Seth. Sport to nie wszystko. 

– Może i wszystko, gdy dobrze się gra – parska ojciec. – Ale w ostatnim sezonie nie pokazałeś klasy. Dzisiaj też wyglądasz jak wrak człowieka. Nie mogłeś się chociaż porządnie ubrać? 

– Mogłem – burczę. 

–  Masz już prawie dwadzieścia osiem lat, kochanie – chichocze mama. Sztucznie. – Ale dla nas zawsze będziesz naszym najdroższym synkiem. 

Czy ja jestem w jakimś programie z ukrytą kamerą? 

– W każdym razie ostatni sezon był po prostu zły – komentuje ojciec, krojąc swój stek, jakby był ze złota. – I twoja wartość jako zawodnika mocno spadła. Kontrakt w tym klubie masz jeszcze przez dwa lata i nie chcę kombinować, bo żaden lepszy klub cię teraz nie weźmie. Więc co zrobimy, żeby to poprawić? Żeby zwiększyć twoją wartość? 

Moją wartość w pieniądzach. 

Nie jako człowieka. 

Jestem dla nich czystym hajsem. 

For Our Future (Thin Ice Games #4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz