Rozdział 17

14 2 0
                                    

Michał
Od naszych zaręczyn z Dagą minęły już 3 miesiące, a ja już zdążyłem poznać przyszłych teściów, przyjąć Dagę pod swój dach czy zaprzyjaźnić się z jej najbliższymi. Ale co najważniejsze, zdążyliśmy zorganizować ślub. Obudziłem się i uświadomiłem sobie, że to dzisiaj powiemy sobie z Dagą to sakramentalne TAK. Oboje byliśmy mega zestresowani. I od samego rana czekała nas masa przygotowań. I to sprawiło, że stresowałem się jeszcze bardziej. Po naszym mieszkaniu kręcili się rodzice Dagi, Sikor i Kropelka. I tak jak my stresowali się naszym dzisiejszym ślubem.
- Dobra, słuchajcie, skoro fryzjera jeszcze nie ma to może przećwiczycie jeszcze swój pierwszy taniec, co? - powiedziała w pewnym momencie Kropelka.
I tak właśnie zrobiliśmy. Sikor puścił nam w tle muzykę i zaczęliśmy tańczyć. Jednak nasza próba nie trwała długo, ponieważ chwilę później pojawił się wcześniej wspomniany fryzjer. I od tego momentu stres mnie nie opuszczał bo z każdą kolejną rzeczą do zrobienia przed ślubem uświadamiałem sobie, że do tego momentu zostało już tylko kilka godzin. Dagą najpierw zajmował się fryzjer, później kosmetyczka, a potem trafiła w ręce Kropelki. Zbliżała się godzina, o której mieliśmy wyruszyć do kościoła. Byłem ubrany w smoking i czekałem aż Daga będzie gotowa. W pewnym momencie weszła do pokoju. Wyglądała pięknie w ten białej sukni.
- Pięknie wyglądasz - powiedziałem i stanąłem naprzeciwko niej.
- Dziękuję - odpowiedziała i uśmiechnęła się. - Ty też - dodała.
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Byłem dumny, że to właśnie ona jest moją przyszłą żoną.
- Jestem szczęściarzem, że mam tak piękną kobietę przy sobie - oznajmiłem.
Trochę się zawstydziła.
- A ja jestem szczęściarą, że mam przy sobie takiego przystojniaka jak Ty - powiedziała po chwili i teraz to ja się trochę zawstydziłem.
Chciałem ją pocałować. Ona mnie też. Nasze twarze zbliżyły się do siebie.
- Eee! - usłyszeliśmy nagle za sobą.
Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy w progu ojca Dagi.
- Michał, wiem, że się stresujesz - zwróciła się nagle do mnie Daga - ale proszę Cię, nie zemdlej mi w tym kościele - dokończyła.
- Postaram się - odparłem.
- Nie chcę wam przeszkadzać gołąbeczki, ale trzeba już ruszać - odezwał się mój przyszły teść.
Spojrzeliśmy na siebie, pocałowaliśmy się i ruszyliśmy w stronę drzwi. Na klatce schodowej oczywiście stali sąsiedzi i patrzyli na nas wsiadających do samochodu. To był nasz dzień. Byłem przekonany, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. W końcu, co miało się nie udać? Skończyłem to myśleć i ujrzałem dym wydobywający się spod maski naszego samochodu.
- Sikor, co się dzieje? - spytała Daga, która najwyraźniej też to zauważyła.
- Nie mam pojęcia - odparł Sikor, który siedział za kierownicą.
Od razu zjechał na pobocze, wysiadł z samochodu i zajrzał pod maskę. My czekaliśmy w środku. Teraz zacząłem się stresować, że spóźnimy się z Dagą na własny ślub.
- Akumulator się przepalił, dalej nie pojedziemy - oznajmił Sikor.
Spojrzeliśmy na siebie z Dagą. Nie miałem pojęcia co robić. Sikor jednak wpadł nagle na genialny pomysł. Ale ja nie byłem przekonany czy jego pomysły są do końca dobre. Daga tak samo. Byliśmy tak zdesperowani, żeby dotrzeć do kościoła na czas, że zaczęliśmy próbować złapać autostopa. Nie było to jednak takie proste. Ledwo kto chciał się zatrzymać. Ale jak już ktoś się zatrzymał to miał nasz problem gdzieś albo nie miał miejsca w samochodzie. Usiedliśmy z Dagą zrezygnowani w samochodzie. Kropelka pocieszała nas i zapewniała, że zdążymy do kościoła na czas. Ja jednak straciłem na to nadzieję. Aż nagle na pobocze zjechał radiowóz na sygnale, a za kierownicą siedział nasz kolega z komendy, Rysiek.
- Mówiłem, że wam coś ogarnę - powiedział Sikor.
Oboje z Dagą szczęśliwi wsiedliśmy do radiowozu i na sygnale pojechaliśmy prosto pod kościół. Tego nasi goście ewidentnie się nie spodziewali. Dotarliśmy na ostatnią chwilę, więc praktycznie z marszu razem ze świadkami zawędrowałem pod ołtarz. A Dagę poprowadził jej ojciec i ... Kubis. Ciekawy to był widok, nie powiem. Pierwszy raz widziałem, żeby pannę młodą do ołtarza prowadziły dwie osoby. A tu na dodatek bliźniaki jednojajowe. Oboje uciskali mnie i razem z Dagą usiedliśmy na naszych miejscach. Stres teraz sięgał szczytu. Momentami robiło mi się ciemno przed oczami przez co gwałtownie łapałem Dagę za rękę. Za każdym razem wtedy wachlowała mnie ręką. Nadszedł moment kiedy ksiądz poprosił nas, żebyśmy podeszli do ołtarza. Gdy wstałem z krzesła delikatnie się zachwiałem. Widziałem, że Daga, Sikor i Kropelka byli gotowi, żeby podbiec i mnie złapać jednak nie było takiej potrzeby. Nadszedł moment, w którym mieliśmy złożyć sobie z Dagą przysięgę.
- Ja Michał - zacząłem powtarzać za księdzem słowa przysięgi chociaż byłem tak zestresowany, że ledwo byłem w stanie wydusić z siebie jakiekolwiek słowo - biorę Ciebie Dagmaro za żonę ... - w tym momencie lekko zakręciło mi się w głowie.
Widziałem strach w oczach Dagi. Wziąłem jednak głęboki oddech i wypowiedziałem słowa przysięgi do końca.
- Ogłaszam was mężem i żoną, możecie się pocałować - oznajmił ksiądz po tym jak założyliśmy sobie obrączki.
Podeszliśmy do siebie i na dłuższą chwilę zastygliśmy w namiętnym pocałunku. A obecni w kościele goście głośno zaczęli nam klaskać.

Górska & Garda - To nie przyjaźń tylko miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz