***Adrian***
Zaczynając związek z Gają, zapytałem mojego brata, co ze swojej strony mogę zrobić, żeby było nam razem dobrze. Nie ukrywałem przed Matim, że mi na niej zależy, więc oczekiwałem od niego konkretów. Nie lania wody, z którego niczego bym nie wyniósł. I konkret dostałem. W postaci głosówki, którą mi nagrał w przerwie między pacjentami. Cała ta jego paplanina sprowadzała się do jednego: miałem podążać za nią. Słuchać jej potrzeb i stosownie na nie reagować, jednocześnie dając jej przestrzeń. Mateusz porównał to do...pacjenta w stanie terminalnym(spokojnie, też nie mam pojęcia, skąd to wziął), którym opiekuje się rodzina. Najczęściej lekarze zalecają dokładnie właśnie podążanie za potrzebami chorego i to, by do niczego pacjenta nie nakłaniać: nie zmuszać na siłę do jedzenia czy picia, żeby go nie denerwować.
Coś podobnego Mateusz kazał mi robić z Gają. Powiedział: ,, Słuchaj jej. Jeżeli będzie chciała się przytulić, przytul ją, jeżeli będzie chciała rozmawiać, mów do niej. Będzie chciała zostać sama, wyjdź na chwilę". Temu podobnych zasad było oczywiście jeszcze więcej. I wydaje mi się, że wszystkie udało mi się wcielić w życie. Mam wrażenie, że jest ze mną szczęśliwa. Nie, na pewno jest! Gdyby nie była, nie zgodziłaby się chyba na zostanie moją żoną, prawda?
Jasne, ma wady i czasem bywa irytująca, ale to chyba zdarza się każdemu, niezależnie od neurotypowości. Kochamy się. Lubię nasze leniwe poranki i długie wieczory. Pogadanki w środku nocy i momenty, kiedy przy oglądaniu filmu odpływa mi w ramionach, zapewniając, że nie śpi i ogląda.
Podoba mi się obserwowanie, jak się rozwija. Czy to moja zasługa, chyba nie mnie oceniać. Zdania na ten temat są mocno podzielone. Sebastian mówi, że tak i ciągle mi za to dziękuje. Gaja wzrusza wtedy ramionami, a ja... cóż, ja nie czuję się, jakbym zrobił cokolwiek w kierunku jej progresu. Ot, poznałem dziewczynę, z którą chcę się związać na resztę życia. Historia, jakich wiele.
***
Unoszę powiekę, czując przyjemne mrowienie w okolicy łopatki. A więc tam, gdzie mam wytatuowany cytat Pileckiego. Bolało jak jasna cholera, ale warto było. Gdybym miał robić to jeszcze raz, to na pewno nie w obrębie kości.
- O, wstałeś już- uśmiecha się Gaja, odrywając paznokcie od mojej skóry.
- Mhm... pokażesz mi się w sukni?- proszę, pociągając ją na siebie
- Nie.
- Kochanie, proszę...
- Powiedziałam: nie. Ale mogę ci ją opisać. To znaczy...spróbować opisać.
- Biała?
- Tak.
- Długa?
- Całkiem.
- Na pewno ci w niej ślicznie- zapewniam.
- Zobaczysz. Powiedz mi...możesz mieć tatuaż jako prokurator?- lekko zmienia temat.
- Jasne. To, czy go mam, czy nie mam, nie ma w zawodzie nic do rzeczy. Jak mam na sobie togę, to przecież nawet go nie widać. Zresztą, ostatnio miałem okazję poznać wytatuowaną panią sędzię, więc to naprawdę nie ma znaczenia.
- Co tam?- zagaduję, widząc, że wyciąga rękę.
- Nic. Po prostu chcę cię dotknąć- wzrusza ramionami, przesuwając dłonią po moim policzku. Miłe uczucie.
***
Zawsze chciało mi się śmiać, obserwując te przedślubne dramy w durnowatych, amerykańskich komediach romantycznych. Ale kiedy teraz dotyka mnie coś podobnego, średnio jest mi do śmiechu. O co dokładnie chodzi? W mojej rodzinie od pokoleń brało się ślub w czarnym garniturze. A ja zdecydowałem się na...błękitny. Od razu po wysłaniu rodzicom zdjęcia, dostałem telefon od babci, która wręcz z płaczem błagała mnie, żebym tego nie robił. Że jak to wygląda. Że mnie w czymś takim wywalą z kościoła. Ale zdaniem, które wnerwiło mnie najbardziej, było: ,,Skarbie, nie musisz ślepo słuchać się tej dziewczyny". Ostatnie dwa słowa były właśnie tym kamieniem, który wyzwolił lawinę. Gaja ma imię i za nic nie chcę, żeby nazywano ją inaczej.
- Adrian, porozmawiaj z babcią- słyszę od mamy przez telefon i ostatkiem sił powstrzymuję się przed wywróceniem oczami.
- Nie. Nie, jeżeli ma obrażać Gaję. I nie próbuj jej bronić.
Chwilę jeszcze słucham jej wywodu o tym, że jestem przewrażliwionym i skupionym na sobie egoistą, po czym kończę rozmowę.
- Może to przełożymy?- Gaja siada obok mnie i smutno spuszcza głowę.
- Co? Kochanie, o czym ty...chyba nie mówisz o ślubie, prawda?
- Właśnie mówię. Nie chcę, żebyś przeze mnie z każdym się kłócił, więc...- do oczu napływają jej łzy, które usiłuje zignorować.- Może to wcale nie jest dobry pomysł?
- Masz rację, nie jest dobry. Jest najlepszy z możliwych.
- Ale...co jak ja wcale do ciebie nie pasuję i...
- I nie kończ. Pasujesz najlepiej na świecie. Nie chcę nikogo innego. Tylko ciebie. To będzie piękny dzień, Gaja. Wyobrażasz to sobie?
- Jedynym, co sobie na razie wyobrażam jest fakt, że mój brat zaangażował się w to na tyle, że jeśli tak dalej pójdzie, okaże się, że Seba odprawi pół mszy za księdza.
- Nie przesadzasz?
- Nie wydaje mi się.

YOU ARE READING
Niebieski motyl TOM II
Teen FictionMatematyka nie ma nic wspólnego z prawem? Bzdura. Gaja i Adrian wiedzą to doskonale. Kochają się i jej autyzm nie jest w tym związku przeszkodą. Ale to jedna strona tej historii; z drugiej Zuza podejmuje się obrony najtrudniejszego klienta w dotyc...