Ty to jednak masz mózg Rozdział 21

17 5 3
                                    


Dzisiaj były pierwsze zajęcia baletu, bo przegranej. Nie muszę nawet mówić jak bardzo się bałam tego, że pani Yolanda będzie na mnie zła albo reszta grupy. Albo to i to jednoczenie.
Naszczęście mam chociaż przy sobie Fraise, która mnie jak coś obroni przed okropnie komentarzami. Ale znając dziewczyny z grupy żadna nie pozwoli sobie na takie komentarze.

- Widzisz? -  Fraise zarzuciła na ramie różową torbę baletową poprawiając także swojego ciasnego koka - Iris nie ma
- Może się spóźni?
- Ale ona zawsze jeździ z Addison. Nigdy nie przyszła na balet sama
- Addison jest?
- Tak, widziałam jak wchodzi do szatni
- To nam co się stało. Może się pokłóciły?
- One w życiu się nie pokłóciły. Znam je od ośmiu lat
- Może zamiast myśleć czemu nie ma Iris poprostu zapytamy Addison o co chodzi?
- Dobry pomysł Josie. Ty to jednak masz mózg

Szybko weszłyśmy do naszej szatni, gdzie Addison stała właśnie przy szafce.
- Addie, Addie - Wolałam, aby usłyszała
- Tak? - Wychyliła się za drzwiczek
- Co z Iris? Nie przyjechałyście razem?
- Zrezygnowała z baletu

I teraz każda dziewczyna w szatni zainteresowała się wątkiem Iris.
- Jak to? - Zdziwiła się Fraise - Tak prostu zrezygnowała? Po ponad ośmiu latach?
- Napisalam do niej czy wychodzi, bo tak jak zawsze chciałam ją podwieźć. Odpisała, że nie musze, bo ona już nie chodzi na balet.
- Nie wiesz dlaczego?
- Nie, próbowałam się dowiedzieć to mnie zignorowała i postanowiła nie odczytywać wiadomości
- Obraziła się o coś?
- Nie wiem. Ale myślę, że chodzi o ostatni występ. To przez nią dostałyśmy bez wygranej i dlatego postanowiła odpuścić sobie balet na zawsze
- Przecież to był mały błąd - Przyłączyła się Layla
- Nic się nie stało. Nie jesteśmy na nią źle - Powiedziała któraś z dziewczyn
- Najwidoczniej ona odebrała to trochę inaczej. Po zajecisch napisze do niej, że nikt nie jest na nią zły i spokojnie ma wrócić na zajęcia

Słowa dziewczyn bardzo mi pomogły. Prawie każda dziewczyna twierdziła, że przegrana to winna Iris a nie moja. A nawet, gdybym to ja zawiniła to nie miały by mi tego za złe.

- Dziewczyny zaczynamy zajęcia - Krzyknęła Bloom i wyszła na z sali

Chwilę później całą zgraja dziewczyn także wyszła z szatni i z cierpliwością czekała na przyjście trenerki Yolandy.

Pani Yolanda oczywiście przyszła na czas. Przejrzała nas wzrokiem od pierwszej do ostatniej osoby, a jej wzrok zwiastował, że brakowało jej kogoś ale doskonale wiedziała dlaczego. Inaczej nie spojrzała by się dłużej niż sekundę na wolą przestrzeń między Addison a Hailey, która zajmowała Iris i nie posmutniała by z tego powodu.

- Dobrze dziewczyny. Zaczynamy od ćwiczeń przy drążku, a potem zaczniemy ćwiczyć lekkie pirułety

Każda z nas pokiwała głową na znak zrozumienia i złapała się drążka, aby nie przedłużać i odrazu zacząć ćwiczenia.

- Pani Yolando - Zawołałam kiedy ta już prawie zniknęła za drzwiami od swojego biura, bo zajęciach
-Tak?
- Czy Pani jest na mnie zła?
- I za co mogłabym być zła?
-  Za to, że zniszczyłam nasz występ na konkursie
- Stoneczko ja nue jestem na ciebie ani troche zła - Wzięła głeboki wdech - Jestem trochę zawiedziona, bo na zajęciach naprawdę dobrze Ci idzie
- Ja naprawdę nie chciałam wywrócić się specjalnie
- Wiem, że nie zrobiłaś tego specjalnie. Widziałam dokładnie jak Iris Cię przeszkodziła stopą
- Tak ale jak na prawdziwą balerinę wychodzi powinnam utrzymać się na nogach
- Josie naprawdę nie obwiniaj się o przegraną, bo to nie twoja wina. Przegrałyśmy zawody to ale jak nie wygrałyśmy tych to wygramy kolejne, albo kolejne, kolejne i kolejne
- Dlaczego każdy mi to mówi?
- Bo to najprawdziwsza prawda Josie - Odgarnęła moje wychodzące z ciasnego upięcia włosy za ucho - Każdy Ci to powtarza, abyś zrozumiała, że przegrana to nie twój błąd. Jury nie powinno nas dyskwalifikować tylko dać nam ostatnie miejsce
- Nie jest Pani zła? - Spytałam kolejny raz, aby się upewnić
- Nigdy w życiu Josie. Mam nadzieję, że tak jak Iris nie zrezygnujesz z baletu
- Balet to moja jedyna pasja. Nie mogłabym z niego zrezygnować
- I takie podejście to ja w tobie kocham. Idź już Josie do szatni, bo Fraise na ciebie czeka

Odkręciłam się a w dzwiach wejściowych wystawała głowa Fraise, która czekała aż skończę rozmowę z panią Yolandą.

- Już idę, musiałam sobie z nią dużo wyjaśnić
- Jest zła? - Podała mi butelkę wody
- Nie, ani trochę
- To dobrze prawda?
- Tak. Wiem już co z Iris? - Zmieniłam temat
- Co takiego się stało?
- Zrezygnowała ale tak na poważnie. Wypisała się z grupy
- Skąd taka informacja? Pani Yolanda Ci powidziała?
- Niezupełnie powiedziała. Powiedziała, abym i ja nie rezygnowała z baletu, więc zrozumiałam to tak jakby Iris odeszła z grupy
- Może tak być ale może lepiej napisać do niej samej i się zapytać?
- Nie odpisała Addison, więc nie masz pewności, że zaufa akurat tobie
- To też przez mnie w połowie przegrałyśmy, więc może jak jej wyjaśnię nie które kwestie to powróci do grupy
- Spróbuj, może jej pomożesz
- Będziesz na mnie czekać do końca swoich dni? - Zmieniłam temat, bo temat Iris już powoli mnie nudził. Nie gdyby koleżanka z grupy była nudna ale rozmawianie o tym samym cały czas to nuda - Nie musisz tego robić
- I nie zamierzam - Zignorowała pierwszą część mojej wypowiedzi - Mam imprezę rodzinną, więc będę już iść
- Czemu nie powiedziałaś wcześniej? Nie musiałaś tyle czekać
- Ale wolałam czekać na ciebie, aby spóźnić się na nudną oraz denną imprezę rodzinną zamiast słuchania kłótni dziadka z wujkiem o to kto jest lepszy w polityce
- Ja też nie nawidze tego tematu przy stole
- No to Papa- Przytuliła się z mną - Papa
- Papa - Pożegnałam ją a potem wyszła z szatni

Dostałam tylko ja sama w przebieralni przez co miałam chociaż komfort przebierania się. Nie mam problemów z  wstydzeniem się swojego ciała, ale poprostu wolę przebierać się w łazience niż przy wszystkich.

Kiedy byłam już przebrana w wygodne ciuchy a rozpuszczone czarne jak smoła włosy latały w każda stronę przy każdym ruchu mogłam już opuścić stanie oraz cały budynek nauki baletowej.

Jednak to co bylo przed budynkiem mnie zdziwiło. Na parkingu na przeciwko wyjścia stało auto Cody'ego, tak Cody'ego Crawforda. Chłopak był w jego środku, ale gdy mnie ujrzał odrazu z niego wyszedł i podszedł do mnie.

- Hej Cody co ty tu robisz? Nie potrzebuje podwózki
- Ja w innej sprawie
- Jakiej?
- Chciałbym zaprosić się na spotkanie. Tylko ja i ty, gdzieś na mieście albo u mnie w domu
- Wiesz Cody to nie najlepszy pomysł. Zapraszanie siostry swojego przyjaciela na randkę nie jest dozwolone
- Nie mówiłem nic o randce. To miało być przyjacielskie wyjście ale skoro chcesz, aby to była randka to mogę bardziej się postarać niż wziąść ciebie na spacer
- Cody przepraszam, nie chciałam Cię urazić, bo wiem że nie umawiasz się z takimi jak ja - Zrobiło mi się głupio a policzki miałam w kolorze purpury - Poprostu źle się domyśliłam
- Albo słyszysz to co chcesz usłyszeć - Uśmiechnął się tym swoim chytrym uśmieszkiem
- Wiesz ja napraw....
- Czyli w takim razie randka. Wiem, że jesteśmy w dosyć skomplikowanej relacji ale jedno spotkanie nie zaszkodzi
- Masz rację. Jedno spotkanie nie zaszkodzi
- Tylko nie mów nic Floydowi
- Dobrze
- Wszystko ustalone, więc wsiadaj do samochodu. Odwioze Cię do domu

Może mnie ktoś uszczypnąć? Czy ja śnie? Czy właśnie Cody Crawford zaprosił mnie na wyczekiwaną przez tyle lat randkę. Podczas rozmowy z nim czułam jak motyle w moim brzuchu robią podwójne fikołki. Marzyłam o randce z Codym I moje marzenie wreszcie się spełniło. Już nigdy nie przestanę wierzyć w marzenia.

Najlepszy dzień mojego życia, no pomijając dzień jak Floyd spadł z schodów a ja widziałam to wszystko na własne oczy.

Ale i tak najlepszy dzień w moim życiu

_______________________________________

☆Hi☆

Ten rozdział też kocham ale ulubieniec jest jeden

Dzięki za 350 wyświetleń ❤️🩷❤️

Podcast przy tym rozdziale- Besties autor Lila I Wera

1250 Słów

Złamana ObietnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz