Lorenzo
„Chcę żebyś zawoził ją i odwoził na zajęcia" słowa mojego wuja wprawiły mnie w irytację, bo nie byłem jakąś pierdoloną niańką i szoferem w jednym, aby zajmować się Sofią. Od tego miał przecież własnych ludzi a ja byłem akurat w takim momencie swojej pracy, że musiałem przerwać to co robiłem, bo wezwał mnie na rozmowę. Sądziłem, że to coś ważnego jednak od progu oświadczył mi, że mam robić za ochroniarza mieszkającej ze mną kobiety. Nie dość, że z trudem przychodziło mi patrzenie na nią jak na przyjaciółka z dzieciństwa to jeszcze miałem spędzać z nią więcej czasu.
Sama droga w jedną stronę zajmowała prawie godzinę. Tym bardziej że dzisiaj kończyła o szesnastej więc zdawałem sobie sprawę z tego, że jeszcze się wydłuży przez te pieprzone korki. Jak miałem wytrzymać z nią w jednym małym pomieszczeniu tak długo i nie palnąć jakiejś głupoty.
Powoli z budynku zaczęli wychodzić studenci którym przeglądałem się ze znużenie, ponieważ mało mnie obchodzili. Jedyna osoba, która w tej chwili zaprzątała moje myśli jak na razie nie wyszła dając mi tym samym czas na ochłonięcie i zebranie wszystkich pokładów samokontroli jakie w sobie posiadałem. Nie zdawałem sobie sprawy, że kiedyś będzie dane mi poczuć przyciąganie do kobiety.
Po nieudanym małżeństwie obiecałem sobie, że nigdy więcej nie pozwolę na to, aby ktoś decydował o moim życiu a tym samym wymuszał na mnie poślubienie kolejnej kobiety. Nie byłem tak głupi, aby po raz kolejny pakować się w taki kretyński układ, ale skoro moja rodzina chciała to była ich sprawa. Wiedziałem, że ich kobiety są inne i tylko mnie trafił się wybrakowany towar jednak dla dobra wszystkich trwałem w tym związku tylko dlatego że rodzina była dla mnie najważniejsza.
W końcu po długim oczekiwaniu pojawiła się na dziedzińcu zakładając okulary przeciwsłoneczne na oczy. Obserwowałem okolicę i widziałem, jak inni rzucają jej krótkie spojrzenia po czym uciekają wzrokiem jakby dobrze zdawali sobie sprawę z tego kim jest. Może nie była prawowitym członkiem naszej rodziny przez więzy krwi jednak wszyscy tak ją traktowaliśmy dlatego nie dziwiło mnie, że mój wuj rozpuścił wici, aby odsunąć od niej osoby, które mogłyby naszej rodzinie zagrozić. Nie chciał tym ranić Sofii, ale wiedział, że w ten sposób może ją chronić.
Nawet nie musiałem się zbytnio wysilać, aby mnie zauważyła, bo od razu ruszyła w moim kierunku. Nic w tym dziwnego, skoro stałem oparty o swój samochód, który przyciągał wzrok swoim krwisto czerwonym kolorem. Kiedyś lubiłem szpanować i chociaż mi to przeszło nigdy nie pozbyłem się tego samochodu, który przypominał mi nastoletnie lata, kiedy szalałem po klubach i barach wyrywając kolejne panienki. Pomimo swoich dwudziestu ośmiu lat nie miałem na to zbytniej ochoty. Niektórzy nie zrozumieli jak wielką przyjemność sprawiało mi torturowanie i zabijanie ludzi, zwłaszcza kiedy błagali o życie. Ten moment władzy nad kimś innym było uzależniające, dlatego nie miałem zamiaru z tego zrezygnować.
- Nie spodziewałam się ciebie. – stanęła zaledwie kilka kroków ode mnie. Podmuch wiatru, który rozrzucił jej włosy na wszystkie strony sprawił, że dotarł do mnie cytrusowy zapach jej perfum który wywołał w mojej głowie zamęt. Nie mogłem pokazać po sobie jak bardzo wywarło na mnie wrażenie to, że stała tak blisko mnie.
- Rozkaz szefa.
- Czy Christopher czasami nie przesadza z tą nadopiekuńczością? - ściągnęła okulary, aby móc patrzeć mi prosto w oczy. Złożyła je i wrzuciła do torebki, którą nawet nie starała się zasunąć jakby nie znajdowało się w niej nic ważnego. Mógłbym sobie tylko wyobrazić jakie śmieci się w niej znajdują, bo nie raz słyszałem o tym jak Amara czy Luna urządzały zawody w tym która ma najwięcej rzeczy.
CZYTASZ
#6.Bracia Torrino. Lorenzo
RomanceFinałowy tom Braci Torrino Sofia Mancini została przygarnięta przez rodzinę Torrino kiedy miała zaledwie osiem lat po tym jak jej matka zabiła jej ojca a potem sama się zastrzeliła. Od tamtej pory nigdy nie odczuła, że jest niechciana i to ukształto...