Rozdział 28

1.2K 219 6
                                    

Sofia

Udało mi się ubłagać Lorenzo, aby pozwolił mi na to abym spędziła dzień z profesorem Mazzani który miał mi pokazać, jak wygląda dzień z życia adwokata. Przygotowałam się do tej chwili najlepiej jak umiałam. Ubrałam się w zwykłą białą koszulę z długimi rękawami a do tego czarne spodnie, ala rurki i w takim samym kolorze marynarkę. Przeglądając się w lustrze miałam wrażenie, że wyglądam dokładnie jak bizneswoman, ale to dobrze, bo mój strój miał pokazać, że jestem kimś poważnym.

- Widzę, że jesteś gotowa. - stanął za mną z rękami założonymi za plecami. - Wyglądasz jak prawdziwa pani adwokat. Podoba mi się ten strój.

- Muszą się przygotowywać od samego początku. - po raz ostatni poprawiłam włosy i odwróciłam się do niego. – Zawieziesz mnie?

- Przecież wiesz, że tak.

Nawet nie zdziwiła mnie taka odpowiedź, bo z dnia na dzień sprawiał, że poznawałam go na nowo. Tą jego prawdziwą twarz, za którą tak tęskniłam. Stał się bardziej otwarty i częściej ze mną rozmawiał a co za tym idzie nasza relacja się poprawiła. Czułam jak krok po kroku rozbijam jego mur, którym się otoczył i podobało mi się to co tam znalazłam.

- Co będziesz robił przez cały dzień? – zapytałam mimochodem.

Wiedziałam, że jeśli będzie to związane z pracą nic mi nie powie jednak do tego zdążyłam się już przyzwyczaić przez te wszystkie lata. Pomimo tego, że mieszkaliśmy razem, rozmawialiśmy na wiele tematów nigdy tak naprawdę nie spędziliśmy wieczoru na przykład podczas wspólnej kolacji.

- A co masz jakieś plany? – założył dłonie na piersi i przybrał postawę, która mówiła, że był niezwykle ciekawy tego co miałam do powiedzenia.

- Może. – podeszłam do niego zatrzymując się zaledwie kilka centymetrów od jego butów. - Chciałabym spędzić z tobą wieczór, ale tylko we dwoje.

- Przypominam ci, że mieszkamy razem i widujemy się dosłownie cały czas.

- Ale nie mamy wielu okazji, aby spędzić ze sobą wieczór. - odparłam jak naburmuszone dziecko. – Chyba że nie chcesz?

To pytanie zawisło pomiędzy nami i nieważne jak bardzo starałam się zachować spokój nie mogłam. Serce zaczęło mi szybciej bić, dłonie zaczęły się pocić a moje oczy jakby samowolnie nie potrafiły spojrzeć w jego bojąc się dojrzeć odmowę wypisaną na jego twarzy.

Wiedziałam, że powinnam odpuścić, ale zabrnęłam w to za daleko, aby tak łatwo zrezygnować. Zdawałam sobie sprawę, że jeszcze wiele tajemnic mogło nas rozdzielić jednak w tej chwili myślałam tylko o tym, aby wyciągnąć z tych dobrych momentów jak najwięcej. Dopóki jeszcze mogę.

- Chcę spędzić z tobą wieczór, ale nie mogę obiecać, że zdążę na czas. Postaram się wrócić do domu jak najszybciej żebyśmy mogli spędzić ze sobą chociaż kilka godzin. - zapewnił mnie w jednocześnie tak uroczy i stanowczy sposób, że gdyby nie to, że się spieszyłam od razu bym go pocałowała.

- Cieszę się. - uśmiechnęłam się szeroko jakbym dostała najlepszy prezent na świecie.

- Skoro mamy to wyjaśnione powinniśmy się już zbierać. – oznajmił i zanim zdążyłam zareagować podszedł do łóżka, na którym leżała moja wielka teczka, w której upchnęłam wszystkie potrzebne rzeczy i wziął ją do ręki. - A teraz chodźmy, bo się spóźnisz.

Postanowiłam, że nie będę robiła afery z głupiej teczki i ruszyłam w ślad za nim. Dzięki temu, że szłam tuż za nim miałam idealny widok na całą jego sylwetkę, ale mój wzrok co chwilę kierował się w stronę jego pośladków. Nie moja wina, że w czarnych dżinsach wyglądał niezmiernie seksownie i kompletnie mnie rozpraszał. Dziwiłam się, że jeszcze nie wywinęłam orła po drodze tak w niego zapatrzona.

#6.Bracia Torrino. LorenzoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz