Zajęcia samoobrony ta jasne, bo uwierzę - mogłam się spodziewać, że coś co wydawało mi się dobrą zabawą przeistoczy się w prawdziwe zajęcia. Niespodzianka. Ale co mogłam poradzić na to, że Mia wzięła sobie do serca, aby wyszkolić nas jak najlepiej. Mięśnie nóg paliły mnie z wysiłku a ręce omdlewały za każdym razem, kiedy próbowałam je podnieść. Mój oddech przyśpieszył tak bardzo, że obawiałam się, że za chwilę sercem wyskoczy mi z piersi.
- Mam zawał. – wydyszała stojąca obok mnie Amara i nic sobie nie robiąc z tego, że byłyśmy w połowie zajęć po prostu położyła się na macie.
- Jesteś za młoda na zawał. - przypomniałam jej.
Oprócz naszej piątki no i oczywiście Mii która prowadziła zajęcia w sali znajdowało się jeszcze siedem kobiet. Nie było to za wiele jednak z czasem może one przekonują kolejne osoby do uczestnictwa a te kolejne i kolejne. W ten sposób marzenie Mii się spełni, ale i tak miałam wrażenie, że nawet tak mała grupa ogromnie ją cieszy i motywuje do działania.
Nie spodziewałam się, że kilkadziesiąt minut zwykłych zajęć, w których przyjmowałyśmy różne pozycje, aby się ich nauczyć od początku, wykonywałyśmy ćwiczenia rozciągania i rozluźniające to byłam wykończona. A przecież dzień w dzień biegałam więc moja forma powinna być jak najlepsza a okazało się, że jest zupełnie inaczej. Moje przebieżki nie miały nic wspólnego z wysiłkiem fizycznym zafundowanym przez Mię.
Nie powinnam tego robić, ale byłam tak zmęczona, że moje nogi same się pode mną ugięły. Po chwili leżałam obok Amary nie przejmując się tym co mogły pomyśleć sobie dziewczyny.
- Myślałam, że dzieci są wykańczające. – westchnęła.
- Chciałabym ci przypomnieć, że chciałaś mieć jeszcze jedno dziecko. - obróciłam głowę w jej kierunku. – Vincenzo ma dziewięć lat a Hope pięć. Są praktycznie odchowane a ty po raz kolejny chcesz się w to pakować? - nie mogłam tego zrozumieć. – Dlaczego?
- Ponieważ kocham popatrzeć na swoje dzieci i widzieć w nich cząstkę samej siebie i Christophera. - za każdym razem, kiedy wspominała swojego męża w jej głosie pojawiała się czuła nuta mówiącą mi o tym jak wielką miłością go darzy. - Mówiłam sobie, że wystarczy nam dwójka, ale chcę mieć dużą rodzinę. - kiedy mówiła cały czas spoglądała w sufit jednak po dłuższej chwili odwróciła głowę w moją stronę. - Kiedy się zakochasz dla tej osoby jesteś w stanie zrobić wszystko. To działa w obie strony więc kiedy Christopher usłyszał, że chciałabym mieć kolejne dziecko bardzo się pokłóciliśmy, bo moja ostatnia ciąża nie przebiegła tak jakbyśmy chcieli. Nastąpiły komplikacje w wyniku czego doznałam krwotoku jednak gdybym mogła zrobiłabym to jeszcze raz. Może to głupie, że ryzykuję tak swoim życiem jednak wiem, że i tym razem wszystko skończy się dobrze.
Nie spodziewałam się, że rozmowa może przybrać tak poważny temat zwłaszcza w sali pełnej kobiet. Amara mówiła o tym tak spokojnie a ja czułam jakby zawalił mi się cały świat, bo nie zdawałam sobie sprawy, że tak niewiele brakowało a bym ją straciła. Nigdy mi o tym nie powiedziała i chyba wolałam żyć bez tej świadomości, że groziła jej śmierć.
- Dlaczego mówisz mi o tym teraz? – zapytałam z wielkim trudem.
- Bo może za długo traktowałam cię jak dziecko i myślałam, że ukrywając przed tobą tak ważne rzeczy chronią cię. Zapomniałam, że jesteś już dorosła. - w jej oczach stanęły łzy. – Za szybko stałaś się kobietą i nie mogę się z tym pogodzić.
Wyciągnęłam w jej kierunku rękę i mocno uścisnęłam jej dłoń. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo przeżywa to, że dorosłam jednak w żaden sposób nie mogłyśmy zatrzymać czasu, który przepływał nam między palcami. W jednej chwili byłam tą niewidomą i bezbronną ośmiolatką, którą uratowała a w następnej dwudziestolatką na studiach prawniczych z wyraźnie sprecyzowanymi planami na przyszłość.
CZYTASZ
#6.Bracia Torrino. Lorenzo
RomanceFinałowy tom Braci Torrino Sofia Mancini została przygarnięta przez rodzinę Torrino kiedy miała zaledwie osiem lat po tym jak jej matka zabiła jej ojca a potem sama się zastrzeliła. Od tamtej pory nigdy nie odczuła, że jest niechciana i to ukształto...