Rozdział 38

1.1K 213 2
                                    

Sofia

Sądząc po zachowaniu Lorenzo miałam przechlapane, ale nie odezwał się do mnie ani razu w gabinecie ani potem w drodze do domu więc to była tylko kwestia czasu zanim wybuchnie. Zamiast się uspokoić jeszcze bardziej się denerwowałam i kiedy już otwierałam usta, aby zacząć temat od razu je zamykałam tracąc odwagę.

Nawet wtedy, kiedy podjechaliśmy pod dom nie odezwał się ani słowem a cisza zaczęła mi tak bardzo ciążyć, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Od razu zgadłam, że był wściekły i że nic nie sprawi, że jego gniew zmaleje więc zrobiłam jedną rzecz jaka w tej chwili przyszła mi do głowy. Wysiadłam z samochodu i nie czekając na niego weszłam do środka rozglądając się za Aresem, ale jak zwykle go nie było. Chyba dałam mu za dużo swobody, bo co chwilę gdzieś znikał i krążył po całej posiadłości a potem wracał.

- Musimy porozmawiać. – oświadczył, kiedy zatrzymałam się zaledwie na piątym schodku. Z ręką na balustradzie odwróciłam się w jego stronę. Zatrzymał się tuż przy samym wejściu więc patrzyłam wprost w jego oczy, w których budowało tak wiele emocji, że wiedziałam jedno. Teraz najlepiej się ukryć.

Zanim zdążył wyciągnąć do mnie rękę już biegłam na górę po schodach jakby gonił mnie sam diabeł, a że byłam wyćwiczona w takich krótkich dystansach wiedziałam, że nie uda mu się mnie dogonić.

- Sofia nawet nie rób sobie jaj! – krzyknął podążając za mną a jego mocne kroki rozbrzmiewały tuż za mną. – Nie mam czasu na twoje dziecinne zachowanie więc wracaj z powrotem na dół.

- Nie!! – krzyknęłam.

Dobiegłam do drzwi swojego pokoju, otworzyła mnie i jak najszybciej zamknęłam za sobą. W momencie, kiedy on szarpnął za klamkę ja już przekręcałam klucz wiedząc, że nie będzie mu tak łatwo się dostać do środka. No chyba że postanowi je wyważyć, ale nie sądziłam, żeby miał w sobie aż tyle zawziętości.

- Sofia otwórz drzwi!! - uderzył o nie pięścią parę razy po czym szarpnął znowu za klamkę.

- Nie, dopóki się nie uspokoisz. – oświadczyłam opierając się o ścianę obok drzwi tak żeby móc swobodnie z nim rozmawiać. W tej chwili wydawało mi się po jedyną racjonalną decyzją jaką mogłam podjąć.

- Jak mam się uspokoić, kiedy dowiaduje się, że coś ci grozi a ty dobrze zdawałaś sobie z tego sprawę od dłuższego czasu. - jego głos chociaż był stłumiony to i tak wyodrębniłam z niego, że nadal był zły. – Mieszkasz pod moim dachem już od dłuższego czasu, ale ani razu się nie zająknęłaś się o tym, że coś ci grozi.

- Nie chciałam cię martwić.

- Jak na kobietę, która studiuje prawo jesteś bardzo bezmyślna. – westchnął. - Trzeba być kompletnym kretynem, żeby nie wiedzieć tego, że jeśli ktoś już raz cię skrzywdził zrobi to po raz kolejny. Głupia kretynko!

Poczułam jakby ktoś wylał mi na głowę kubeł zimnej wody a potem ogarnęła mnie wściekłość. Zacisnęłam mocno dłonie w pięści jednak rozluźniłam je po chwili i zanim zdążyłam pomyśleć o tym co robię przekręciłam w zamek drzwiach i otworzyłam je zamaszystym ruchem.

- Nie jestem głupia! - krzyknęłam w jego kierunku.

- Przecież wiem, ale tylko tak mogłem zmusić się do otworzenia drzwi. Jesteś tak prosta w obsłudze, że to nawet zabawne. – uśmiechnął się opierając dłonie o framugi tarasując mi tym samym drogę wyjścia.

Warknęłam głośno ze złości i już chciałam je zamknąć jednak zatarasował je wsuwając nogę do środka. Dałam się podejść jak małe dziecko a on to jawnie wykorzystał. Cofałam się krok za krokiem, kiedy wchodził do mojej sypialni i zamykał je za sobą na klucz. Zdawałam sobie sprawę, że teraz nie uniknę konfrontacji, ale to nie znaczy, że miałam zamiar się poddać. Zatrzymałam się zaledwie metr od łóżka i zaplotłam dłonie na piersi pokazując mu tym samym, że nie przestraszy mnie tak łatwo jak mu się wydawało.

#6.Bracia Torrino. LorenzoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz