Lorenzo
Miałem nie przychodzić na to przyjęcie jednak otrzymałem telefon nie od wuja a od własnego dziadka, który w kilku słowach wytłumaczył mi co się stanie, jeśli w ciągu godziny nie pojawię się w jego domu. Mogłem się zapierać, ile wlezie jednak prawda była taka, że jemu się nie odmawiało, dlatego wcisnąłem się w ten głupi gajer i wparowałem do domu jakby gonił mnie są diabeł.
Przyjęcie zdążyło rozkręcić się na dobre patrząc na tych wszystkich zadowolonych ludzi. Kiedy przechodziłem wśród nich ludzie odsuwali się nie z szacunku a ze strachu, bo dobrze wiedzieli do czego jestem zdolny i jak wiele rzeczy zrobiłem, aby zyskać swój przydomek względnego zabójcy. Czasami zastanawiałem się kogo bardziej się boją mnie czy może mojego wuja Aidena który też miał swoją reputację do pewnego momentu. Zaczęło się to zmieniać po tym jak poślubił Kirę, ale i tak ludzie pamiętali do czego był zdolny.
Lubiłem a nawet rozkoszowałem się tym jak ich oczy rozszerzały się ze strachu, dłonie drożały a sylwetki kuliły. Nie będę udawał dobrego człowieka, bo taki nie byłem, ale czasami ciążyło mi to, że ludzie widzieli we mnie tylko tego złego. Tak jakby nie zdawali sobie sprawy z tego, że wszystko co robiłem było po to, aby zapewnić im bezpieczeństwo i żeby mogli spać w swoich cholernych łóżkach ze świadomością, że nikt im nie grozi. Łatwo było mnie osądzić, jeśli sami nigdy nie byli na moim miejscu.
Po tym jak wielka afera wybuchła, kiedy ludzie dowiedzieli się, że moja żona została zastrzelona w dniu ślubu mojego brata wielu spekulowało, że sam to zrobiłem nawet jeśli nie było mnie w tamtej chwili ani w domu, ani w mieście. Najgorsze było to, że nawet pokusili się o to, aby rozpuścić plotki, że sama się zabiła, bo nie mogła ze mną wytrzymać. Że niby byłem takim sadystą i się nad nią znęcałem.
Rozejrzałem się jeszcze raz po sali i nawet nie musiałem się zbyt długo rozglądać, bo od razu przykuła mój wzrok. Miała na sobie obcisłą sukienkę w kolorze ciemnoniebieskim która podkreślała wszystkie jej kształty i pokazywała jak bardzo się zmieniła. Podziwiałem krzywiznę jej piersi, które sprawiały wrażenie jeszcze większych niż mogłoby się wydawać a także jej biodra w kształcie klepsydry, które kusiły swoim wdziękiem. Jakby tego było mało jej sukienka sięgała przed kolano przez co miałem dobry widok na całej jej nogi zwieńczona szpilkami w podobnym kolorze.
Najbardziej uderzyło mnie to jak wielką wściekłość poczułem, kiedy zauważyłem wokół niej wianuszek mężczyzn, którzy patrzyli na nią w taki sposób, który nie pozostawiał złudzeń. Nic pomiędzy nami nie było jednak mój umysł wołał, że to nieprawda, że ona jest moja i nikt nie ma prawa jej choćby dotknąć.
Unikałem jej przez ostatnie dni i nawet na chwilę nie mogłem przestać o niej myśleć jakby wryła się w mój umysł i nie chciała odejść. W dodatku ten pocałunek, w policzek który mi zafundowała był o wiele lepszy niż seks z jakąkolwiek kobietą.
Zauważałem, że ruszyła w kierunku wyjścia z sali więc zrobiłem to samo nie mogąc się powstrzymać. Nogi same niosły mnie w jej kierunku jakby jeszcze chwila z dala od niej a miałbym paść na ziemię niezdolny złapać oddechu.
Co jakiś czas znikała mi w tłumie jednak sposób w jaki się poruszała sprawił, że z trudem udało mi się zachować emocje na wodzy. Zachowywałem się jak totalny szczeniak, ale nic nie mogłem na to poradzić, że tak nam mnie działa, dlatego szedłem za nią do chwili aż zniknęła mi za drzwiami. Kilka metrów dalej wyłapałem wzrok mojego bliźniaka, który patrzył na mnie z takim kretyńskim uśmiechem, że nie miałem złudzeń, że wszystko widział a co najważniejsze to jak się zachowywałem. W tej chwili jednak miałem to wszystko gdzieś, byleby tylko znaleźć się obok niej.
CZYTASZ
#6.Bracia Torrino. Lorenzo
RomansaFinałowy tom Braci Torrino Sofia Mancini została przygarnięta przez rodzinę Torrino kiedy miała zaledwie osiem lat po tym jak jej matka zabiła jej ojca a potem sama się zastrzeliła. Od tamtej pory nigdy nie odczuła, że jest niechciana i to ukształto...