Rozdział 2

375 79 36
                                    

Alaric

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Alaric

Przemierzałem nazbyt dobrze znane mi korytarze szpitala Montreal Heart Institute, mijałem zaprzyjaźnione pielęgniarki, które opiekowały się mną przez wiele miesięcy. Mijani lekarze, znani mi z nazwiska lub choćby z samego widzenia, rzucali krótkie spojrzenia, a niektórzy nawet kiwali głowami na powitanie. W tych zimnych, sterylnych ścianach kryły się wspomnienia każdego ciężkiego dnia i nocy, które tu przeżyłem. Każdy zakręt i każda sala przypominały mi o walce, niekończących się badaniach i tej niepewności, która nieustannie towarzyszyła mojej codzienności.

Podążając tymi korytarzami, czułem jednocześnie ulgę i ciężar. Widziałem się tu jak w lustrze, jak gdyby każdy krok przywoływał echo dawnego mnie - zmęczonego, pełnego nadziei i strachu, ale gotowego stawić czoła każdemu kolejnemu dniu.

Jednego nie mogłem sobie zarzucić - braku walki. Każdego dnia starałem się nie ulec rezygnacji, która czaiła się za każdym wynikiem badań, za każdym zmęczonym spojrzeniem w odbiciu szpitalnych szyb. Miałem świadomość, że każdy mój oddech, każdy krok po tych jałowych, monotonnych korytarzach był świadectwem tej walki, jakby nieustannie przypominając mi, że warto było nie poddać się nawet wtedy, gdy nadzieja wydawała się nikła.

Te chwile wspomnień dodawały mi sił, mimo że były podszyte bólem. Przypominały, że byłem kimś więcej niż tylko pacjentem na karcie medycznej. Byłem wojownikiem, który nie zgodził się na porażkę, który podążał dalej, mimo ciężaru słów i diagnoz.

Usiadłem na jednym z plastikowych krzesełek przy gabinecie doktor Kent i czekałem na swoją kolej. Setny raz przeglądałem telefon, szukając w nim ucieczki od myśli, które krążyły jak natrętne, szare chmury. Mimo że w głębi duszy byłem pewien, że jestem zdrowy, to wizyta u doktor Kent przypominała o wszystkim, co przeszło moje ciało i umysł.

Nie chciałem nawet dopuścić do siebie myśli, że wyniki mogłyby być złe. Rok bez żadnych niepokojących objawów; rok, w którym poczułem się niemal wolny, zdrowy. Serce biło teraz spokojnie, jakby w końcu zżyło się z nowym miejscem, nie domagając się już uwagi czy alarmujących sygnałów. Było mi dziwnie obce to uczucie — codzienna pewność, że wszystko jest w porządku. Jednak nawet teraz, siedząc tu, niepokój czaił się gdzieś na granicy świadomości, gotów wyskoczyć przy najmniejszym sygnale zagrożenia.

Starałem się skupić na wiadomościach, które przewijałem w telefonie, na obrazkach i liczbach, które nie miały znaczenia. To była moja cisza przed ewentualną burzą, ta krucha równowaga między spokojem a strachem, którą tak trudno było utrzymać.

- Panie Whitlock, zapraszam.- głos pielęgniarki wyrwał mnie z mgły zamyślenia.- Najpierw pobiorę krew, zmierzę ciśnienie i zrobimy EKG. Później dołączy doktor Kent i zrobi panu USG. Proszę się rozebrać do pasa i położyć na łóżku.

New Heartbeat #1 - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz