Alaric
Pierwszy tydzień listopada przywitał nas ulewnym deszczem i porywistym wiatrem. Liście kaskadami spadały na ziemię, tworząc kolorowe dywany. Krople deszczu rozbijały się o szklane tafle okien, wygrywając swoją melodię, a szum wiatru im w tym towarzyszył. I chociaż na zewnątrz panował istny chaos, w moim życiu wreszcie zapanował spokój.
Był to spokój wyczekiwany od dawna, jak cisza po burzy. Czułem, że w końcu znalazłem swoje miejsce, swoją przystań. Moje serce biło miarowo, pewnie, jakby znalazło swój rytm po latach poszukiwań. Odkąd Chloe postanowiła otworzyć się na mnie i moją miłość, wszystko nabrało nowego znaczenia.
Wcześniej każdy dzień był walką, a każda noc pełna niespokojnych myśli. Teraz, w obecności Chloe, czułem się kompletny. Nasze rozmowy, choć często proste, miały głębię, której nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Jej śmiech rozjaśniał najciemniejsze dni, a jej dotyk był jak balsam na moją zranioną duszę.
Każdy wspólny moment był jak skarb, który pielęgnowałem z największą troską. Spacerowaliśmy po parkach zasypanych liśćmi, trzymając się za ręce, ciesząc się swoją obecnością. Deszcz i wiatr były tylko tłem dla naszego świata, który tworzyliśmy razem. To, co dla innych mogło być przygnębiające, dla mnie było przypomnieniem, że po każdej burzy wychodzi słońce.
Życie nauczyło mnie doceniać te chwile. Chloe była moim słońcem, nawet w najbardziej pochmurne dni. Jej obecność przynosiła mi ukojenie, a jej miłość była jak kompas, który prowadził mnie przez wszelkie życiowe zawirowania. Dzięki niej zrozumiałem, że prawdziwy spokój nie zależy od okoliczności, ale od ludzi, których mamy obok siebie.
I choć listopad przywitał nas kapryśną pogodą, w moim sercu panowała wiosna. Byłem wdzięczny za każdy deszczowy dzień, każdą rozmowę i każdy uśmiech. Wreszcie poczułem, że żyję naprawdę, a nie tylko próbuję przetrwać kolejny dzień. Chloe dała mi więcej, niż kiedykolwiek mógłbym sobie wyobrazić, a ja byłem gotów oddać jej całe swoje serce.
-Boże Alaric! – mój spokój właśnie wparował do mojego gabinetu niczym huragan, a na jej twarzy malowało się przerażenie.
-Wystarczy sam Alaric – zażartowałem by jakoś rozładować jej napięcie.
-Nie wygłupiaj się. Mamy problem.
-Jaki?- zapytałem, zamykając ją w swoich ramionach.- Nie ma takiego problemu, którego boski Ari by nie rozwiązał.
-Ale się ciebie żarty dzisiaj trzymają.
Chloe wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. Czułem, jak jej ciało drży w moich objęciach, więc przytuliłem ją mocniej, mając nadzieję, że moja obecność da jej odrobinę ukojenia.
CZYTASZ
New Heartbeat #1 - ZAKOŃCZONE
RomansaChloe Fairchild, przeżywa ogromny dramat po stracie swojego męża, który ginie na służbie tuż przed tym, jak miała mu powiedzieć o ich pierwszym dziecku. Zmagając się z żałobą i samotnością, Chloe stara się znaleźć siłę, by wychować córkę, mimo że ka...