Rozdział 40

13 3 13
                                    

Eira zaczęła się szarpać, próbując wyrwać się z silnych ramion, które ją unieruchomiły. Serce biło jej jak oszalałe, a panika, tak dobrze znana z długich dni niewoli, stopniowo przejmowała kontrolę nad ciałem. Walczyła w milczeniu, wiedząc, że najmniejszy krzyk przyciągnie strażników. Nie mogła do tego dopuścić, nie teraz, gdy wolność była tak blisko, gdy plan, który przez tygodnie układała z Alaidą, był o krok od powodzenia. Napastnik trzymał ją mocno, ale gdy nagle dostrzegła okazję, z całej siły nadepnęła na jego stopę.

Usłyszała syk bólu, a uścisk zelżał na tyle, że mogła się wyrwać. Odsunęła się błyskawicznie, odwracając w gotowości do obrony. Magia pulsowała w jej żyłach, gotowa do natychmiastowego użycia. Jednak zamiast zaatakować, jej wzrok padł na parę znajomych zielonych oczu, które śniły się jej przez wszystkie samotne noce w pałacu.

- Tak agresywnie powitasz każdego, kto będzie próbował ci pomóc? - rzucił z tym swoim charakterystycznym półuśmiechem Willem, choć w jego oczach czaiło się coś więcej niż rozbawienie.

Eira stała przez moment jak skamieniała, nie dowierzając własnym oczom. A potem, jakby coś w niej pękło, rzuciła się w jego ramiona z taką siłą, że się zachwiał. Willem przytulił ją mocno, desperacko, tak jakby chciał nadrobić wszystkie stracone dni. Zanurzył twarz w jej włosach, szepcząc gorączkowo słowa, które zlewały się ze sobą - przeprosiny, zapewnienia, obietnice - zbyt cicho, by zrozumiała każde z nich, ale wystarczająco, by poczuła, jak jej serce, przez tyle dni ściśnięte strachem i samotnością, znów zaczyna bić pełną piersią.

Kiedy się odsunęli, ich spojrzenia znów się spotkały. Eira, nie czekając ani chwili dłużej, wspięła się na palce i pocałowała go, wkładając w ten pocałunek całą tęsknotę minionych tygodni. Willem przez moment znieruchomiał, zaskoczony, ale po chwili poczuła, jak jego usta unoszą się w uśmiechu, gdy odwzajemniał pocałunek.

- No dobrze, skoro powitanie mamy za sobą, to może teraz wrócimy do ucieczki? - rzucił, gdy się od siebie oderwali, ale jego lekki ton kontrastował z intensywnością spojrzenia i tym, jak mocno wciąż ją trzymał.

Eira uśmiechnęła się słabo, ale w jej oczach kłębiła się burza emocji, które próbowała poskromić przez te wszystkie dni w niewoli. Willem dostrzegł to natychmiast i jego twarz spoważniała.

- Nawet nie wyobrażam sobie, co musiałaś czuć, gdy cię zabrali z Mudcairn - powiedział cicho. - Czułem się bezradny, Eira. Zamknęli mnie i nie mogłem nic zrobić, żeby ci pomóc. Uciekłem, jak tylko nadarzyła się okazja. Szperacze... Podzielili się. Nie wszyscy poparli decyzję Wysokiej Rady.

Eira zmrużyła oczy, a jej serce ścisnęło się boleśnie na wspomnienie dni spędzonych w pałacu, gdy słowa Haen jak trucizna sączyły się w jej myśli. Wstyd zalał jej policzki rumieńcem.

- Nie wiedziałam co się z tobą stało - wyznała. - Haen powiedziała mi, że dla ciebie misja jest ważniejsza od kogokolwiek. Ode mnie.

Willem spojrzał jej prosto w oczy z taką intensywnością, że prawie się cofnęła.

- A ty jej uwierzyłaś? - zapytał cicho, ale w jego głosie nie było oskarżenia, tylko ból.

Eira odwróciła wzrok, nie mogąc znieść jego spojrzenia. Cisza między nimi była gęsta od niewypowiedzianych słów. Wstydziła się przyznać, że przez te długie, samotne noce, gdy rozpacz i strach były jej jedynymi towarzyszami, słowa Haen znalazły w jej sercu podatny grunt. Że przez moment zwątpiła w jedyną osobę, która nigdy jej nie zawiodła.

Willem zrobił krok w jej stronę i delikatnie, jakby była ze szkła, ujął jej twarz w dłonie, zmuszając, by znów na niego spojrzała.

- Żadna misja nie jest dla mnie ważniejsza od ciebie - powiedział z żarliwością, która sprawiła, że jej oczy zapiekły od łez. - Nigdy nie była i nigdy nie będzie. Rozumiesz?

Córka Dawnego ŚwiataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz