Rozdział 4

2.5K 216 5
                                    

~ * ~

Razem z bratem zawsze rozumieliśmy się bez słów. Luke był moim przyjacielem, bratem, oparciem, osobą, na którą zawsze mogłam liczyć. Pamiętam, że od małego byliśmy ze sobą bardzo blisko. Rzadko kiedy się kłóciliśmy, byliśmy zgodnym rodzeństwem. Wspieraliśmy  się w każdej złej sytuacji. Zawsze mogłam na niego liczyć.

Spałam sobie, gdy nagle poczułam, że ktoś się na mnie rzucił. Otworzyłam szeroko oczy. Na moim brzuchu leżał wyszczerzony Luke. 

Co ty do cholery robisz? — zapytałam i wyczołgałam się spod niego. 

— Przyszedłem cię obudzić — powiedział i przytulił się do mojej poduszki.

— Która godzina?

Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy.

— Ósma — mruknął Luke w poduszkę.

— Ósma?! Po jaką cholerę obudziłeś mnie tak szybko? — zapytałam i wskoczyłam na niego, jęknął głośno.

— Złaź ze mnie, jesteś gruba i ciężka.

— Sam jesteś gruby, to za obudzenie mnie o ósmej — powiedziałam i walnęłam go w ramię,  zapewne i tak nic nie poczuł. Chodzi co dwa dni na siłownię i  codziennie biega, a ja biegam razem z nim. Chwilę jeszcze na nim poleżałam i wstałam.

— Ej, Holly! — zawołał za mną, gdy wchodziłam do łazienki.

— Co?

Wychyliłam się za drzwi.

— Co tam u Thomasa? Gadałaś z nim?

Zamarłam i wróciłam do pokoju.

— Wczoraj rano — odparłam.

— No co tam u niego? — Luke oparł głowę o rękę i spojrzał na mnie.

— Nie wiem.

Wzruszyłam ramionami i wróciłam do łazienki.

Przebrałam się, umyłam zęby oraz związałam włosy w wysokiego koka i opuściłam łazienkę. Ubrałam sobie szare jeansowe spodenki i dużą bordową koszulkę z numerem dziewięćdziesiąt cztery. Gdy weszłam do pokoju Luke mi się przyglądał.

— Co się gapisz? 

 Roześmiał się i schował głowę w poduszkach. 

— Luke? Ej, no o co chodzi?

— Nie nic, tak tylko się z ciebie śmieję.

— Luke! — warknęłam.

— Dobra. Masz koszulkę na lewa stronę ubraną — powiedział i zaczął się dalej śmiać. Spojrzałam na ciuch, rzeczywiście koszulka była wywrócona.

— I to jest takie śmieszne? — zapytałam i wróciłam do łazienki. 

— Tak! — krzyknął za mną brat. Pokręciłam głową i poprawiłam ubranie. Luke czasami był jak pięcioletnie dziecko. Nie do ogarnięcia. 

— Zawsze byłeś dziwny — powiedziałam pod nosem. 

— Słyszałem to, Holly! 

Gdy wróciłam do pokoju Luke'a już nie było. Złapałam telefon i wyszłam do korytarz, kierując się na dół do kuchni. Przy blacie  siedziała Amanda dziewczyna, a może raczej narzeczona Luke'a.

— Amanda.

Przytuliłam dziewczynę i usiadłam obok niej.

— Cześć, Holly — przywitała się.

Destiny or case // thomas sangster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz