Rozdział 16

1.6K 124 11
                                    

~ * ~

Wyszłam na zimne grudniowe powietrze i odblokowałam drzwi samochodu, wsiadłam do środka i kiedy już miałam go odpalić dostałam smsa.

1:44

Nadawca: Thomas Sangster
Odbiorca: Holly Dixon
Treść: Przepraszam, Holly.

Nawet nie zauważyłam łez spływających po moich zimnych policzkach. Tylko dlaczego płakałam?

Odpowiedź była prosta: powoli zakochiwałam się w moim przyjacielu i nic nie mogłam na to poradzić.

* * *

Ranek przyszedł szybciej niż chciałam. Przespałam zaledwie sześć godzin przez co byłam zmęczona i bolała mnie głowa. Ból był również spowodowany płaczem i uderzeniem w samochód.

Wróciłam do domu około drugiej, nie wiem jak to w ogóle zrobiłam, bo łzy zasłaniały mi widok na drogę. Płakałam całą podróż do kamienicy. Nie wiem dlaczego. Chociaż może jednak wiem. To przez to, że Thomas mnie okłamał? Zataił przede mną narzeczoną? Już nawet nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Gdy dotarłam pod kamienice i wysiadłam z auta poślizgnęłam się na chodniku. W dzień trochę padało, a wieczorem przyszedł lekki mróz i woda zamarzła. Poleciałam do tyłu i uderzyłam głową o drzwi samochodu. Mimo to nic mi się nie stało, po prostu wybuchłam jeszcze większym płaczem. Przynajmniej nikt tego nie widział, miałam taką nadzieję. W końcu dotarłam do mieszkania i nie przebierając się położyłam się na kanapie i wylewając łzy zasnęłam.

Była dziewiąta, gdy spojrzałam na zegarek i upiłam łyk kawy z kubka. Siedziałam na kanapie przed telewizorem. Gdybym nie poznała wczoraj Veronici, to pewnie zadzwoniłabym do Thomasa, ale chłopak musiał leczyć kaca po wczoraj. Tak samo jak Dylan.

Wysłał mi tylko smsa z przeprosinami. Jednego głupiego smsa. Czemu nie zadzwonił? Czemu za mną nie wyszedł? Czemu?

Wtedy przypomniałam sobie o aucie. Zatrzymałam serial i wzięłam do ręki telefon. Wybrałam numer O'Briena i włączyłam na głośno mówiący. Odebrał po kilku sygnałach.

Halo?

— Cześć, Dylan — zaczęłam głośno i z radością w głosie, która była udawana. — Jak ci się spało, słońce?

—Ciszej, błagam cię ciszej, Holly.

— Och, główka cię boli? — zapytałam cicho. Zbyt cicho, jak dla niego.

— Możesz powtórzyć? — poprosił.

Roześmiałam się na głos.

— Co robisz, Dylan? — powiedziałam już normalnym tonem.

— Zasypiam na siedząco, coś się stało?

Usłyszałam jak wstaje i otwiera jakieś drzwi.

— Pamiętasz o naszej umowie? Pamiętasz co wczoraj mi obiecałeś, po tym co zrobiłeś?

— Co ja zrobiłem?  — zapytał szybko.

Wstałam z kanapy i wzięłam kubek by go odnieść do kuchni.

— Obrzygałeś mi tylną kanapę w samochodzie, obiecałeś, że posprzątasz — powiedziałam i wtedy usłyszałam dzwonek domofonu.

— Holly, przepraszam! Przepraszam! Ja to posprzątam, obiecuje. Ja nie chciałem! — Zaczął się bronić. — Wybaczysz mi?

— Masz dwie godziny, żeby się ogarnąć i tu przyjechać — odparłam. — Przeprosiłeś wczoraj, Dylan. Do zobaczenia.

Destiny or case // thomas sangster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz