Rozdział 1

4.2K 198 14
                                    

~ * ~

Wyszłam z budynku uczelni. Tak! Dostałam się na studia aktorskie. Dostałam się na RADA(1)! Pomimo tego, że byłam tam drugi raz to mnie przyjęli. Miałam dwadzieścia dwa lata i byłam uczniem RADA. Cztery lata temu uległam poważnemu wypadkowi, który wtedy przekreślił wszystkie moje marzenia i plany aktorskie. Byłam w śpiączce prawie półtora roku. Lekarze nie dawali mi szans na obudzenie się. Później czekała mnie półtora roczna rehabilitacja. Moje obie nogi były strasznie połamane, chcieli mi je amputować, jednak moim bliscy się na to nie zgodzili. Udało się. Nic mi nie amputowali. Jednak nie mogłam chodzić. Czekała mnie rehabilitacja.

Ruszyłam do mojego samochodu. Mojego BMW, dostałam je od taty na wieść, że chcę znowu studiować aktorstwo. Rodzice mówili mi, że od dziecka lubiłam występować przed publicznością, a kamera mnie wręcz kochała. Mama wspominała ostatnio jak przebierałam się w jej ciuchy, zakładałam buty na obcasie i malowałam się, a później coś przedstawiałam. Dlatego też wybrałam aktorstwo. Było to dla mnie odskocznią od problemów oraz pasją. Gdy występowałam lub nagrywałam coś, to uciekałam do innego świata. Znajomi mówili, że widzą z jakim poświęceniem robię to wszystko. Nauczyciele w szkole powtarzali, że posiadam ogromny talent, że gram z dużą ekspresją. Jeden z nauczycieli powiedział mi kiedyś, że na pewno zobaczy mnie na dużym ekranie, że będzie czekał na premierę filmu ze mną w roli głównej. Grałam kiedyś w szkolnym teatrze. Po występach miałam zawsze owacje na stojąco. Dlatego też chciałam jeszcze więcej ćwiczyć, jeszcze więcej się uczyć. Jednak wszystko przekreślił wypadek. Miałam też chłopaka, jednak gdy zapadłam w śpiączkę zostawił mnie. Nie płakałam za nim, skoro mnie opuścił, gdy zachorowałam to znaczy, że był zwykłym dupkiem.

Wyjechałam samochodem na drogę i skierowałam się do domu. Czyli na przedmieścia. Mijałam ludzi, budynki, inne auta. Wzrok jednak zatrzymał mi się dłużej na jednym ze skrzyżowań. Na bardzo dobrze znanym skrzyżowaniu. Pamiętam jak wjechałam na nie z kuzynem i uderzyła w nas rozpędzona ciężarówka, a później jeszcze kilka innych pojazdów. Pamiętam doskonale jak silne było to uderzenie. Wiedziałam, że możemy nie przeżyć, ale jak się okazało los był dla mnie łaskawy. Niestety dla Toma nie. Ponoć umarł od razu, uderzenie było od jego strony, rozbiło mu czaszkę i zmasakrowało głowę. Ja byłam w troszkę lepszym stanie, jednak był on krytyczny. Silnik zgruchotał mi nogi, dach połamał ręce oraz uszkodził żebra. Miałam przebite płuco, jelito, wstrząs mózgu, krwotok wewnętrzny, stłuczone nerki oraz wątrobę. Głowę ocaliłam, tak samo jak inne kończyny. Ponoć umarłam na stole operacyjnych. Nikt jednak nie chce mi powiedzieć prawdy, nie znam reszty moich urazów. 

Po wybudzeniu się ze śpiączki popadłam w depresję, chciałam się zabić, nie mogłam sobie poradzić. Obwiniałam się o wszystko. Tom zginął przeze mnie. Gdybym wtedy nie poszła na tą imprezę, on by żył, a ja kończyłabym studia aktorskie. Duży wkład w moje wyleczenie miała rodzina i przyjaciele. Bez nich nie poradziłabym sobie. Potrząsnęłam głową, by pozbyć się obrazów wypadku z głowy i wjechałam na podjazd domu. Stało tam kilka samochodów. Michaela, cioci Meggie, dziadków, wujka Samsona, cioci Tary oraz Caroline i Caspara. Zastanawiało mnie dlaczego przyjechali i nagle sobie przypomniałam. Walnęłam się otwartą ręką w czoło. Moi rodzice mieli dzisiaj rocznice ślubu. Przynajmniej już im coś kupiłam, ale zapomniałam, że to dzisiaj i prezent nadal leżał w pudełku pod łóżkiem, w moim pokoju. Pomyślałam, że później im dam. Weszłam do domu i zamknęłam drzwi. Przy wejściu leżały małe pary butów, czyli przyjechały dzieciaki. Pewnie Michael przyjechał z Raven i Crystal, Caroline z Fredem, Rose i Philipem oraz Caspar z Eve, bliźniakami Lucasem i Taylorem oraz malutką Karen, Grace z Hoppe i Molly. Niestety Toma już nie będzie.

— Wróciłam! — krzyknęłam i zdjęłam buty.

Ruszyłam do kuchni, nikogo tam nie było, tak samo jak w salonie i gabinecie taty. Skierowałam się do wyjścia na taras. Byli pewnie w ogrodzie. Zdjęłam torbę z ramienia i rzuciłam ją na kanapę, słyszałam śmiechy oraz głosy dobiegające z ogrodu. Zabrałam z kuchni szklankę z sokiem porzeczkowym i wyszłam na zewnątrz. Pomiędzy drzewkami, kwiatkami biegały dzieci, a na tarasie był ustawiony stół, przy którym siedziało około dwudziestu pięciu osób.

Destiny or case // thomas sangster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz