~ * ~
Gdy wysiedliśmy z kapsuły Luke odetchnął z ulgą. Widziałam, że zaczął ponownie nabierać kolorów, bo na górze był biały jak ściana. Para trzymała się za ręce aż do momentu, gdy Luke wsiadł do samochodu, a Amanda objęła mnie mocno.
— Trzymaj się, Holly — powiedziała i puściła mnie.
— Ty też, Am. Uważaj na siebie. Uważaj na mamusię, dzidziusiu.
Schyliłam się, a Amanda zaśmiała na moje słowa, pogłaskałam ją po brzuchu i wyprostowałam się.
— Och, Holly, wiesz co?
— Co?
— Zostaniesz matką chrzestną dzidziusia.
— Naprawdę?
Przytaknęła, a ją przytuliłam ją po raz kolejny.
— Dziękuję!
Uśmiechnęłam się szeroko i puściłam dziewczynę.
— Będziesz super ciocią.
— Ja już jestem super ciocią — powiedziałam i stanęłam prosto, opierając ręce na biodrach. — Umówiłam się z Thomasem, mamy porozmawiać — wyrzuciłam nagle z siebie. Musiałam to komuś powiedzieć.
— To świetnie, Holly. Porozmawiajcie. Wtedy zdecydujesz co zrobisz. Kiedy się spotykacie? — zapytała.
— Dzisiaj o dziewiętnastej.
— To co ty tu jeszcze robisz dziewczyno, jedź do domu się szykować! — Popchała mnie w kierunku mojego auta.
— Nie będę się stroić, ubiorę się normalnie — odparłam i otworzyłam moje BMW.
— To się przynajmniej ładnie umaluj! — krzyknęła oraz pomachała mi. Odmachałam jej i Amanda wsiadła do samochodu Luke'a. Ja uczyniłam to samo, tylko, że do mojego i ruszyłam w kierunku mieszkania.
* * *
Musiałam psychicznie nastawić się na spotkanie Thomasem. Wzięłam szybki zimny prysznic i opatuliłam się ręcznikiem. Ubrałam bieliznę i opuściłam łazienkę. Była dopiero siedemnasta, więc ubrałam sobie bawełniane spodenki, jakąś starą koszulkę Luke'a, włosy zostawiłam rozpuszczone. Musiały wyschnąć, a nie chciało mi się ich suszyć. Wzięłam plecak z uczelni i usiadłam na kanapie. Miałam zadanie ze scenopisarstwa. Musiałam napisać krótką scenkę z dwójką bohaterów. Skecz miał dotyczyć miłości, przyjaźni lub czegoś tajemniczego. Usiadłam wygodnie na kanapie i zabrałam się za pisanie.
* * *
Gdy skończyłam spojrzałam na zegarek. Była osiemnasta dwadzieścia. Minęła godzina. Wstałam z kanapy i wróciłam do łazienki. Złapałam za szczotkę. Rozczesałam poplątane włosy i weszłam do sypialni. Stanęłam przed szafą i zastanowiłam się co ubrać. Wyciągnęłam czarne rurki i czerwono - czarną koszulę w kratę. Założyłam to na siebie i podwinęłam rękawy koszuli do łokci. Był wrzesień i wieczory zaczynały być zimne. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy związałam w warkocza, ubrałam czerwone vansy i wzięłam torebkę. Złapałam jeszcze butelkę wody z kuchni i opuściłam mieszkanie. Zamknęłam drzwi i wsiadłam do windy. Zjechałam na dół i wsiadłam do samochodu. Odpaliłam go i ruszyłam na King's Street.
Znałam tą ulicę bardzo dobrze, mieściła się przy niej kawiarnia Heart. Kawiarnia należała już do starszej szkotki - Rosy Brown. Nie byłam tam od czterech lat, chciałam wiedzieć czy Rosa mnie jeszcze pamięta. Ostatni raz byłam w Heart kilka dni przed wypadkiem. Po wyjeździe Thomasa odwiedzałam Rosę, by zapytać co u niej słychać i zjeść kawałek pysznego sernika. Dawniej chodziliśmy tam codziennie, byliśmy stałymi klientami. Zawsze zamawialiśmy po pucharu lodów, najlepszych w Londynie, gorącej czekoladzie i kawałku sernika. Do dziś mam w ustach smak tego ciasta.
CZYTASZ
Destiny or case // thomas sangster ✔
FanfictionPrzyjaźń, która miała przetrwać. Marzenia, które miały się spełnić. Lata, które mieli razem spędzić. Studia, na które miała iść. Uczucia, które ich połączyły jednak nagle zniknęły. Wszystko zostało przekreślone. Ale na pewno? Co jeśli wszystko wró...