Rozdział 22

1.6K 104 49
                                    

~ * ~

Dwa dni na farmie dziadków minęły w zastraszającym tempie. Byłam szczęśliwa, że Thomas mnie tu przywiózł. Spędziłam czterdzieści osiem godzin z dala od szpitala i całej choroby. Te dwa dni dały mi możliwość zapomnienia o chemioterapii, wypadających włosach, bólu, zmęczeniu i ciągłej gonitwie za zgodnym dawcą.

Po prostu zapomniałam.

Razem z Thomasem zaczęliśmy na nowo naszą przyjaźń. Staliśmy sobie bliscy i obiecaliśmy, że już nigdy nie będziemy kłamać.

* * *

Siedziałam na pomoście przy jeziorze. Gdy byłam młodsza lubiłam tu przesiadywać. Wpatrując się w wodę uspokajałam się. Nagle na ramieniu poczułam rękę. Podniosłam wzrok do góry. Thomas. Chłopak uśmiechnął się szeroko i zajął miejsce obok. Objął mnie ramieniem i oparł podbródek o moją głowę. Westchnęłam głęboko, czując przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele.

Pamiętasz jak kąpaliśmy się tu, albo skakaliśmy z tej liny, o tam? — zapytał blondyn i wskazał na drzewo niedaleko nas, które rosło przy samym jeziorze, a jego gałęzie sięgały daleko nad wodę.

— Pamiętam. Uczyłeś mnie pływać — odpowiedziałam. — Ale wtedy sam się prawie utopiłeś, znaczy udawałeś, że się topisz — dodałam ze śmiechem. Chłopak uszczypnął mnie w bok.

— Wcale, że nie. Przecież ja doskonale pływam! Nie wymyślaj nic! Nic nie udawałem, jeśli już to topiłem się na prawdę! — zbulwersował się.

— Nie wymyślam!

Osunęłam się od Sagnstera. Przed oczami stanęła mi scena udawanego tonięcia chłopaka.

— Uczyłeś mnie pływać, a kiedy wyszłam z wody ty odpłynąłeś trochę dalej, gdzie woda nie była wcale taka głęboka, sięgała ci do żeber. Nagle zacząłeś krzyczeć i mój tato tam płynął, stanął na dnie i cię uratował.

Zrobiłam palcami cudzysłów.

— Nie prawda!

— Prawda, Thomas, prawda — powiedział głos za nami. Babcia. — Doskonale to pamiętam. Właściwie to do tej pory się nie wytłumaczyłeś z tego. Dlaczego to zrobiłeś? — zapytała starsza kobieta i podeszła do nas.

— Nie pamiętam — burknął pod nosem. — Topiłem się na prawdę — dodał i wstał. Obie z babcią roześmiałyśmy się.

Po krótkim wspominaniu dawnych czasów z babcią znowu zajęłam miejsce na pomoście. Thomas dołączył do mnie, gdy odprowadził kobietę.

— Holly?

Podniosłam głowę do góry, przestając wpatrywać się w wodę. Mimo kilku tysięcy turystów odwiedzających to miejsce woda była naprawdę czysta i przejrzysta.

— Tak? — zapytałam.

— Dziękuję, że dałaś mi szansę — powiedział blondyn i złapał mnie za rękę. Nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się i przytuliłam do chłopaka.

* * *

Zamknęłam wieko walizki i zapięłam zamek. Byłam gotowa do powrotu. Zerknęłam na zegarek, dochodziła czternasta piętnaście.

Destiny or case // thomas sangster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz