Rozdział 10

2K 134 11
                                    

~ * ~

Wpadłam przez drzwi wejściowe na hol akademii. Z trudem zamknęłam ciężkie drzwi, strasznie wiało. Wszędzie panowała cisza, zajęcia trwały już od dziesięciu minut. Znowu zaspałam, bo telefon mi się rozładował. Budzik nie zadzwonił i teraz leciałam jak na złamanie karku na zajęcia.

Wczoraj po powrocie do mieszkania przejrzałam notatki. Nie miałam ochoty się uczyć. Pooglądałam jakiś film i poszłam spać. Dzwoniłam też do mamy, by poinformować ją o tym, że jestem cała i zdrowa. Widziałam, że mam słabą baterię w telefonie, ale go nie podłączyłam. Zapomniałam.

Miałam nadzieję, że pani Evans nie będzie na mnie zła. Ona nie tolerowała spóźnień. Poprawiłam włosy oraz torbę i ruszyłam schodami na górę.

Już miałam złapać za klamkę od drzwi klatki schodowej kiedy one się otworzyły. Odsunęłam się szybko. Weszła przez nie pani Evans, po jej policzkach płynęły łzy.

Dzień dobry pani Evans. Coś się stało? — zapytałam zaniepokojona. Kobieta podniosła gwałtownie głowę do góry i wytarła policzki.

— Holly, dzień dobry. Wszystko w porządku.

Pokręciła głowa.

— Pani profesor, na pewno? Widziałam, że pani płakała.

— Nic się nie stało, Holly. Jest w porządku.

Minęła mnie i ruszyła korytarzem. Pobiegłam za nią.

— Pani Evans na pewno wszystko w porządku? Mamy zajęcia.

— Tak wiem, ale macie zastępstwo. Teraz będziecie mieli zajęcia z aktorstwa z panem Smithem. A dopiero później ze mną.

— Och, w porządku. Pani Evans...

Kobieta przerwała mi.

— Nie martw się, Holly. Wszystko jest w porządku. Idź na zajęcia i powiedź, że to ja cię zatrzymałam. Do zobaczenia.

Odwróciła się na pięcie i odeszła. Wróciłam pod salę i weszłam do środka. Zajęcia już trwały.

— Dzień dobry, panie profesorze. Przepraszam za spóźnienie, ale pani Evans mnie zatrzymała.

Ruszyłam na tył grupy.

— Dzień dobry, Holly. Nic się nie stało. Siadaj na miejsce. 

 Usiadłam z tyłu, wśród studentów nie zauważyłam Adama. Zazwyczaj pierwszy monolog mieliśmy razem. Ale przecież Adam nie miał ze mną zajęć z aktorstwa. Pewnie poszedł na coś innego.  Schowałam telefon i wtedy drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł Thomas.

— Witaj, Thomasie. Widzę, że otrzymałeś informacje.

— Witaj, Cameronie. Tak, tak, tak.

— Mam nadzieję, że nie pokrzyżowałem ci planów? To nagła sprawa.

— Nie, jest w porządku. Zaczynajmy.

Tym razem, gdy Thomas na mnie zerknął uśmiechnęłam się lekko, co odwzajemnił. W trakcie zajęć odgrywaliśmy krótkie scenki w parach. Dotyczyły one banalnych rzeczy. Pranie, gotowanie, sprzątanie. Jednak nie było tak prosto, jak mogłoby się komuś wydawać. Mieliśmy zagrać na przykład prawdziwą kurę domową, która kłóci się z mężem o zakupy lub babcię, która krzyczy na wnuka podjadającego krem do ciasta. Byłam w parze z Kayą, dziewczyną, która jako pierwsza przedstawiała się na pierwszych zajęciach. Ja grałam męża, a ona żonę. Miałam mieć do niej pretensje o to, że obiad jest zimny i o to, że jest bezużyteczna. Profesor dał nam dziesięć minut na ćwiczenia i mieliśmy przedstawić scenkę przed całą grupą. Gdy nadeszła nasza kolej usiadłam za biurkiem, które odstąpił na pan Smith i czekałam na 'obiad'.

Destiny or case // thomas sangster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz