Rozdział 17

1.5K 125 24
                                    

~ * ~

 16:36

Nadawca: Thomas Sangster
Odbiorca: Holly Dixon
Treść: Muszę wyjechać do Stanów, przepraszam.

16:37

Nadawca: Holly Dixon
Odbiorca: Thomas Sangster
Treść: Nienawidzę Cię.

Kontakty ——> Thomas Sangster ——> Usuń ——> Tak    Nie

* * *

Rozległy się brawa i pani Evans wróciła za kulisy. Wybiła równo siedemnasta trzydzieści i kurtyna poszła w dół. Ustawiają scenografię. Czas zaczynać.

— Holly! — wykrzyknęła kobieta i podeszła do mnie. Dziewczyny z trzeciego roku poprawiały coś przy mojej sukience. — Dobrze się czujesz? — zapytała, a ja przytaknęłam.

— Tak, jest w porządku — wyszeptałam, bo na scena odgrywała się już pierwsza scena. — To przez stres — dodałam.

— Na pewno?

— Tak, niech się pani nie martwi. Nic mi nie będzie.

Kobieta przyglądała mi się jeszcze przez chwilę, ale w końcu wypuściła powietrze ze świstem.

— No dobrze. — Spojrzała na kartki w rękach. Stanęłam w miejscu, które prowadziło na scenę. — Daj im popalić, Holly!

Uśmiechnęłam się na słowa kobiety i wyszła przed publiczność. Przeleciałam szybko wzrokiem po pierwszym i drugim rzędzie. Byli wszyscy. Mama, tato, Luke, Amanda, ciocie, wujkowie, dzieci, Dylan z Kayą, Adam. No prawie wszyscy. Brakowało jedynie Thomasa. Mojego przyjaciela. Ale nie mogłam o tym myśleć, grałam w sztuce. Musiałam dać z siebie wszystko. 

To był mój wieczór.

Moja szansa.

* * *

Każda scena.

Każde słowo.

Każda myśl.

Wszystko wypadło perfekcyjnie. Całe przedstawienie wyszło cudownie. Wszystko się udało.

Jednak brakowało mi uśmiechu, brakowało tej jednej konkretnej osoby.

Thomasa.

 * * *

Stanęliśmy wszyscy w jednej linii, złapaliśmy się za ręce i ukłoniliśmy. Na całej sali rozbrzmiały oklaski, mnóstwo osób wstawało z miejsc. Byłam szczęśliwa, w połowie. Pani Evans została wciągnięta na scenę i uczniowie wręczyli jej, jak i panu Dallasowi bukiet róż. Uśmiechałam się przez cały ten czas.

W końcu po podziękowaniach mogłam wrócić do garderoby i przebrać się. Zmyłam makijaż i rozpuściłam włosy, które opadły mi na ramiona lekko pofalowane. Wzięłam moje rzeczy i opuściłam kulisy. Na sali czekała cała moja rodzina razem z Dylanem i Kayą.

Udało ci się! — wykrzyczał O'Brein i podniósł mnie do góry. Pocałowałam go w policzek, gdy stanęłam bezpiecznie na ziemi.

— Wiem, dziękuję.

Wszyscy złożyli mi gratulacje.

— Byłaś cudowna, skarbie! — powiedziała mama i uścisnęła mnie mocno. — W przyszłości będziesz wspaniałą aktorką — dodała, odsuwając się.

— Może uczcimy sukces, Holly? — zapytał Luke. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. — To jedziemy na kolację!

Razem opuściliśmy akademię i ruszyliśmy na miasto.

Destiny or case // thomas sangster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz