Rozdział 15

1.7K 121 24
                                    

~ * ~

Dzień spektaklu przyszedł szybciej niż myślałam. Nie było już czasu na próby, czy ćwiczenie tekstu. W niecałe dwa tygodnie dopracowaliśmy Romeo i Julię do niemałej perfekcji. Przynajmniej tak to wyglądało.

Znałam tekst na pamięć, mogli mnie obudzić w środku nocy i zapytana o cokolwiek, odpowiedziałabym.

Siedziałam na dachu kamienicy i patrzyłam na oświetlony Londyn. Jutro, a raczej dzisiaj miał się odbyć spektakl. Było grubo po północy. Denerwowałam się. Nawet bardzo. Nie dlatego, że miałam wystąpić przed całą uczelnią i rodziną. Na widowni miał siedzieć Thomas oraz Dylan z Kayą. Blondyn ich zaprosił. Nie poinformował mnie o tym, dopiero telefon od Kayi i pytanie co ma założyć uświadomiło mnie, co Sangster zrobił. Na początku byłam zła na niego, ale wybaczyłam mu. Pizza oraz całonocny maraton z Teen Wolf  i Doctorem Strangerem działają cuda. Chłopak poświęcił się, by mnie udobruchać. Kiedyś powiedział mi, że nie lubi oglądać Dylana na ekranie - chyba, że w filmie, serialu grają razem - bo wydaje mu się, że O'Brien jest od niego sto razy lepszy. Kiedyś przez przypadek powiedziałam mu, że wolę Dylana i się obraził. Musiałam przepraszać go przy przyjacielu, który oczywiście sam się obraził, ale gdy tylko Thomas gdzieś zniknął zdradziłam Dylanowi, że mojej miłości do Stilesa, Stuarta, Dave'a i Thomasa nic nie zmieni.

Upiłam łyk czekolady i poprawiłam koc. Siedziałam tu już od dwóch godzin. Próbowałam uspokoić myśli i odstresować się przed przedstawieniem, ale nie pomagało. Nagle poczułam wibracje w ręce. Telefon. Spojrzałam na komórkę. Thomas. Przesunęłam skostniałym palcem po ekranie, tak nie miałam rękawiczek, i odebrałam:

Halo?

— Cześć, Holly! — zaczął entuzjastycznie. 

Nie, tylko nie to. Albo coś się stało, albo jest z Dylanem i robią sobie żarty. Ewentualnie poszli się napić i im odwala. Wolałam to pierwsze, nie drugie. Już raz po nich jeździłam. Nie było to przyjemne. Liczyłam, że tym razem obejdzie się bez kłopotów z alkoholem.

— Cześć, Thomas. Coś się stało? — zapytałam. Wstałam z betonu i ruszyłam do mieszkania. Czułam, że coś się święci, dlatego postanowiłam wrócić do środka.

— Nic się nie stało — powiedział. Usłyszałam śmiech, a następnie coś huknęło. Odsunęłam telefon od ucha, by nie rozerwało mi bębenków. Thomas wypowiedział kilka przekleństw i ponownie się roześmiał. — Przynieś drugą butelkę!

— Masz wyjątkowo dobry humor i się śmiejesz. Gdzie jesteś? Nie, stop! Gdzie jesteście? — Zamknęłam okno i odniosłam kubek do kuchni. Nie odpowiedział. Słyszałam w tle muzykę. Klub. Są w klubie. — Thomas?

— Jestem. Holly. W. Domu — odparł, a ja usłyszałam krzyk Dylana: ''Powiedz, żeby tu przyjechała!'' — Ty debilu!  — krzyknął Sangster, to chyba było skierowane do O'Briena. — Jak możesz? To nasz wieczór! Ona to słyszy! ''Przecież oblewamy twoje za...r....''  — Dalszej części nie słyszałam, bo Thomas prawdopodobnie zakrył głośnik.

— Thomas — westchnęłam. Nie odpowiedział. — Thomas! Gdzie mam przyjechać?

Ubrałam buty, trzymając komórkę przy uchu. Było wpół do pierwszej.

— Jesteśmy.... ej Dylan gdzie my właściwie jesteśmy? — usłyszałam jak pyta O'Briena i wywróciłam oczami. On nie powinien pić. Dylan też nie. Chyba, że pod opieką kogoś. "W klubie!" krzyknął szczęśliwy Dylan. — Jesteśmy w klubie, Holly.

Destiny or case // thomas sangster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz