Rozdział 6

2.2K 149 11
                                    

~ * ~

Obudziłam się rano niewyspana. Bolała mnie głowa. Wstałam z łóżka, ziewając szeroko. Skierowałam się do łazienki, by wziąć prysznic, była siódma trzydzieści. Zajęcia zaczynałam dopiero o dziewiątej. Wzięłam szybki prysznic i owinięta ręcznikiem suszyłam włosy, gdy usłyszałam dzwonek domofonu. Podniosłam słuchawkę i powiedziałam:

Słucham?

— Cześć, Holly.

— Luke? Co ty tu robisz o ósmej?

— Wpuścisz mnie? — zapytał.

— Jasne — westchnęłam i nacisnęłam przycisk, by go wpuścić. Wróciłam do łazienki i skończyłam suszyć włosy. Usłyszałam jak Luke otworzył drzwi i wszedł do mieszkania.

— Holly? Gdzie jesteś?

— W łazience! — krzyknęłam i odłożyłam suszarkę.

— Zrobić ci coś do jedzenia?

— Jak możesz!

Usłyszałam, że otworzył lodówkę.

Umyłam zęby oraz ubrałam bieliznę. Założyłam kremowe spodenki, czarną bluzę na długi rękaw i czarne buty na wyższej podeszwie. Zrobiłam lekki makijaż i opuściłam łazienkę.

— Po co przyszedłeś? — zapytałam i pocałowałam brata w policzek. Nalałam sobie kawy do kubka i usiadłam przy stole. Czekały tam już na mnie gotowe kanapki. — Dzięki.

— Mam do ciebie sprawę.

Upiłam łyk i wzięłam kęs kanapki.

— O co chodzi? 

 Spojrzałam na niego.

— No wiesz, bo Amanda jest w ciąży i będziemy mieć dziecko.

— No wow, szybki jesteś — mruknęłam ironicznie.

Wstałam i dolałam sobie kawy.

— Chcę się jej oświadczyć — wydusił ze siebie, a ja upuściłam kubek na stół i zaczęłam piszczeć.

Podbiegłam do niego i przytuliłam.

— Luke, wreszcie dorosłeś! To najmądrzejsza rzeczy jaka kiedykolwiek przyszła ci do głowy! Boże chłopie, starzejesz się. 

 Dźgnął mnie w żebra, a ja zaczęłam się śmiać. 

— Powiedziałeś o tym mamie?

— Holly! — warknął. — Nie. Tylko ty wiesz. Chcę się jej tylko oświadczyć, na razie żadnego ślubu.

— To kiedy wpadłeś na pomysł geniuszu, by oświadczyć się Amandzie?

— Dzisiaj rano. Obudziłem się i zobaczyłem ją, z zamkniętymi oczami, jak obejmowała brzuch rękami postanowiłem coś zmienić. Dotarło do mnie, że chce z nią spędzić resztę mojego życia, z nią i naszym dzieckiem.

— Jakiś ty romantyczny — powiedziałam i puściłam go. — Dzisiaj do ciebie dotarło, że kochasz Amandę?

— Nie, zawsze ją kochałem tylko...

— Dobra, już dobra. Wiem o co ci chodzi — przerwałam mu. — Kiedy jedzie do rodziców?

— Dzisiaj po południu ma pociąg. Chyba o siedemnastej.

— To jak wróci dasz jej pierścionek?

— Chcę to zrobić dzisiaj — powiedział, a ja wyplułam zakrztusiłam się kawą.

Destiny or case // thomas sangster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz