~9~

6.5K 465 17
                                    

Osiodłany koń czekał jaż na nią przy bramie. Wskoczyła na niego, bez najmniejszych problemów i już pędziła do ojca.

Ani razu nie obejrzała się za siebie.

Tylko gnała go coraz szybciej i szybciej. Chcąc jak najprędzej uciec od Bestii. Nie mogła tam z nim żyć. To byłby samobójstwo dla tak pięknej i towarzyskiej dziewczyny.

Dotarła do domu. Ojciec siedział zmartwiony przy piecu. Gdy ją zobaczył rozpłakał się. Tulił ją do siebie nie potrafiąc powstrzymać łez ulgi.

Od dwóch dni ją opłakiwał. Gdy z pałacu donieśli mu, że Bestia porwała Bellę, a księcia bardzo poważnie raniła, był o włos od śmierci, ale nadal żyje, wierzył, że ją zabił. Przecież taki potwór nie potrafi kochać.

- Dziecko... - uśmiechał się przez łzy, głaskając jej czekoladowe włosy. - Już myślałem...

- Już jestem, tatku. - Usiadła obok niego - Ale muszę uciekać...

Zamilkła.

Najpierw zabije twojego ojca, a później Ciebie.

Niech to szlak!

- Nie wiem co robić, tato. - Jękneła, zakrywając twarz dłońmi.

- Powiedz mi. Razem napewno coś wymyślimy.

- Czy... czy to prawda, że sprzedałeś mnie za konia? - przecież jej poczciwy ojciec by jej tego nie zrobił, prawda?

- Nie do końca, Bello. - westchnął z poczuciem winy - Ginili mnie rabusie, mój końbył daleko. - Zamachał rękami Wtem nagle nie wiem jak, znalazłem się obok tego zamku... znalazłem tam konia. Więc wsiadłem na niego. Ale zabili go. - Zatrzymał się nagle, dopiero po długiej chwili kontynuował - Dalej uciekałem, byłem blisko obżerza lasu, gdzie stał m9j koń. Wtedy z krzaków wyskoczył Bestia. Okropny i przerażający. I na moich oczach go poćwiartował...

Bellę przeszedł dreszcz. Nie mogła uwierzyć, że ten potwór jest aż tak okrutny. Przecież to biedne zwierze nie miało pojęcia za co ponosi tak okrutną karę.

- Bałem się, Bello. - zadrżał - Bałem się, że i mnie zabije. Ale on powiedział "Przez Ciebie zginął mój najcenniejszy koń, teraz Ty oddasz mi to co masz najcenniejszego".

Patrzył w ogień na palenisku. Płomienie odbijały się w jego zapłakanych oczach. W te kilka dni bardzo zmarniał.

- Powiedział, że przyjdzie po Ciebie.

- I przyszedł. - westchneła dziewczyna.

Wstała i zaczeła porządkować izbę. Nastawiła zupę w kotle, dla ojca. Chciała uciec, by być wolną. Ale to oznacza wyrok śmierci dla ojca.

Musiała schować dumę do kieszeni. I nauczyć się żyć, z Bestią.

Następnego dnia, ten sam koń, który ją tu przywiózł, zabrał ją spowrotem do zamku Bestii. Mimo, że bała się tam wracać, ponad wszystko chciała chronić ojca. Swoją jedyną rodzinę.

Ze łzami opuszczała rodzinny dom. Lecz teraz była spokojniejsza. Może jeśli odpracuje Bestii śmierć jego najcenniejszego konia, pozwoli jej wrócić do domu. Przecież ona nie wytrzyma tam. Z pewnością nie bez mężczyzn do flirtowania.

Jakież życie musi być tam nudne.

Od incydentu z księciem, nie zabawiała się z nikim. Czuła nagromadzone góry napięcia. Tak się nie da żyć! Koniecznie musi coś wymyślić. To jest gorsze niż zakon. Tam miałaby chociaż z kim rozmawiać.

Dotarła do zamku. Wyglądał strasznie. Te okropne gargulne na ścianach, brudnoszare ściany porośnięte mchem i bluszczem. Czarno-zielone dachy.

Nic nie było tu ładne. Nic. Najlepiej byłby stąd odejść. Jak najszybciej i jak najdalej od tego okropnego miejsca.

Nikt tu nie przychodzi. Bella domyślała się nawet, że nikt nie ma pojęcia o tym dziwnym zamczysku, w którym panuje przerażająca Bestia. A jeśli wiedzieli, to przynajmniej wiadomo dlaczego nikt się tu nie zapuszczał.

Potwór czekał już na nią w wielkim holu. Chodził od ściany do ściany. Mrucząc coś nerwowo pod nosem. Zatrzymał się, gdy weszła.

- Jesteś? - zdziwił się.

- Przecież miałam wrócić. - Uniosła dumnie głowę do góry, po drodze doszła do wniosku, że nie zamierza dawać sobią gardzić. To wina jej ojca, dlaczego ona ma być za to tak poniżana.

Nie chodzi o to by jej ojciec miał być tutaj. Ale On mógłby zachowywać się bardziej ludzko.

- I żeby było jasne...- pogroziła mu palcem - Nie jestem twoją własnością! Odpracuje dług ojca i wynoszę się stąd!

Roześmiał się.

- Będziesz tu tak długo, jak będę miał na to ochotę. - Zawarczał groźnie.

- Jesteś okropny!

- A ty niegrzeczna!

- Gbur!

- Złośnica!

-Ohh... Wcale nie! - oburzyła się dziewczyna.

- Oczywiście, że tak. - Wzruszył obojętnie ramionami. - I dobrze. Niech będzie. Okażę i łaskę w końcu to nie twój dług.

Patrzyła na niego uważnie. Co on wykombinował? Jest zbyt spokojny. Dlaczego nie uciekłam gdy miałam ku temu tak wspaniałą okazję?! Zaczął powoli przechadzać się wokół niej.

- Od teraz będziesz moją.... Towarzyszką. - powiedział, a jego oczy zalśniły złowieszczo.

Witam :)

Miłego dnia Kochani wam życzę :3

jak się podoba? :)

Jesteś Moja// zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz