Nareszcie... Ulżyło jej, gdy powiedziała to głośno.
- Bestio...?
Milczał. Był zbyt słaby by mówić. A chciał krzyczeć. Głupia dziewucha!
- Nie znienawidź mnie. - Szepneła, ciąge bawiąc się materiałem sukni. - Mogę z tobą zostać jeśli chcesz. Przyzwyczajiłam się, do życia w tym zamku.
- Nie wątpie... - mruknął z przekąsem - Nigdzie indziej nie miałabyś tak dobrze.
Powstrzymała łzy cisnące się do oczy i podeszła blisko Bestii. Bandaż już przesiąknął krwią, musiała go zmienić. Usiadła na skraju łoża i zajeła się raną.
Spojrzała na jego klatkę piersiową. Przeszywała ją długa blizna. Ciężko jej było opanować drżenie.
- Bestio...
- Hmm?
- Bardzo go kochałam. - Otworzył ślepia i jego wzrok spoczął na jej skupionej twarzy.
- Kogo?
- Pana moich myśli i uczuć. - Uśmiechneła się blado. - A tak właściwie... Jak brzmi twoje prawdziwe imię?
Chrząknął głośno i poprawił się na poduszce.
- Czy to ważne, już nigdy nim nie będę.
- Dlaczego?
- Jestem Bestią i tym już pozostanę. - Warknął, wyrywając z jej dłoni włochatą łapę.
- Spokojnie. - Pogłaskała go po ramieniu. - Zostanę z Tobą. I spróbuję cię Pokochać Bestio.
Uszy płatają figle, czy Bella powiedziała dokładnie to co usłyszał? Zapomniał nawet na chwilę o oddychaniu.
- Nie składaj obietnic, jeśli ich nie dotrzymasz. - warknął cicho.
- Dlaczego mi nie wierzysz? - jękneła zawiązując opatrunki. - Zrobiłam ci coś złego?
Cisza.
Dlaczego nic nie mówi? Bestia miał ochotę wyjść stąd, z dala od Belli. Niestety rana nadal bolala. Musiał tu zostać i być zdany na jej łaskę.
- Nie wiem... Nie mam już siły, Betio. - Głos jej się łamał - Stram się, naprawdę, ale ty nie dajesz mi szansy...
- Nie wyj. - Aż zadrżała, gdy ją zbeształ - Idź stąd. Sam sobie już poradzę. Wynocha!
Wstała. Może tak właśnie będzie lepiej? Bestia ochłonie i gdy zostanie sam zrozumie, że nie poradzi sobie sam.
Bez jednego słowa wyszła. Mimo, że wolałza nią, nie wróciła.
***
- Tania?
- tak dziecko? - pogłaskała Bellę po policzku.
- Powiedzi coś... Dlaczego Bestia nie jest człowiekiem?
Nastała wczesna wiosna. Bestia nadal siedział w komnacie pod lochami. Ale Bella nie odwiedziła go ani razu. Chciała go zobaczyc nie raz nie dwa. Jednak jej duma była silniejsza.
- Bello... - Tania natychmiast spoważniała, widać ten temat był dla niej bardzo bolesny - Myślę, że to Pan powiniem ci o tym opowiedzieć.
- Je chcę wiedzieć! - nalegała rozpaczliwie. - Wydaje mi się, że Beztia znał mnie wcześniej.
Talerze wypadły z rąk kobiety.
- Nie... to niemożliwe. Pan nie miał żadnej kobiety.
Nie miał żadnej kobiety? Ehh... to bardziej komplikuje sprawę.
- No dobrze, ale dlaczego jest taki?
- Przez klątwe. - Westchneła siadając.
Bella też zajeła miejsce. Właśnie miała się dowiedzieć co się stało dawno temu.
- Pan był bardzo przystojnym mężczyzną. Kobiety do niego lgneły, uwielbiał wino, zabawy niewinne dziewczęta którymi bawił się niczym szmacianymi lalkami. - To naprawdę ten sam Bestia, zastanawiała sie dziewczyna - Aż raz pojawiła się inna. Piękna szlachetna, ale jak pozostałe, na chwilę przyjemności. Była czarownicą.
Bella wstrzymała oddech. Czarownica?!
- Wykorzystana i zraniona sprowadziła na niego klątwe. Stał się odrażającą Bestią. By żadna kobieta już przez niego nie cierpiała.
- Ale... Jak zdjąć tą klątwe? - szepneła
Tania uśmiechneła się.
- Miłość. - powiedziała.
Miłość? Miłość złamie zaklęcie czarownicy. Ale Bella nie mogła pokochać go szczerze i całkowicie. Bo był On. Mimo że nie spotkali się wiecej jej serce nadal był jemu oddane.
- Biedny Bestia...
Rzeczywiście był biedny? przecież sam zapracował na swój los.
Teraz musiała do niego iść. Raczej biegła... pędziła przez lochy i tunel. Musiała nagadać mu do słuchu.
Sam w niczym się nie różnił od niej.
Teraz powie mu do słuchu i odejdzie. Bo nie zniesie jego samolubnego zachowania. W lochach znieniła się w człowieka.
Zdyszana wpadła do komnaty. W tunelu słyszała krzyki Bestii. przestraszona i zmarwiona musiała wiedzieć co się z nim dzieje.
Zamarła...
W środku nie było Besti...
- Cristian... - szepneła. Oczy zaszły jej łzami.
- Bella... - spojrzał na nią gniewnie.
- Ja śnię... Prawda? - głos jej drżał. Serce pędziło jak oszalałe. Nogi zrobiły się miękkie.
- Po co przyszłaś?
Rzuciła się jego stronę wieszając na szyji. Cieszyła się jak dziecko.
- Wiedziałam... - dotkneła jego przeszywającej tors blizny. - Wiedziałam...
- Odejdź! - rozkazał groźnie. - Powiedziałem przecież, że masz tu nie przychodzić.
- D...dlaczego? - spytała przestraszona. - Cristianie!
- Nie masz tu czego szukać. - Warknął - Możesz odejść z zamku.
Hejka! :D
Jak wam dzień leci? :) Jak podoba się rozdział? :)Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Zapraszam do Opowiadania:
- She Looks So Perfect
I
- Mrrr...których jestem współautorka.
Zainteresowani znajdą je na profiluMaszWiadomosc22
Dobrej nocy ;* ;* ;*