18

67 6 0
                                    


Izuku leżał na twardym łóżku, pościel nie była w stanie złagodzić bólu, który rozdzierał jego ciało. Feromony szalały w jego żyłach, jakby miał spłonąć od ich intensywności. Każdy oddech stawał się trudniejszy, każde uderzenie serca wywoływało jeszcze silniejszy ból. Ruja, która miała być tylko zwykłym okresem w jego życiu, teraz stała się prawdziwym piekłem, w którym Izuku czuł się bezsilny, osamotniony i przytłoczony.

Płakał. Głośno, bezwstydnie, jak dziecko, które nie potrafi znaleźć ukojenia. Każdy krzyk, który wydobywał się z jego ust, odbijał się echem w jego umyśle, sprawiając, że czuł się jeszcze bardziej zrozpaczony. Jego ciało było jak w pułapce, a każda chwila bolała coraz bardziej. Co chwilę krzyczał, skowyczał, czując jak każda komórka jego ciała staje się coraz bardziej wrażliwa na zapachy, dźwięki, które dochodziły z oddali.

Nie mógł tego znieść. Czuł się jakby nie miał kontroli nad sobą, jakby jego ciało było obce. Feromony, które wydobywały się z niego, były coraz silniejsze, coraz bardziej przytłaczające. To one były odpowiedzialne za to wszystko – za te krzyki, za ten ból, za to cierpienie. Czuł, jak zapach jego własnych feromonów wdziera się w powietrze, a każdy oddech wydaje się go jeszcze bardziej wykańczać.

„Chciałbym, żeby to się skończyło..." – powtarzał w myślach, nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo był wyczerpany. Jego ciało i umysł były na skraju wytrzymałości, ale to, co działo się teraz, było poza jego kontrolą.

W momencie, kiedy kolejny skowyt wydobył się z jego gardła, Bakugo, stojąc w jednym z korytarzy zamku, zadrżał. Słyszał to. Słyszał krzyki Izuku, te pełne bólu, rozpaczy. Czuł, jak niepokój wzbiera w jego piersiach, jak zaczyna go paraliżować. To było coś, czego nie przewidział. Oczekiwał, że Izuku będzie w porządku, że Kirishima będzie w stanie się nim zająć. Ale to, co słyszał teraz, było zgoła inne. To nie były zwykłe krzyki. To był skowyt, który brzmiał jak cierpienie.

„Co ja zrobiłem?" – pomyślał, zamykając oczy, czując jak serce bije mu szybciej. Miał wrażenie, jakby wszystko, co dotychczas uważał za pewne, nagle zaczęło się chwiać. Królewska decyzja, którą podjął, by sprowadzić Izuku tutaj, teraz wydawała się błędem. Izuku... co on teraz przeżywa? Czy to naprawdę było konieczne?

Skowyt wciąż niósł się echem po całym zamku. Każdy kolejny dźwięk wypełniał Bakugo niepokojem. Nie wiedział, co ma zrobić. Wiedział jedno – musi tam iść. Musi zobaczyć, co się dzieje. Nie może pozwolić, by to wszystko wymknęło się spod kontroli.

„Izuku..." – mruknął pod nosem. „Przepraszam."

W tym samym czasie, w oddzielnym pokoju, Izuku nie wiedział, co się dzieje. Był tylko w pełni pochłonięty przez swoją ruje. Wydawał z siebie kolejne jęki, krzyki, które zdawały się być niekontrolowane. Każdy jego ruch był pełen bólu. Czuł się jak w klatce, a feromony, które uwalniał, rozprzestrzeniały się w powietrzu, jeszcze bardziej go osłabiając.

„Nie mogę tego znieść..." – szepnął, choć wiedział, że nie ma nikogo, kto mógłby go usłyszeć. „Chciałbym po prostu... umrzeć."

Czuł, że to już za dużo. Zbyt dużo, by to znieść. I mimo że był wśród obcych, mimo że nie wiedział, gdzie się znajduje, wolałby być w jakimkolwiek innym miejscu – nawet w najciemniejszym zakątku świata. Czuł się samotny, nieznany, porzucony w tym obcym miejscu, bez możliwości ucieczki.

Bakugo, nie wiedząc, co dzieje się w tej chwili, ruszył w kierunku pokoju Izuku. Wiedział, że musi działać, ale nie potrafił powstrzymać wątpliwości, które go dręczyły. Co, jeśli nie potrafi pomóc? Co, jeśli wszystko, czego chciał, było błędem?

Ściana między namiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz